Logo Przewdonik Katolicki

Mądra wychowawczyni

Anna Lipczyńska
fot. Archiwum Biblioteki kórnickiej PAN

Uczyła się przez całe życie, aby potem innych nauczyć żyć. Sto lat temu zmarła Jadwiga Zamoyska – założycielka nowatorskiej na owe czasy Szkoły Domowej Pracy, która przez wiele lat formowała świetnie wykształcone matki Polki.

Służyć Bogu służąc Ojczyźnie, służyć Ojczyźnie służąc Bogu” – tą zasadą niezłomnie kierowała się w życiu Jadwiga z Działyńskich Generałowa Zamoyska. Wymyśliła to hasło jako fundament wychowania swoich dzieci. Wkrótce jednak zasadę wzajemnego przenikania się służby Bogu ze służbą ojczyźnie uczyniła wiodącym programem przygotowania zastępów młodych kobiet do budowanego na chrześcijaństwie dojrzałego, mądrego, godnego i szlachetnego życia. Specjalnie w tym celu założyła nowatorską na owe czasy Szkołę Domowej Pracy, która przez wiele lat pełniła misję formowania świetnie wykształconych matek Polek.

Piękne choć trudne dzieciństwo
Jadwiga, córka Tytusa Działyńskiego i Celestyny Gryzeldy z Zamoyskich, przyszła na świat w Warszawie, 4 lipca 1831 r., gdy z wolna dogorywało powstanie listopadowe. W domu rodziców chłonęła ducha żarliwego patriotyzmu, głębokiej religijności i ogromnego zaangażowania w służbę społeczną. Drobny przykład z dzieciństwa Jadwigi: jako kilkuletnia dziewczynka zażyczyła sobie jakiejś posługi od panny służącej. Sporo służby zatrudniano w tym arystokratycznym domu, a jednak ojciec błyskawicznie zareagował na, wydawałoby się, oczywiste życzenie jaśniepanienki: „a ty coś za jedna, że każesz sobie usługiwać?”. Jadzia zapamiętała tę lekcję na całe życie. Nigdy już nie oczekiwała, by jej służono, zawsze sama starała się służyć. Od dzieciństwa wdrażana była w pomoc potrzebującym, oczywiście taką, która zawsze musiała kosztować. Na przykład w okresie Wielkiego Postu dzieci państwa Działyńskich rezygnowały ze słodzenia herbaty. Zaoszczędzony, skrzętnie zbierany do specjalnego pojemnika cukier, przekazywany był ubogim dzieciom.
Wbrew pozorom Jadwiga nie miała łatwego dzieciństwa. Najpierw, wraz z rodzicami cierpiała tułaczy los rodziny powstańca listopadowego, gdyż Tytus Działyński jako uczestnik powstania musiał chronić się w Małopolsce przed zaborcą rosyjskim, a zaborca pruski pozbawił go rodowych dóbr w wielkopolskim Kórniku. Jadzia cierpiała też z powodu błędów wychowawczych popełnianych przez matkę – kochającą, ale pozbawioną wyobraźni wychowawczej. Z błędów matki i niewłaściwie dobranych kilku pierwszych guwernantek potrafiła wyciągnąć wnioski dla późniejszego własnego życia rodzinnego i swojego postępowania z dziećmi.
Uczyła się przez całe życie, aby potem innych nauczyć żyć. Była osobą wielorako utalentowaną, o niezwykle silnym charakterze. Kochała książki, czytała bardzo poważne lektury, o których później rozmawiała z ojcem, dumnym, że może wieść poważne dysputy z młodziutką córką. Świetnie znała kilka języków i swobodnie posługiwała się nimi w mowie i w piśmie.

Małżeństwo niechciane, a jednak szczęśliwe…
Pomimo widocznego na każdym kroku ducha niezależności i związanej z tym niechęci do życia małżeńskiego dwudziestoletnia Jadwiga Działyńska, pod naciskiem rodziców, wyszła za mąż za znacznie starszego od niej wuja, generała Władysława Zamoyskiego (1803– 1868). Zawarte po uzyskaniu dyspensy papieskiej małżeństwo było dla Jadwigi czasem bezgranicznego oddania, wręcz ofiarnej służy przede wszystkim mężowi, później także dzieciom. Młodziutka żona stała się nieodłączną towarzyszką żołnierskiego życia swego małżonka, także niezwykle pracowitą jego sekretarką. Podróżowała z mężem do Francji, Wielkiej Brytanii, Turcji i Persji. Jako utalentowana poliglotka w każdym miejscu świata posługiwała się językiem tam obowiązującym, bez trudu opanowując tajniki nawet języka perskiego. Mąż nie domyślał się, ile te uciążliwe podróże kosztowały jego ukochaną żonę. Jadwiga, wbrew pozorom, była bardzo wątłego zdrowia, czego absolutnie nie dawała po sobie poznać.
Tułacze żołnierskie życie nie przeszkodziło jej w urodzeniu czworga dzieci. Tylko dwoje z nich – najstarszy Władysław i najmłodsza Maria – doczekało wieku dojrzałego. Witold, drugi po Władysławie, zmarł na tyfus, mając niespełna 19 lat, a w wieku niemowlęcym zmarła maleńka Maria, po której imię odziedziczyła później najmłodsza córka. Zatem cierpienia nie brakowało mężnej Pani Jenerałowej, jak powszechnie nazywano Jadwigę Zamoyską.
Solidne wykształcenie i patriotyczne oraz religijne wychowanie dzieci było oczywistością i priorytetem w jej rodzinie, o co dbała niezłomnie, w dużej mierze samodzielnie, zważywszy na wczesne wdowieństwo.

Wdowa rozwija skrzydła
Po śmierci generała Władysława Zamoyskiego Jadwiga pieczołowicie opracowała i przygotowała do druku obszerne, liczące kilka tomów pamiętniki męża. Traktowała to dzieło jako kontynuację dozgonnej wierności i niegasnącego szacunku, jakim darzyła swego małżonka. Wykonując tę mrówczą pracę, Zamoyska rozpoczęła jednak kolejny, nowy etap życia: rozwinęła skrzydła jako osoba w pełni oddana swej życiowej misji służby Bogu i Polsce. Wiele lat mieszkała z rodziną w Paryżu i tam zbliżyła się do zakonu oratorianów. Pod ich wpływem zaczął dojrzewać w niej pomysł założenia „szkoły życia chrześcijańskiego”.
Tak naprawdę na niepodległość Polski pracowała od zarania swego życia. Wiedziała, że gdy wyzwolenie wreszcie nadejdzie, trzeba być gotowym do twórczego działania na wszystkich polach. Trzeba znać się na budowaniu od podstaw struktur gospodarczych i politycznych, należy podjąć trud odbudowywania bazy materialnej i społecznej. Nade wszystko jednak, mądra Pani Jenerałowa zdawała sobie sprawę z tego, że fundamentem prawdziwej i pełnej odbudowy ojczyzny jest praca w sferze ducha. Wszak w wieku XIX, tak samo jak i dziś, ludzie chętniej wybierali to co łatwe niż to co trudne. Cechy takie jak prawość, mądrość, odwaga, szlachetność nigdy nie były i pewnie nie będą popularne. „Nadmiernie rozwinięty egoizm, miękkość fizyczna, przemęczenie umysłowe, nieustanna walka o byt przy namiętnej żądzy natychmiastowych korzyści – są to cechy czasów obecnych” – napisała na przełomie XIX i XX wieku w książce O wychowaniu.

Dzieło życia
Zamoyska jednoznacznie odczytała swoje zadanie do wykonania na rzecz przyszłej wolnej Polski: przygotować kadry. Kim miałyby być owe „kadry”? Kto nade wszystko posiada misję formowania człowieka? Matka. A zatem Polska potrzebuje matek Polek. Prawdziwych, to znaczy mądrych i mężnych, zaradnych, gospodarnych, światłych, ale także szlachetnych, umiejących odróżnić dobro od zła, znających swoją wartość i godność, a jednak ofiarnych i gotowych służyć. Komu służyć? No właśnie: Bogu, ojczyźnie i drugiemu człowiekowi.
W 1882 r., w odzyskanym wcześniej Kórniku, powstaje dzieło życia Jadwigi Zamoyskiej, Szkoła Domowej Pracy Kobiet. Pruski zaborca błyskawicznie poznał się na wartości tej placówki, wielce przecież dla niego niewygodnej. Najpierw, w ramach „rugów pruskich” w 1885 r. wydalił z Wielkopolski rodzinę Zamoyskich, to jest Jadwigę oraz współpracujących z nią syna Władysława i córkę Marię. Następnie, w 1886 r. zamknął szkołę. Przez dwa lata szkoła tułała się kolejno w Lubowli na Spiszu i w Kalwarii Zebrzydowskiej, po czym ostatecznie zadomowiła się w Kuźnicach koło Zakopanego. Stało się tak dzięki nabyciu w 1889 r. przez Władysława Zamoyskiego dóbr zakopiańskich, co zresztą sprawiło, iż w granicach Polski znalazł się najpiękniejszy fragment Tatr z Morskim Okiem.
Odtąd Szkoła Domowej Pracy, owa najprawdziwsza „szkoła życia chrześcijańskiego”, nazywana teraz Zakładem Kuźnickim, zasłynęła nie tylko na ziemiach polskich. Doceniali ją kolejni papieże: Leon XIII i Pius X, a młode kobiety ze wszystkich stanów społecznych garnęły się do Kuźnic, by po okresie edukacji wrócić do swoich środowisk jako osoby wszechstronnie przygotowane do wszelkich życiowych wyzwań.
Jak to możliwe, że każdą rodzinę stać było na  to, aby posłać córkę na nauki do szkoły Pani Jenerałowej? Rozwiązanie było banalnie proste. Wszystkie uczennice uczyły się tego samego: gotowania wszelkiego rodzaju wykwintnych i prostych potraw, wypiekania ciast, prania i prasowania, sprzątania, uprawy ogrodu, prowadzenia gospodarstwa od strony finansowej, pielęgnacji niemowląt i zdrowego stylu życia, oczywiście historii, geografii, literatury i wielu innych życiowych mądrości – ale za naukę płaciły tylko te z zamożnych rodzin. Ubogie korzystały z edukacji bezpłatnie. No i jeszcze jedna bardzo ważna metoda pozyskiwania środków materialnych na utrzymanie uczelni: szkoła w dużej mierze sama zarabiała na siebie, sprzedając wyśmienite wytwory kuchni, wspaniałe ciasta, a wszystko to klienci z przyjemnością spożywali w obsługiwanej przez uczennice, słynnej na całe Zakopane kawiarni.

W Niepodległej
Na niepodległość ojczyzny Zamoyska czekała 87 lat. Doczekała się, lecz dopiero u kresu życia. Tylko pięć ostatnich, sędziwych już lat dane jej było żyć w Polsce, mozolnie odbudowującej swój byt po 123 latach niewoli.
W lipcu 1921 r., tuż po swoich 90. urodzinach, Jadwiga Zamoyska została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski „za zasługi, położone dla Rzeczypospolitej Polskiej na polu działalności wychowawczej i filantropijnej”.
Zmarła 4 listopada 1923 r. w Kórniku i tam została pochowana w krypcie miejscowej kolegiaty.
Od 2012 r. Jadwidze Zamoyskiej oficjalnie przysługuje tytuł Służebnicy Bożej, aczkolwiek pierwsze działania na rzecz rozpoczęcia jej procesu beatyfikacyjnego podejmowane były już na początku lat 30. XX wieku.
Sto lat po śmierci decyzją parlamentarzystów Rzeczypospolitej Polskiej znalazła się wśród jedenaściorga patronów roku 2023.

---

Gdyby Zamoyska żyła dzisiaj, mówiłaby dokładnie to samo, co 150 lat temu. Być może zostałaby dyrektorką liceum prorodzinnego – szkoły z autorskim programem wychowawczym, realizowanym przez wybitną kadrę nauczycielską wyposażoną w nowoczesny sprzęt i najwyższej jakości wiedzę. Byłaby to oczywiście uczelnia koedukacyjna, przygotowująca zarówno mądre matki, jak i mężnych ojców dla wielu kolejnych pokoleń dumnej Rzeczypospolitej. Jej mądrość warto i trzeba na nowo odkrywać, a potem wprowadzać w życie.

Korzystałam m.in. z:
Wspomnienia Jadwigi Zamoyskiej w oprac. Marii Czapskiej, Londyn 1961,
O wychowaniu, Jadwiga Zamoyska, Lublin 2002,
Generałowa Jadwiga Zamoyska – jej życie i działalność w relacjach współczesnych, Maria Łuczak, Kórnik 2005,
Jadwiga z Działyńskich Zamoyska – niewiasta mężna, wychowawczyni mądra – komentarz Władysława Chałupki przed prezentacją tekstów Jadwigi Zamoyskiej Trzeba męstwa, trzeba cnoty… w ramach projektu Verba Sacra w Poznaniu, 2009,
Myśli wybrane, Jadwiga Zamoyska, Lublin 2013,
Jadwiga Zamoyska mówi do nas, oprac. Władysław Chałupka, Kórnik 2013


---

Jadwiga Zamoyska
o wychowaniu:


Na co nauka i wykształcenie, jeżeli im nie towarzyszy wychowanie, to jest wyrobienie zdrowego sądu, czujnego sumienia, mężnej woli i hartu duszy?
Wychowawca powinien być żyjącym wzorem tego, czego uczy, ale na to trzeba, aby pracę zaczął od samego siebie.
Kobieta, gdy jej cnoty nie dostaje, sama siebie i ognisko domowe poniżając, nie mogąc dzieciom i domownikom zaszczepić cnót, których sama nie posiada, straszną krzywdę wyrządza narodowi swemu. Jaka moralna wartość kobiety, małżonki, taki poziom moralny społeczeństwa i narodu.
Święci mieli prawie zawsze matki świątobliwe – a ludzie znakomici matki znakomite.
Jaka rola, taki owoc. Jaką ojciec dziecku swojemu da matkę, takim będzie dziecko, takim człowiek, takim chrześcijanin i obywatel.
Chłopcy wiedzieć powinni, że cokolwiek od maleństwa czynią dla wytworzenia w sobie zdrowia i sił fizycznych, czynią to równocześnie dla następnych pokoleń.
Po polsku „mąż”, „męstwo”, po łacinie „vir”, „virtus” (mąż, męstwo, cnota) jedno mają pochodzenie… By w narodzie nie brakowało mężów do rady, mężów do boju, trzeba męstwa, trzeba cnoty. O hart tedy i o cnotę starajmy się dla nas samych i dla dzieci naszych, by służąc lepiej Bogu, zdobyć dla Ojczyzny warunki lepszej przyszłości.
Dawnych naszych wojaków hufce nazywano wiarą, bo w imię wiary szli do boju i zwycięstwa. Jeżeli się chcemy na nowo ze zwycięstwem zapoznać, powróćmy do wiary ojców, zdobywając tę starodawną wiarę nauką i modlitwą.

---

Jadwiga Zamoyska
o miłości ojczyzny


Miłość Ojczyzny nie zawsze jest i nie dla wszystkich jest uczuciem wrodzonym; ona jest cnotą i jak każdej cnoty trzeba się jej uczyć i do niej wprawiać.
Czy obecny stan naszego kraju nie stąd właśnie pochodzi, że nasi sąsiedzi o wiele lepiej znali nas, niż my ich… Oni z daleka na nas sidła zastawiali, a myśmy zawsze na ślepo w nie wpadali.
Nie ma na świecie narodu, któryby tak, jak nasz, lekceważył, co własne, a tak hołdował temu, co obce.
Nie trzeba chłostać własnego narodu rózgami zbieranymi w obcych krajach: to kaleczy i obraża, a nie naprawia.
Poświęcenie jest tak od miłości nierozdzielne, tak z niej wynika, że nie  można mówić o miłości Ojczyzny, żeby nie mówić o służbie dla Ojczyzny.
Piękny i bardzo piękny nasz język! Obstawajmy przy nim, starajmy się go doskonale posiadać, szanujmy jego bogactwa, pilnujmy czystości języka jako skarbu najdroższego…
Z ojcowizn składa się Ojczyzna. Szanujmy każdą cząstkę tej ziemi po ojcach odziedziczoną; nie puszczajmy jej w obce i wrogie ręce; ratujmy to, co zagrożone.

O pracy
Praca ręczna, tak jak i praca umysłowa, same przez się wystarczyć nie mogą do osiągnięcia celu, dla którego nas Pan Bóg na świecie postawił, jeżeli im nie towarzyszy i nimi nie kieruje praca wewnętrzna czyli duchowa.
Tak jak człowiek dbały o zdrowie nie zgadza się na pożywienie nadpsute i na mieszkanie niezdrowe, tak osoba dbała o swoją moralną, duchową istotę, nie powinna otaczać się żadną brzydotą, ani nawet żadną miernością.
Nie ma lepszego sposobu ustrzeżenia się od tego, co złe, co szpetne, co marne, jak rozniecanie w sobie i wokół siebie upodobania do tego, co wzniosłe, czyste, szlachetne, prawdziwie piękne.
Narody są uleczalne, zacznijmy to leczenie od siebie samych!

---

Anna Lipczyńska
Emerytowana nauczycielka historii, założycielka XXV LO im. Generałowej Jadwigi Zamoyskiej w Poznaniu, dyrektor tej szkoły w latach 1992–2002

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki