W naszych czasach zatraciliśmy sens adoracji Najświętszego Sakramentu. Trzeba do tego powrócić – powiedział papież Franciszek do organizatorów krajowego Kongresu Eucharystycznego w Stanach Zjednoczonych.
To nie pierwszy raz, gdy papież upomina się o praktykowanie pobożności eucharystycznej. Podczas Mszy św. w uroczystość Objawienia Pańskiego w 2020 roku Franciszek mówił: „W życiu chrześcijańskim nie wystarczy wiedzieć. Nie poznamy Boga, jeśli nie wyjdziemy poza samych siebie, jeśli Go nie spotkamy i nie będziemy Go adorować. Na niewiele lub na nic zdadzą się teologia i zdolności duszpasterskie, jeśli nie padniemy na kolana; jeśli nie czynimy tak jak Mędrcy, którzy byli nie tylko mądrymi organizatorami podróży, ale byli w drodze i adorowali”.
O Eucharystii i procesji eucharystycznej pisaliśmy wprawdzie przy okazji uroczystości Bożego Ciała. Wracamy jednak w tym numerze do tego tematu, proponując naszym Czytelnikom kilka praktycznych porad dotyczących adoracji Najświętszego Sakramentu. To nie jest modlitwa łatwa, być może dlatego zbyt szybko z niej rezygnujemy. Zwłaszcza milczenie może przysparzać nam sporo problemów, gdy nasze skupienie mąci nieustannie tysiące myśli. Może urlop będzie dobrą okazją do tego, by – mając więcej wolnego czasu – przeznaczyć go w części właśnie na adorację Najświętszego Sakramentu. Modlitwę wymagającą, ale też będącą odpoczynkiem przed Tym, który jest – jakby powiedzieli mistrzowie życia duchowego.
„Kiedy adorujemy, zdajemy sobie sprawę, że wiara nie sprowadza się do zestawu pięknych doktryn, lecz jest relacją z żywą Osobą, którą się kocha. Stając twarzą w twarz z Jezusem, poznajemy Jego oblicze. Adorując, odkrywamy, że życie chrześcijańskie to dzieje miłości z Bogiem, w których nie wystarczają dobre idee, ale trzeba postawić Go na pierwszym miejscu, tak jak to czyni ktoś zakochany z osobą, którą miłuje. Taki właśnie musi być Kościół, adorujący i zakochany w Jezusie, swoim Oblubieńcu” – mówił Franciszek w 2020 roku.
Z jednej strony papież zauważa utratę sensu adoracji we współczesnym świecie. Nawet więcej, mówi, że niektórzy wierzą, że to tylko symboliczna obecność. Z drugiej strony w kolejnych kościołach otwiera się kaplice całodziennej, a nawet wieczystej adoracji. W wielu miejscach organizuje się specjalne okazje do tego, by trwać w modlitwie wobec wystawionego Najświętszego Sakramentu. Przykładem tego jest wielkopostna inicjatywa papieża „24 godziny dla Pana”. W niejednej parafii czwartki są dniem, w którym przez jakiś czas można przyjść na adorację. W tym czasie często dostępny jest również sakrament pokuty i pojednania.
Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że jesteśmy szczęściarzami, mając taki dostęp do Boga. Adoracja Najświętszego Sakramentu, która jest przedłużeniem obecności Pana w Eucharystii, jak mało która praktyka uczy istoty chrześcijaństwa. Skoro Pan jest tutaj zawsze dostępny dla drugiego, czy nie tego właśnie uczy nas Jego obecność: być zawsze dla drugiego, mieć serce otwarte dla drugiego, cierpliwie słuchać drugiego, towarzyszyć drugiemu, tworzyć klimat, w którym drugi będzie wiedział, że zawsze może przyjść i że w nas ujrzy twarz Tego, na którego my sami patrzymy? Czy adoracja nie uczy nas pierwszeństwa słuchania przed mówieniem? Czy nie uczy nas ostatecznie stawiania Boga w centrum zamiast siebie?
Jest taka anegdota z życia św. Jana Marii Vianneya. Gdy zauważył, że jeden z jego parafian wchodzi codziennie do kościoła, chwilę się modli i wychodzi, zapytał go, co w tym czasie mówi. Ten odrzekł, że nic. Patrzy na Jezusa, a On patrzy na niego. Jak dobrze być przy Kimś, nie musieć nic mówić i być przekonanym, że jest się kochanym i potrzebnym! To jest chyba najgłębsze doświadczenie płynące z adoracji Najświętszego Sakramentu.