Kiedy miałem 12 lat, uczyłem się grać na pianinie. Nauczycielka tłumaczyła mi: są akordy i tonacje durowe i molowe, czyli wesołe i smutne. Ale któregoś razu na marginesie dodała: wiesz, właściwie to nie zawsze tak było. W średniowieczu było nie dwa, a osiem tonów, każdy o swoim specyficznym charakterze, a żaden nie był po prostu wesoły albo smutny. Pamiętam, jak wtedy to rozbudziło moją wyobraźnię: to musi być zupełnie inna paleta kolorów, emocji i odczuć muzycznych niż te słyszane na co dzień, czy to w muzyce rozrywkowej, czy nawet klasycznej. Chciałem je usłyszeć i poznać!
Minęło kilka lat, zanim odkryłem i rozpoznałem te kolory w chorale gregoriańskim, następnie w polifonii, w śpiewie liturgicznym. I teraz już wiem na pewno, że gdy po koncertach słuchacze mówią poruszeni, że dzięki tej muzyce można było przenieść się do innego świata, to nie jest tylko elegancka przenośnia, ale bardzo trafne spostrzeżenie: wchodzimy do zupełnie innego uniwersum. To jak różnica między filmem czarno-białym a kolorowym. Z tym że w przypadku muzyki ewolucja poszła w odwrotnym kierunku niż w kinematografii.
Idąc tropem tego porównania, w Poznaniu przez dziewięć październikowych dni będziemy mieli możliwość oglądać film w pełnym kolorze, na wielkim ekranie A chodzi o festiwal Katharsis, którego szósta edycja odbędzie się w dniach
13–21 października. W tym czasie wystąpią u nas mistrzowie tej muzyki z Polski, Norwegii, Włoch i Francji. Muzycy wykonają liturgiczny śpiew templariuszy i pielgrzymów do Santiago de Compostela, wyśpiewają nie-ziemskie harmonie Hildegardy z Bingen. Zaproszą do brzmieniowego świata liry, lutni i gęśli, ale też instrumentów o tak tajemniczych nazwach jak nyckelharpa, colascione, citola, psalterium, crwth, teorba, portatyw czy klawicymbał. Opowiedzą śpiewem epicką Pieśń o Rolandzie, a nawet… zagrają do tańca.
Skarb templariuszy
Jednym z mistrzów i największych znawców tej muzyki jest Marcel Pérès. Tegoroczny festiwal otworzy występ Ensemble Organum – prowadzonego przez niego od ponad 40 lat francuskiego zespołu wokalnego. Organum wykona muzykę z XII-wiecznego manuskryptu bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie, zwanego też manuskryptem templariuszy – a to dlatego, że mimo iż liturgię w jerozolimskiej świątyni sprawowali i do dzisiaj sprawują franciszkanie, to templariusze odbywali tam swój wieloletni nowicjat, uczestnicząc codziennie w Służbie Bożej, która to w owych czasach była zawsze śpiewana.
Wokół zakonu narosło wiele mitów, jednak Marcel Pérès uważa, że jeżeli naprawdę chcemy poznać tajemnicę templariuszy, rozwiązać ich zagadkę i odnaleźć ich skarb, to powinniśmy zwrócić się nie do sensacji, tylko do liturgii, którą się karmili zakonni adepci, która „rozweselała ich młodość”, była prawdziwym źródłem ich duchowej siły i męstwa. A językiem ich modlitwy był śpiew, potężny, lecz pokorny; rycerski, lecz pokojowy. Śpiew templariuszy będzie można usłyszeć 13 października w kościele oo. jezuitów.
Echo utraconego Raju
Czym jest muzyka? Po co jest muzyka? Jedną z najwybitniejszych osób, które szukały odpowiedzi na te pytania, była Hildegarda z Bingen – XII-wieczna benedyktynka, mistyczka i kompozytorka antyfon, które pisała dla sióstr ze swojego klasztoru. Hildegarda uważała, że muzyka jest czymś znacznie więcej niż jedną z wielu aktywności i sztuk: jest ona odbiciem harmonii i piękna świata stworzonego przez Boga, a także ważną częścią natury człowieka. Mocą, którą w dużej mierze utracił. „W głosie Adama przed upadkiem rozbrzmiewała słodycz wszelkiej harmonii i całej sztuki muzycznej. Gdyby Adam pozostał w stanie, w którym został ukształtowany, słabość śmiertelnego człowieka w żaden sposób nie mogłaby znieść mocy i dźwięczności jego głosu”. Śpiew jest nie tylko wspomnieniem Raju, ale kieruje nas do Boga, uzdrawia duszę i przybliża do pierwotnego, utraconego stanu i utraconego śpiewu, który na razie jest nieosiągalny, ale kiedyś znów będzie udziałem zbawionych.
Hildegarda z Bingen jest dzisiaj znana m.in. jako autorka traktatów z dziedziny teologii, ogrodnictwa, ziołolecznictwa. Niektórzy uważają ją wręcz za pionierkę ekologii. Autor książki o teologii muzyki Hildegardy o. Błażej Matusiak OP uważa, że poprzez księgi wizji, swoje dzieła i kompozycje uczy nas ona przede wszystkim o harmonii świata stworzonego przez Boga. Świata, który Hildegarda przeżywa w kategoriach muzycznych. Jej kompozycje są owocem takiego życia, i do takiego przeżywania nas zapraszają. Pod względem muzycznym melodie te wymykają się horyzontom swojej epoki, stąd niektórzy uważają, że tak samo jak lingua ignota – język aniołów, który opisała w księgach swoich wizji, harmonie te mogły zostać jej objawione.
Hildegarda z Bingen przez wieki była czczona jako święta, jednak formalnie na ołtarze wyniósł ją dopiero papież Benedykt XVI w 2012 r., ogłaszając ją również doktorem Kościoła. Jej niezwykła muzyka zabrzmi podczas koncertu żeńskiego zespołu Flores Rosarum 14 października w poznańskim kościele oo. dominikanów.
Oryginalne połączenie
Muzyka ma moc wpływania na człowieka, na jego duszę i jego działanie – tak uważali już starożytni Grecy, a wpływ ten nazwali ethos. Na przykład Spartiaci wyruszający na wojnę grali na aulosach muzykę w modusie frygijskim, który miał ich nastroić do walki; z kolei Platon odradzał słuchania tego tonu w czasie pokoju, obawiając się, że wprowadza on niepokój społeczny. W średniowieczu zalecano grać estampidy, czyli instrumentalne medytacje modalne, w celu przywracania wewnętrznej harmonii. Co ciekawe, utwory te wcale nie są wolne czy spokojne, czego można by się spodziewać po „muzyce medytacyjnej”, a często są raczej wirtuozowsko-wyścigowe. Cóż, przekraczając wrota średniowiecza musimy porzucić nasze współczesne intuicje i wyobrażenia, inaczej się pogubimy.
Estampidy zabrzmią 15 października w poznańskiej Galerii u Jezuitów podczas koncertu włoskiego duetu, w którym Peppe Frana zagra na lutni, a Federica Bianchi na clavisimbalum. Jest to inne oblicze modalności, której poszukuje się częściej w chorale gregoriańskim niż w muzyce instrumentalnej, a do tego oryginalne skrzyżowanie brzmieniowe dwóch instrumentów, dające barwę jasną, ostrą i słodką zarazem.
Opowieść i podróż w nieznane
W ostatnich latach w Polsce wzrasta popularność muzyki dawnej i sakralnej. Festiwal to coś więcej niż rozbrzmwiewająca muzyka. Festiwal to opowieść. Koncerty, warsztaty, liturgie, spotkania, imprezy i wszystkie inne kolejne elementy programu dają sobie nawzajem kontekst, dookreślenie; wchodzą ze sobą w dialog, komentują się nawzajem, rzucają niespodziewane światło. Poszczególne wydarzenia są pomyślane tak, aby stanowiły część mozaiki. Muzyki można posłuchać z płyty, festiwalu już nie.
Podczas Poznań Katharsis Festival poszukujemy muzyki autentycznej, która zabierze nas w podróż, która ma nam do przekazania jakiś sekret. Odkrywamy skarby tradycji, muzyki liturgicznej Kościoła. Punktem wyjścia tego festiwalu jest odniesienie do Chrztu Polski (greckie słowo katharsis to jedno z wczesnochrześcijańskich określeń chrztu) oraz do klasycznego greckiego pojęcia katharsis jako uszlachetnienia przez sztukę, przywracania ładu w emocjonalnym i rozumowym odczytywaniu świata. Grecy uważali, że katharsis jest przeżyciem intensywnym. Festiwal również może okazać się niespodziewaną przygodą, która zaskoczy i wypchnie w nieznane.
Katharsis to wsłuchiwanie się w pieśń, która podobno już dawno przebrzmiała. A przecież trwa.
Poznań Katharsis Festival odbędzie się w dniach 13–21 października w Poznaniu.
Więcej informacji: www.katharsis-festival.pl