Logo Przewdonik Katolicki

Impuls do nowego poukładania świata

Małgorzata Bilska
Rys. Z. Komorowska/PK

Rozmowa z ks. Krzysztofem Ołdakowskim SJ, szefem Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego

Papież był z kilkudniową wizytą w Kazachstanie, gdzie wziął udział w Kongresie Przywódców Religii Światowych i Tradycyjnych. Jak Ojciec skomentuje to, co się tam wydarzyło?
– Papież zaznaczył, że droga dialogu międzyreligijnego pozostaje konieczna i nieodwracalna dla budowania pokoju. To się wiąże z odrzuceniem rygorystycznej i fundamentalistycznej wersji religijności, która zamyka się na innych, postrzega ich jako wrogów. Religie są ważne, ponieważ stawiają dobro człowieka na pierwszym miejscu, przed polityką i ekonomią. Przypominają o transcendencji i braterstwie, czci dla Najwyższego oraz akceptacji bliźniego.
Franciszek i przywódcy religijni chcą dać impuls do nowego poukładania świata. Trzeba, aby za wzniosłymi deklaracjami szła konkretna odpowiedzialność za podjęte decyzje. Istotne jest upowszechnianie ducha braterstwa na poziomie pojedynczych wyznawców i wspólnot. Ważny byłby tu głos liderów duchowych, którzy odcinają się od działań grup ekstremistycznych, traktujących religię instrumentalnie, do walki z innymi. Potrzebny jest wyraźny sygnał reprezentantów większości wyznaniowych w obronie prześladowanych w ich krajach mniejszości. Wszystkie religie powinny wspólnie bronić wolności religijnej, a nie tylko każdy w swoim imieniu, na swoim „polu”.

W trzecim dniu pielgrzymki w katedrze Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Nur-Sułtanie Franciszek poświęcił obraz Matki Bożej Wielkiego Stepu. W słowie, które wygłosił, wspomniał o Polaku, bł. ks. Władysławie Bukowińskim. Kim on był?
– Świadectwo wiary i duszpasterskiej troski ks. Bukowińskiego zapisało się na trwałe w pamięci katolików w Kazachstanie. Stał się dobrowolnie oskarżonym, zesłańcem i pozostał ze swoimi do końca. W 1955 r. odmówił repatriacji do Polski, ponieważ uważał, że jest potrzebny na miejscu wśród deportowanych i ich potomków. W łagrach i więzieniach spędził 13 lat, 5 miesięcy i 10 dni. Po kilkunastogodzinnej morderczej pracy odwiedzał chorych w więziennym szpitalu, umacniał towarzyszy niedoli w wierze, udzielał sakramentów, prowadził rekolekcje w różnych językach. Po odbyciu kary kontynuował pracę duszpasterską w Karagandzie: w prywatnych domach odprawiał Msze św., katechizował i udzielał sakramentów. Przejawiał wielką troskę o ludzi, którzy byli daleko od Kościoła. Szydzili z niego, drwili, źle mu życzyli. Tworzył model duszpasterstwa poprzez przyjaźń i osobisty kontakt. To podnosiło na duchu, tworzyło więzi społeczne. Przymnażało wiary i męstwa.

W Kazachstanie od lat posługuje sporo polskich księży. Dlaczego zatem w Polsce panuje przekonanie, że polski Kościół nie jest misyjny?
– Po upadku bloku sowieckiego otworzyło się pole dla ewangelizacji, którą w naturalny sposób podjęły Kościoły kulturowo bliskie krajom Europy Wschodniej. Z drugiej strony pojawiła się potrzeba wznowienia posługi duszpasterskiej wśród potomków dawnych polskich zesłańców. Dzisiaj coraz bardziej sobie uświadamiamy, że posłanie misyjne dotyczy absolutnie wszystkich członków Kościoła i obejmuje wszystkie charyzmaty.
Tamtejszy Kościół żyje w stepie i jest misyjny sam w sobie, skierowany do wszystkich tamtejszych kultur i tradycji. Misyjny jest też Kazachstan, który tworzy most pomiędzy Europą i Azją. Łączy dwa kontynenty. Wschód i Zachód. Jest krajem spotkania.

Jego mieszkańcy należą do ponad 130 narodowości, wyznają różne religie. Jakie znaczenie ma wizyta papieża dla katolików, którzy są tam mniejszością?
– Papież zdobył serca Kazachów znajomością ich historii i tradycji. W jednym z przemówień nawiązał do największego kazachskiego poety, do narodowego instrumentu. Odwoływał się do symboli, na przykład do flagi państwowej. Widać było, że po prostu chciał ich poznać.
Dla kazachskiego Kościoła wizyta papieża była ważna. Jest mały, a został zauważony. Pielgrzymka Franciszka uświadomiła tej wspólnocie, że jest częścią wielkiej, globalnej wspólnoty Kościoła powszechnego. W jednym z wystąpień papież powiedział, że bycie maluczkimi jest pierwszym błogosławieństwem, ponieważ małość otwiera nas na moc płynącą z Boga. Kościół nie może swojego działania oprzeć na własnej sile i liczebności. Jest jak zaczyn w cieście i jak najmniejsze z nasion wrzuconych w ziemię.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki