Nie jest łatwo zrelacjonować początek życia Stanisława Witkiewicza, który był dziewiątym dzieckiem swoich rodziców. Już choćby liczba rodzeństwa sprawia, że bacznie trzeba obserwować rodzinne relacje. Urodził się w 1851 r. na Żmudzi w Poszawszu, w majątku rodziców.
Patriotyczna rodzina
Witkiewiczowie herbu Nieczuja pochodzili z rozgałęzionej rodziny zasiedziałej na Żmudzi co najmniej od XVI w.
Rodzinne legendy miały duże znaczenie w wychowaniu młodych Witkiewiczów. Tak jak ta o wuju, Janie Witkiewiczu, zwanym Prosperem, który wsławił się założeniem tajnej organizacji „Czarni bracia”, za co został skazany na śmierć, a ze względu na młody wiek – zesłany w głąb Azji. Tam poznał kilka dalekowschodnich języków i prowadził dla Rosji misje dyplomatyczne, m.in. w Afganistanie. Ze względu na tajemnicze okoliczności śmierci i podejrzenie o próbę wywołania konfliktu rosyjsko-angielskiego nazwany został „Wallenrodem”.
Ignacy i Elwira z Szemiothów Witkiewiczowie dbali, by w ich domu panowała patriotyczna atmosfera. Nie był to jednak tylko emocjonalny klimat, ale też aktywna postawa. Bo przecież połowa XIX w. to trwające już kolejną dekadę zabory, kolejni zmieniający się w mocarstwach władcy. Ojciec Ignacy był pasierbem Józefa Narbutta – bohaterskiego dowódcy powstania listopadowego na Żmudzi. Sam uczestniczył w tym zrywie jako siedemnastolatek, zresztą pod wodzą swego ojczyma. Matka Emilia bohatersko spiskowała w trakcie powstania styczniowego. Sam nasz bohater, mimo młodego wieku, brał udział w tajnych misjach jako kurier. Działalność rodziny w czasie powstania została ukarana. Odebrano im cały majątek i zesłano na Sybir – nie tylko Ignacego i Elwirę, ale też ich dzieci.
Na emigracji
Rodzina Witkiewiczów trafiła do Tomska, położonego w zachodniej Syberii. Ich podróż, dzięki rodzinnym zabiegom, przebiegła we w miarę komfortowych, jeśli można tak powiedzieć w tej sytuacji, warunkach. Po prostu część trasy mogli odbyć powozami, a nie jak to się zdarzało – pieszo. Nie byli jedyną polską rodziną w tych okolicach, przez co wśród polskich wygnańców zakonserwował się pewien sposób myślenia o ojczyźnie i romantyczna perspektywa wolności.
Młodzież mogła przysłuchiwać się rozmowom starszych o tym, co – jak się wydawało – utracono na wiele lat. Stanisław zaprzyjaźnił się w Tomsku z Konradem Prószyńskim, synem Stanisława Antoniego Prószyńskiego, fotografika, który został tam zesłany jeszcze przed wybuchem powstania na Litwie. Edukacja młodzieży była zasadniczo w rękach ich rodziców – karą za wcześniejsze przeciwstawienie się władzy było także pozbawienie prawa do edukacji. Chłopcy korzystali więc z nieregularnych wykładów emigrantów, ale też czerpali wiedzę z tego, co ich otaczało – w czasie zabawy czy zwiedzania okolicy. Stanisław miał z kolei okazję rozpocząć szkolenie swoich umiejętności w zakresie rysunku. Z natury rysował pod okiem litografa Juliusza Volkmara Flecka. Ten jednak orzekł w pewnym momencie, że uczeń przerósł mistrza. Po czterech latach Stanisław i Konrad podjęli decyzję – opuszczą Tomsk i w Petersburgu postarają się o uwolnienie swoich rodzin.
Witkiewiczom udaje się powrócić na jesieni 1868 r., jednak już bez ojca. Ignacy nie zniósł trudu podróży. Odtąd rodzina Witkiewiczów żyć będzie w pewnym rozproszeniu – Stanisław wyjechał do Krakowa, a potem do Warszawy. Po tym, co słyszał wśród zesłańców na Syberii, liczył, że w kraju wciąż będą żywe nastroje narodowowyzwoleńcze. Musiał się jednak rozczarować, bo nikt nie palił się wtedy do zrywów, zaczęła kiełkować praca u podstaw i postawy pozytywistyczne. Sam Stanisław próbuje swoich sił i zdaje egzaminy na petersburską Akademię Sztuki. Wtedy jednak zaczynają się kształtować jego antyakademickie poglądy, dlatego więcej czasu poświęca na samokształcenie niż na uczestniczenie w planowanych wykładach. Jego matka odziedzicza spadek i wakacje spędzać będą w majątku w Urdominie.
W 1871 r. Witkiewicz wyjeżdża na studia do Monachium, wówczas ważnego ośrodka sztuki, dzięki bogactwu i zamiłowaniu władców Bawarii do tworzenia galerii. Tamtejsza Akademia przyciągała młodych polskich twórców: Maksymiliana i Aleksandra Gierymskich, Adama Chmielowskiego, Henryka Siemiradzkiego, Józefa Chełmońskiego. Żyli oni w większości biednie. Również i tutaj na studia Witkiewicz poświęca ledwie sześć tygodni, ale nawiązane przyjaźnie, pierwsze próby literackie, zetknięcie się z zachodnim podejściem do sztuki będzie ważnym punktem kształcenia się osobowości tego twórcy.
Gdy wróci do Warszawy, w połowie lat 70. XIX w., oprócz twórczości malarskiej, będzie przenikliwym krytykiem sztuki, a lista jego przyjaciół znana jest nam dziś z podręczników historii i literatury: byli to m.in. Henryk Sienkiewicz i Helena Modrzejewska. W Warszawie nadejdzie również okres stabilizacji życiowej. Po sześciu latach narzeczeństwa bierze ślub z Marią Pietrzkiewiczówną, matką Witkacego. Mimo gruźlicy, która utrudniała w tamtych czasach funkcjonowanie, prowadzi aktywne życie.
Długa biografia
By poznać te i inne etapy życia twórcy stylu zakopiańskiego, zachęcam do sięgnięcia do wydanej właśnie biografii Witkiewicz, ojciec Witkacego autorstwa Natalii Budzyńskiej. Pokazuje ona, jaki wpływ miała na niego wędrówka rodziny Witkiewiczów i życie na emigracji. Jak bardzo zmieniał się świat, w którym Witkiewicz się obracał. Przed jakim wielkim zadaniem stawał, gdy jako krytyk sztuki sprzeciwił się stylowi historycznemu, który – jak uważał – służy jedynie przedstawieniu „historycznych anegdot”, a nie odnosi się do natury.
Natalia Budzyńska korzysta z licznych źródeł, przede wszystkim bardzo bogatej korespondencji Witkiewicza, pokazując nam nie tylko fakty, ale też klimat, nastrój, konteksty jego działań. Już jako dojrzały człowiek poznaje on Zakopane, gdzie osiada ostatecznie w 1891 r. i oddaje się bodaj swemu największemu dziełu – stylowi zakopiańskiemu. Najpierw nieśmiało poznaje górali, ich język, zauważa ich sztukę, a następnie śmiało kreśli ideę stylu narodowego, której będzie największym piewcą. Przez lata będą zgłaszali się do niego ludzie, pragnący jego porady w zaprojektowaniu domu, pensjonatu czy kaplicy, a nawet tak drobnych sprzętów jak półka czy kredens. On sam mnóstwo serca włożył w zaprojektowanie kościoła parafialnego w Zakopanem i Muzeum Tatrzańskiego.
Z tej biografii dowiemy się, jak wiele trudności musiał Witkiewicz pokonać, by przekonać do swoich pomysłów. Odkryjemy też meandry jego artystycznej osobowości, poznamy skomplikowane życie osobiste i – nieco wbrew tytułowi – poznamy go nie tylko jako „ojca Witkacego”. Choć nie zabraknie również przedstawienia jego oryginalnych poglądów na wychowanie i niełatwych relacji z synem. Prześledzimy trasy jego podróży, także tej już ostatniej, do Lovran, gdzie umiera w 1915 r. To jednak nie tylko dokument o człowieku czy artyście, ale też bogate świadectwo pewnej epoki i niemałego fragmentu polskiej historii sztuki.
---
Witkiewicz, ojciec Witkacego,
Natalia Budzyńska,
Znak 2022