Wielka Boga Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico - tymi słowami król Jan Kazimierz rozpoczął swoje śluby, klęcząc 1 kwietnia 1656 roku we lwowskiej katedrze przed wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej. Mszę św. sprawował ówczesny nuncjusz apostolski w Polsce bp Pietro Vidoniego, a tekst wygłoszonego przez monarchę ślubowania napisał jezuita, misjonarz i kaznodzieja ks. Andrzej Bobola, który rok później, torturowany okrutnie przez Kozaków, zginął męczeńską śmiercią podczas Powstania Chmielnickiego. W katedrze lwowskiej jego słowami król Jan Kazimierz dziękował Matce Bożej za ocalenie Jasnej Góry przed szwedzkim potopem. W Jej opiekę oddawał siebie i królestwo polskie, ślubując, że gdy tylko nastanie upragniony pokój, ulży nieszczęsnej doli kmieci „aby lud Królestwa mego od niesprawiedliwych ciężarów i ucisków wyzwolić”. Ale gdy w rozdartej wewnętrznie i zrujnowanej wojnami ojczyźnie pokój w końcu nastał, Jan Kazimierz z powyższych obietnic się nie wywiązał. Trzysta lat później ojcowie paulini powrócili do królewskiego ślubowania, proponując polskim biskupom jego odnowienie i prosząc o napisanie tekstu więzionego wówczas w Komańczy kard. Stefana Wyszyńskiego. Ten jednak kategorycznie odmówił.
Paweł Apostoł też pisał z więzienia
Dlaczego prymas nie chciał się zgodzić i co ostatecznie go przekonało, mówił ks. prof. Bogdan Czyżewski w kolejnym z cyklu wykładów o Prymasie Tysiąclecia, odbywających się co miesiąc w Gnieźnie oraz Wągrowcu, i stanowiących owoc jego badań naukowych z zakresu teologii i historii Kościoła. Jak mówił, sama myśl o takich ślubach nie była prymasowi obca. Tego typu refleksje przychodziły mu do głowy już w Stoczku Warmińskim i Prudniku Śląskim. Gdy znalazł się w Komańczy, tak blisko granicy ze Związkiem Radzieckim, sądził, że może zostać tam przewieziony i uwięziony. Kiedy więc generał paulinów o. Alojzy Wrzalik i przeor Jasnej Góry o. Jerzy Tomziński zwrócili się do niego z prośbą o napisanie ślubów, kard. Wyszyński zdecydowanie odmówił. Nie uległ też prośbom najbliższych współpracownic z Instytutu Świeckich Pomocnic Maryi (dziś Instytut Prymasa Wyszyńskiego) – Marii Okońskiej, Marii Wantowskiej i Janiny Michalskiej. Nie chciał, by tak ważny tekst powstał w więzieniu i wyszedł spod pióra kogoś, kto nie jest fizycznie wolny. Zgodził się dopiero, przekonany argumentem, że najpiękniejsze listy św. Pawła Apostoła również powstały w więzieniu. Śluby napisał w jedną noc. 16 maja 1956 r., dokładnie o 7.00, położył przed modlącą się w kaplicy w Komańczy Marią Okońską tekst opatrzony tytułem „Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego”. Nie jest przypadkiem, że wybrał ten właśnie dzień - wspomnienie św. Andrzeja Boboli, który napisał śluby Jana Kazimierza. Plik ręcznie zapisanych kartek zaczynał się od słów „Wielka Boga-Człowieka Matko! Królowo świata i Polski Królowo!”. Rękopis przepisała na maszynie jedna z mieszkających w Komańczy sióstr nazaretanek. Na Jasną Górę dostarczyła go ukradkiem Janina Michalska. „Wsadziłam przesyłkę po babsku, za bluzkę, i pojechałam” - wspominała później. Z Jasnej Góry powielony tekst ślubów trafił do wszystkich proboszczów w Polsce. Ustalono datę uroczystości na 26 sierpnia. Władza ludowa nie od razu wydała zgodę na jej zorganizowanie. Zrobiła to dopiero po usilnych staraniach i naciskach. A co z oryginalnym rękopisem prymasa? Został spalony w piecu w Komańczy niedługo po przepisaniu. Nie chciano, by wpadł w ręce komunistów.
Tłum nawrócił biskupów
Prymas, układając Jasnogórskie Śluby, chciał, by składał je naród polski, a nie ktoś w imieniu narodu, jak to miało miejsce we Lwowie. Jak tłumaczył ks. Czyżewski, ich treść nawiązuje do obietnicy zachowania religii, moralności i kultury wyrosłej z chrześcijaństwa. Miały one stać się programem życia osobistego, rodzinnego i społecznego Polaków. Wspomnianego 26 sierpnia 1956 r., w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, na Jasnej Górze zebrały się prawdziwe tłumy. Ocenia się, że w Mszy św. na wałach uczestniczyło ponad milion pielgrzymów. Z wiernymi byli księża i biskupi. Nieobecność prymasa Wyszyńskiego podkreślał wymownie pusty fotel z jego herbem i bukietem biało-czerwonych róż. Wniesiono obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Biskup Michał Klepacz, pełniący w czasie uwięzienia prymasa funkcję przewodniczącego KEP, głośno i wyraźnie odczytał rotę ślubów, a zgromadzone rzesze wiernych jednogłośnie odpowiadały: „Królowo Polski, przyrzekamy”. „Byleby tylko Matka Najświętsza te Śluby usłyszała” – pisał wcześniej prymas, instruując, że w razie przeszkód ze strony władzy rotę ślubów ma odczytać generał paulinów lub ktokolwiek inny. Gdy na Jasnej Górze milionowy tłum składał przyrzeczenie, kard. Wyszyński w Komańczy celebrował Mszę św. w intencji Polski i powtarzał te same słowa przed wizerunkiem Czarnej Madonny. – Z prymasowskich zapisków wynika, że nie wszyscy byli pozytywnie nastawieni do Jasnogórskich Ślubów Narodu – mówił w czasie wykładu ks. prof. Bogdan Czyżewski. W swoich codziennych zapiskach, które prowadził regularnie niemal do śmierci, pod datą 31 grudnia 1956 r. kard. Wyszyński wspominał: „Musiałem wyrzec się Jasnej Góry, by mogła być pełna chwała Jasnej Góry. Musiałem patrzeć na ludzi, którzy mogli działać na chwałę Królowej Polski, a nie działali, pełni lęku. A jednocześnie mogłem w skrytości kierować pracami przygotowawczymi do przyrzeczeń jasnogórskich. Pomimo mego nacisku księża biskupi nie włożyli w sprawę serca. Dopiero widok tłumów w dniu 26 sierpnia br. pod wałami nawrócił ich. Ale nie było to skuteczne nawrócenie, gdyż w swoich kuriach tylko kilku wydało zarządzenia skuteczne (…) A pomimo tego oporu Bóg zwyciężył przez Królową Matkę. Niezwykłe przemiany w kraju, chociaż pełne jeszcze powikłań i przejawów złych mocy, są przecież owocem hołdu narodu złożonego Maryi na Jasnej Górze”.
Największe zadanie przed nami
Kilka dni po uroczystościach jasnogórskich kard. Wyszyński napisał komentarz do ślubów, zapoczątkowując tym samym ideę tzw. Wielkiej Nowenny. Jej celem było kompleksowe przygotowanie wiernych do przeżycia wielkiego wydarzenia, jakim było zbliżające się tysiąclecie chrztu Polski. – Prymas zdawał sobie sprawę z tego, że po wojnie Polska znalazła się w orbicie wpływów ideologii marksistowskiej, w której kwestionowało się to wszystko, co kojarzy się z religią, a zatem odrzucano Boga i Jego istnienie, sprzeciwiano się życiu pozagrobowemu i nieśmiertelności duszy – mówił ks. Czyżewski. Swoistym obrazem takich poglądów mogą być słowa Lenina, który mówił, że religia to opium dla ludu, rodzaj duchowej gorzałki, w której niewolnicy kapitału topią swe ludzkie oblicze, swoją potrzebę życia, by choć trochę było godne człowieka. Prymas Wyszyński doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa programowej ateizacji i laicyzacji polskiego społeczeństwa. „Największe zadanie jest przed nami. Jest ono zaledwie zaczęte. Ma być teraz spełnione. Śluby złożone muszą być wykonane!”- mówił podczas jednego z kazań w Gnieźnie. Przygotowując dziewięcioletni program Wielkiej Nowenny chciał więc czegoś więcej niż tylko przygotowania Polaków do uczczenia Milenium Chrztu Polski. Czego? O tym w następnym numerze „Przewodnika Katolickiego”.