Koncert galowy z okazji 70. rocznicy powstania Telewizji Publicznej był ciekawy z wielu powodów. TVP udało się skupić dużo gwiazd, po części bardziej historycznych niż współczesnych (Halina Frąckowiak, Krystyna Prońko), ale zważywszy na bojkotowe zapędy wielu środowisk to sukces.
Ciekawe było też coś innego. Kolejne filmiki miały konstruować opowieść o telewizji państwowej jako ciągłym bycie. O telewizji z lat 50., 60., 70. czy 80. dowiadywaliśmy się, że dała nam popularne seriale i dobranocki, relacje sportowe i Kabaret Starszych Panów. Wszystko to prawda, ale przecież tamta telewizja była też narzędziem politycznej propagandy totalitarnego systemu. O tym nie mówiono, co prowadziło do paradoksów.
Nagle pojawiała się w tej opowieści Solidarność. Słuchaliśmy piosenki Za czym kolejka ta stoi. Prońko śpiewała to w 1981 r. w ramach prosolidarnościowego musicalu i powtarzała teraz. No tak, tylko że starannie pomijano problem relacji między tamtą telewizją, dopiero co uwiarygadnianą w rocznicowym filmie twarzami popularnych prezenterów i artystów, a Solidarnością. Przecież w roku 1980, 1981, w czasie stanu wojennego, to był główny instrument jątrzącej propagandy wymierzonej już nawet nie tylko w konkretną organizację, a w wolnościowe dążenia polskiej wspólnoty.
Czy dałoby się tego paradoksu uniknąć? Możliwe, że to cena ciągłościowej fikcji. Do pewnego stopnia cena nie do uniknięcia, bo przecież Kabaret Starszych Panów jest elementem dorobku polskiej kultury, pewnie niepodzielnej. Po co godziła się na niego komunistyczna władza, nie ma już dziś znaczenia. To samo dotyczy wielu filmów czy wiekopomnych przedstawień teatru telewizji.
Naturalnie w necie natychmiast zaroiło się od analogii. „Pisowska telewizja” ma być godnym następcą tamtej propagandowej tuby. No tak, tyle że przed PiS nawiązywano do tych samych dzieł i postaci. Zarazem porównywanie obecnych Wiadomości TVP do dawnego Dziennika Telewizyjnego o tyle jest naciągane, że wtedy informacje państwowej telewizji miały monopol. Zarazem nie da się zaprzeczyć, że choć po 1989 r. kolejne orientacje polityczne i ideowe przejmowały TVP i używały dla swoich celów, pewnie PiS pobił rekordy propagandowej gorliwości. W przekonaniu, że rządzi w oblężonej twierdzy, świat mediów komercyjnych jest przeciw niemu, więc w stężonej propagandzie cała nadzieja.
W moim przekonaniu to przeświadczenie błędne i szkodliwe. Toksyczność TVP to element psucia państwa i psucia publicznej debaty. Ona jest coraz gorsza także z tego powodu.
Co napisawszy, wyrażę jednak obawę o to, co stanie się dalej. Donald Tusk obiecuje po wyborach wygranych przez opozycję szybkie i bezwzględne czyszczenie po rządach PiS. Jednak na straży rozmaitych instytucji w obecnym kształcie, także personalnym, będzie przez jeszcze dwa lata stało weto prezydenta Andrzeja Dudy. Nie bardzo widzę możliwość natychmiastowego legalnego przejęcia obecnej TVP.
Pozostanie niejasna wizja zniszczenia mediów publicznych. Czy można to zrobić bez ustawy? Na pewno można próbować je zniszczyć finansowo. Być może także sprzedać prywatnemu inwestorowi, choć w takim przypadku chyba trzeba by zmian prawnych.
Odruch polityków opozycyjnych po trosze rozumiem. TVP ich nie rozpieszczała, nawet nie udawała neutralności. Tyle że media publiczne to także programy promujące kulturę, również wysoką, to wartościowe filmy czy przedstawienia teatralne. Media komercyjne takich rzeczy nie produkują. Ich wyrzucenie na śmietnik byłoby niepowetowaną stratą. Skoro doceniamy nawet kulturotwórczą rolę telewizji peerelowskiej, czy możemy sobie na to pozwolić?