Logo Przewdonik Katolicki

Błogosławiona bezczelność

Michał Paluch OP
Fot. Ashish Thakur/Unsplash

Czy mam odwagę przyjść z moją przegraną do Boga??

Faryzeusz i celnik wchodzą do świątyni, aby się modlić. Modlitwa pierwszego, podobnie pewnie jak w wypadku brata syna marnotrawnego, polega na porównywaniu się z innymi. „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni…”. Faryzeusz akceptuje siebie dzięki temu, co ocenia w sobie jako lepsze niż to, co widzi w innych. Od powodzenia tego porównania zależy jego życie. Dzięki Bogu, jako stróżowi porządku, według którego dokonuje się porównania, może mieć satysfakcję z sukcesu, może czerpać przyjemność z chodzenia spać z czystym sumieniem.
Celnik nie ma odwagi spojrzeć w górę. Nie ma odwagi dokonywać porównań. Zbyt dobrze wie, co one musiałyby znaczyć: współpracujący z Rzymianami zdrajca własnego narodu, złodziej. Podejmuje więc ryzyko, podobnie jak syn marnotrawny, zwrócenia się bezpośrednio do Boga. Jego jedyną szansą jest to, że Bóg nie będzie porównywał go z innymi i zechce osądzić go z miłosierdziem.
Jak to ocenić? Przyzwyczailiśmy się oczywiście – zgodnie z wymową opowieści – stawać po stronie celnika. Ale czy to nie faryzeusz jest naprawdę pokorny? Jest przecież właściwie czymś bezczelnym odwoływać się bezpośrednio do Boga, uciekając od porównań z tymi, którzy są do nas podobni. Jak można domagać się przygarnięcia przez Boga, pomijając ludzkie miary i skale? Czy nie przypomina to łamania procedur – odwoływania się do najwyższej instancji, kiedy wszystko wydaje się doskonale wpisywać w kompetencje instancji niższej?
Okazuje się jednak, że Bóg, którego obecność przynosi w sobie Jezus, chce właśnie takiej bezczelności, czy może raczej odwagi z naszej strony. Chce, byśmy nie lękali się odwoływać bezpośrednio do Niego, gdy przychodzimy z pustymi rękami, przynosząc ze sobą gorzką wiedzę syna marnotrawnego, że nie zasługujemy, by być przyjętym przez Niego. Chce, byśmy zaufali, iż Ojciec mimo wszystko nas przyjmie. Czy istnieje zresztą cokolwiek, co jest zasługą godną bycia przyjętym przez Boga – obdarowania nas Jego życiem? Największym błędem faryzeusza było z pewnością to, że tak właśnie wydawał się myśleć.
Strzeżmy się jednak łatwego potępiania faryzeusza. I od niego możemy się czegoś ważnego nauczyć. Jego modlitwa zaczyna się przecież od „Boże, dziękuję Ci”. Jak często tak zaczynamy naszą modlitwę?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki