Logo Przewdonik Katolicki

„I odpuść nam nasze winy…”

fot. Archiwum PK

Obserwowałem kiedyś człowieka, który stał przed żelazną bramką swego ogródka. Dzwonił, tarmosił i kołatał, klął i złorzeczył, bo nie mógł otworzyć. Sklął, kogo się dało, cały świat, żonę, dzieci i ustrój. W końcu, zły, usiadł. Przychodzi żona: „Co ty tu robisz?”. I awantura na całego. – „Przecież klucz masz w kieszeni!” – „Bój się Boga, co ty mówisz, jestem jeszcze przytomny…” Ale sprawdził. Klucz rzeczywiście był. Bardzo często to samo jest z łyżką cukru wsypaną nam do herbaty nie w porę, z kawą wlaną zamiast herbaty, z chlebem cieniej lub grubiej posmarowanym, z każdą rzeczą zrobioną nie tak, jak my to sobie obmyśliliśmy. Tak jest z tysiącem spraw.

Kupili ci piękny sweter, kapelusz, wstążkę czy krawat, niosą, cieszą się, ile będzie radości. Wszyscy nastawili się na radość i już wzięli z niej a conto. A tu: też mieliście co przynieść! I radość w smutek się obróciła.
Pomyślcie, ile straciliśmy w życiu czasu na likwidowanie nieporozumień? I o co właściwie nam szło? Nikt nie wie. Kto zaczął? Dawajcie go tutaj! Nie ma takich. Nie ma winowajców, bo ich w ogóle nie było. Trzeba było tylko trochę wyrozumiałości dla ludzi i cierpliwości. Trzeba było opanowania popędliwego słowa, nasmarowania gałki ocznej oliwą, aby się obracała delikatnie, na raty, a nie tak rzutowo i ze zgrzytami. Najgorsze jest bowiem „zabójcze” spojrzenie.

---

Książkę można kupić tutaj

Fragment pochodzi z książki
Ojcze nasz. Niech Modlitwa Pańska stanie się naszym chlebem powszednim,
Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2020

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki