Logo Przewdonik Katolicki

Argentyna na zakręcie

Michał Kłosowski
W jednej z uboższych dzielnic Buenos Aires odprawiono specjalną Mszę, aby „zadośćuczynić” za obraźliwe komentarze Javiera Milei pod adresem papieża, 5 września 2023 r. | fot. AP Photo/East News

Skrajna polaryzacja i obawa przed politycznym wykorzystaniem religii przez władzę sprawiają, że po wyborze na Stolicę Piotrową Franciszek nigdy nie odwiedził swojej ojczyzny. Jego planowana do Buenos Aires pielgrzymka na wiosnę 2024 r.stanęła właśnie pod znakiem zapytania.

Polityka rządzi się swoimi prawami, niezależne od szerokości geograficznej. Od kiedy stała się grą liczb i sondaży, a nie wartości, czas wyborczy jest trudny dla wierzących – nawet dla papieży. Nie inaczej jest w Argentynie, ojczyźnie Jorge Mario Bergoglia, gdzie 22 października odbędą się wybory prezydenckie. O władzę walczą tam kandydaci, wśród których znaleźć można radykałów z każdej ze stron.

Do zobaczenia wkrótce
Słowami Nos vemos a la vuelta (hiszp. do zobaczenia za zakrętem) miał pożegnać się ze swoimi współpracownikami w Buenos Aires kard. Bergoglio tuż przed wylotem do Rzymu w 2013 r. Lecąc na konklawe nie mógł przewidzieć, że zostanie papieżem. Tak czy inaczej, hiszpański idiom znaczy: zobaczymy się wkrótce. Od czasu wyboru Franciszek w Argentynie jednak nie był. Kontrastuje to z postawą jego poprzedników, którzy do Polski i Niemiec wracali często. Jeszcze niedawno nieoficjalnie mówiło się, że papieska podróż do ojczyzny miałaby być możliwa na początku 2024 r. Jednak trwający w Argentynie wyścig wyborczy i komentarze jednego z głównych kandydatów, prawicowego Javiera Milei, mogą stanąć na przeszkodzie tej wizycie.
W rozmowie z Tuckerem Carlsonem, niegdyś dziennikarzem stacji FOX, a obecnie osobowością medialną portalu X (dawniej Twitter), Milei uznał, że papież Franciszek „ma sympatię do komunistycznych morderców”, podając jako przykłady byłego prezydenta Kuby Fidela Castro i prezydenta Wenezueli Nicolása Maduro. W wywiadzie udzielonym 15 września lider La Libertad Avanza stwierdził też, że papież „bawi się w politykę” i „jest wyrozumiały wobec lewicowców, nawet jeśli naprawdę są mordercami”. W świecie hiszpańskojęzycznym słowa te wywołały wzburzenie. Kilka dni później argentyńscy księża odprawili wspólnotową Mszę św. w biednej dzielnicy Buenos Aires, aby „zadośćuczynić” za komentarze Milei wygłoszone przeciwko papieżowi podczas kampanii.
Wydaje się jednak, że to nie ostatnie z takich nabożeństw. Polityczna polaryzacja w Argentynie postępuje, a w wyścigu wyborczym udział biorą kandydaci prezentujący całe spectrum poglądów: Sergio Massa, obecny minister ekonomii o peronistycznych inklinacjach; Patricia Bullrich, do 2019 r. minister obrony Argentyny, republikanka; skrajny libertarianin, wspomniany już Javier Milei; Juan Schiaretti z partii chrześcijańsko-demokratycznej i zagorzała socjalistka, Myriam Bregman.

Ideologia, polityka i wiara
Jeszcze w kwietniu tego roku papież Franciszek powiedział swojej ulubionej argentyńskiej gazecie „La Nación”, że planuje odwiedzić Argentynę w 2024 r., ale jednocześnie poprosił, aby „nie wiązać tej wizyty z argentyńską polityką”. To niestety niemożliwe. Kard. Jorge Bergoglio jest w końcu jednym z najbardziej znanych Argentyńczyków na świecie, w swojej ojczyźnie często też punktem odniesienia nie tylko w sprawach religijnych.
Wspomniane komentarze Javiera Milei, który według ostatnich sondaży liczyć może na 32–34 proc. głosów w pierwszej turze głosowania, nie były jedynymi. Również znajdujący się na drugim miejscu w sondażach Sergio Massa, członek centrolewicowego peronistowskiego rządu, biorącego swoją nazwę od populistycznego ruchu społeczno-politycznego, zapoczątkowanego przez Juana Peróna, nie jest Franciszkowi przychylny. W przypadku prawdopodobnego zwycięstwa któregoś z tych dwóch kandydatów nadzieja, że papież w ogóle odwiedzi swój kraj, będzie więc znikoma. Ryzyko politycznego, populistycznego wykorzystania takiej wizyty byłoby dla Watykanu zbyt wielkie.
Przypuszczenia te potwierdził nowy prefekt Dykasterii ds. Nauki Wiary, także Argentyńczyk, człowiek z bliskiego kręgu kard. Bergoglio jeszcze z czasów pracy w Buenos Aires, kard. Víctor Fernández. Zapytany o to, czy papież Franciszek pomimo krytycznych i często brutalnych komentarzy nadal będzie chciał podróżować do Argentyny, kard. Fernández odpowiedział, że „z pewnością papież nie uda się gdzieś, gdzie nie jest zaproszony, gdzie ktoś będzie mógł skorzystać lub skomplikować jego wizytę ze względu na doraźne korzyści polityczne lub gdzie lokalne władze zlekceważą jego obecność”.
W przypadku pielgrzymki do Argentyny już po jesiennych wyborach, obie te możliwości są bardzo prawdopodobne. O ile bowiem z obecnym rządem Franciszkowi nie jest po drodze, o tyle tym bardziej trudno zakładać, że bliżej argentyńskiemu następcy św. Piotra będzie do Javiera Milei, populisty i gorliwego żołnierza argentyńskiej wojny kulturowej. Milei, który wygrał otwarte prawybory w kraju, symbolizuje bowiem wszystko to, co w polityce Franciszkowi obce: wścieka się na „komunistycznego” papieża, samego siebie określając jako wyuzdanego anarchokapitalistę. Jest jednak faworytem i zwycięzcą sierpniowych prawyborów prezydenckich w Argentynie. To argentyński Donald Trump, który może liczyć na demokratyczny mandat społeczeństwa.
Skoncentrowany na ubogich Franciszek wielokrotnie był wyśmiewany przez prawdopodobnego kolejnego prezydenta Argentyny. Milei już wcześniej nie przebierał w słowach, wykrzykując na wiecach, że papież to „pieprzony komunista” i „przedstawiciel złego na Ziemi”. Polityczna wizja Javiera Milei to libertariański raj, w którym kapitalistyczna efektywność zastępuje pomoc społeczną, podatki są obniżane do minimum, a osoby pozbawione gotówki mogą sprzedawać swoje organy na wolnym rynku. To coś zupełnie innego, niż głosi katolicka nauka społeczna.

Świat do góry nogami
Nie zrozumie Argentyny ten, kto nie spojrzy na świat do góry nogami. Pod względem ekonomii to rzeczywistość odwrócona. Ostatni wiek dla tego kraju to, zupełnie przeciwnie niż dla reszty świata, czas nieustannych kryzysów gospodarczych i biednienia, czego przykładem kryzys lat 1989–1991 i kilka bankructw, w tym to z 2014 r. Jorge Mario Bergoglio był świadkiem większości z tych wydarzeń, za które odpowiedzialna, przynajmniej częściowo, jest rządząca Argentyną prawica. Kilkakrotnie więc już z Rzymu Franciszek wyraził poważne zaniepokojenie wzrostem „bezdusznej polityki” w jego ojczyźnie. „Skrajna prawica zawsze się rekonstruuje, jest to triumf egoizmu nad komunitaryzmem” – powiedział w marcu tego roku zapytany w wywiadzie telewizyjnym o zbliżające się wybory w Argentynie. Katolicka doktryna sprawiedliwości społecznej jest w partii Javiera Milei synonimem kradzieży, ponieważ opiera się na przychodach podatkowych. „Jezus nie płacił podatków” – napisał kiedyś na Twitterze kandydat na argentyńskiego prezydenta, tagując oficjalne konto papieża.
Część argentyńskich elit nazywa Mileię „fałszywym prorokiem”. „Przy inflacji przekraczającej 115 proc. i spadku siły nabywczej nieformalnych pracowników o 25 proc. w ciągu ostatnich siedmiu lat wyborcy musieliby wykazać się niemożliwą do osiągnięcia dojrzałością polityczną, aby ponownie głosować na tych, którzy tak całkowicie ich zawiedli” – powiedział bliski kręgom peronistowskim Juan Grabois, argentyński prawnik i wykładowca akademicki, katolik. Wyborcy rozczarowani zarówno prawicową partią Razem na rzecz Zmian, która sprawowała urząd do 2019 r., jak i urzędującymi peronistami, masowo migrują więc do La Libertad Avanza. Oprócz zalegalizowania sprzedaży narządów program przodującego w sondażach kandydata proponuje też „wysadzenie w powietrze” Banku Centralnego, zniesienie bezpłatnego systemu edukacji publicznej w Argentynie i rozwiązanie bezpłatnych publicznych usług zdrowotnych. Chce on również przywrócić zakaz aborcji, zamknąć ministerstwa ds. kobiet, równości płci i różnorodności, a także ministerstwo nauki. Zmiany klimatyczne nazywa „socjalistycznym kłamstwem”.
Franciszek nie powiedział, czy tyrady Javiera Milei zaszły mu za skórę. „Wiem, że mówią o mnie różne rzeczy, ale ignoruję to ze względu na swoje zdrowie psychiczne” – powiedział w marcowym wywiadzie. „Będę się za nich modlił” – dodał. Pytanie tylko, czy lepiej modlić się „za” czy „wraz z” Argentyńczykami? Może, pomimo politycznych obaw, papieska pielgrzymka do argentyńskiej ojczyzny odwróciłaby tragiczny dla tego kraju los dziejów? 
Kilkakrotnie w historii się udało.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki