Przygotowywał się Pan do pracy w biznesie, który w centrum uwagi stawia zysk. Tymczasem z pasją zaangażował się Pan w ruch konsumentów. Skąd taki wybór?
– Przez wiele lat studiowałem biznes, potem pracowałem dla dużej korporacji. Nie była to praca dająca satysfakcję. Widziałem też rzeczy, które wskazywały na brak uczciwości mojego pracodawcy i nie chciałem w tym uczestniczyć. Szukałem pracy z misją. Moja mama była zaangażowana w ruch konsumencki. Zacząłem się zastanawiać, czy jest w tej dziedzinie przestrzeń dla mnie. Znalazłem ją, tworząc program certyfikacji umów konsumenckich, który miał łączyć biznes z konsumentami. Okazało się, że pracując w ochronie konsumentów można robić ciekawe rzeczy i jednocześnie pomagać ludziom, dlatego założyłem Fundację Konsumentów. Praca umożliwia mi połączenie mojej wiedzy i doświadczeń biznesowych z sercem do działań społecznych.
Jak duże są różnice w świadomości konsumentów w Polsce i w innych krajach?
– W 1962 r. John F. Kennedy powiedział: „Konsumenci to, z definicji, my wszyscy. Jest to największa grupa ekonomiczna, mająca wpływ i równocześnie poddana wpływom niemal każdej publicznej i prywatnej decyzji ekonomicznej. Mimo to, jest to jedyna ważna grupa (...), której opinie są rzadko brane pod uwagę”. Trudno się z tym nie zgodzić również dziś.
Duża, niejednorodna grupa, jaką są konsumenci, może uzyskać podmiotowość wtedy, gdy ma silną reprezentację w postaci organizacji konsumenckich. W krajach, w których dzięki dofinansowaniu ze środków publicznych rozwinęły się silne organizacje, konsumenci są bardziej świadomi swoich praw. Dokonują bardziej racjonalnych wyborów mając do dyspozycji wyniki testów porównawczych produktów; odzyskują należne im rekompensaty z tytułu stosowania nieuczciwych praktyk itd.
Jakiś przykład?
– W zeszłym roku włoska organizacja konsumencka wygrała postępowanie grupowe przeciwko Volkswagenowi w tzw. dieselgate. Dzięki temu ok. 3300 euro trafi do każdego z ponad 63 tys. konsumentów, którzy przystąpili do pozwu zbiorowego. Niestety, środki dostępne dla polskich organizacji konsumenckich są ponad 100 razy niższe niż dla liderów w Europie (wg badania Consumer Scoreboard). Te same badania pokazują, że polscy konsumenci wiedzą, że mają jakieś prawa, ale nie bardzo wiedzą jakie. Większość z nich nie wie, że jeśli towar się popsuje to nie jest potrzebna gwarancja, żeby w ciągu dwóch lat od jego otrzymania reklamować go u sprzedawcy. Egzekucja prawa w Polsce jest niższa niż średnia w Europie.
Jak Pana fundacja pomaga nam dbać o nasze interesy?
– Na stronie konsumenci.org można znaleźć wiele informacji o tym, jak zadbać o swoje interesy. Zamieszczone są tam artykuły, wzory pism, a także raporty z badań. Istnieje też strona porady.konsumenci.org, gdzie w kilka minut można znaleźć odpowiedź, jak rozwiązać problem z zakupionym towarem. Oferujemy aplikację mobilną, w której można zgłaszać nieuczciwe praktyki handlowe, tak, żeby przedsiębiorcy nie czuli się bezkarni. Te wszystkie narzędzia dostępne są za darmo. Mamy też coś dla przedsiębiorców, którzy chcą uczciwie prowadzić swój biznes, choćby kurs dostępny na elearning.konsumenci.org, który pomoże działać zgodnie z prawem konsumenckim.
Wśród katolików, którzy najszybciej porzucają dziś praktyki religijne, jest spora grupa tzw. konsumentów religijnych. Jak świeckiego „konsumenta usług kościelnych” przekonać do tego, że bierność absolutnie nie jest ewangeliczna?
– W młodości sam byłem kimś w rodzaju „konsumenta usług kościelnych”. Doprowadziło mnie to do porzucenia praktyk religijnych. Nie rozumiałem, że do kościoła nie idę po to, by konsumować jakieś usługi, ale po to, żeby się z Kimś spotkać. Z doświadczenia wiem, że jeśli otworzę się na to spotkanie i nie będę w tym bierny, to do niego dojdzie! Upodmiotowienie zaczyna się od mojej decyzji, że wybieram Boga. Bo On już dawno nas wybrał – i tylko na to czeka! Wiara to dla mnie przede wszystkim kwestia osobistej relacji z Bogiem. Bez tej relacji nie ma podmiotowości.