Alkohol jest tak silnym elementem naszej kultury, że całkowite wyeliminowanie go z życia nie wchodzi w grę. I to nie tylko z powodów finansowych, bo przecież sprzedaż napojów alkoholowych przynosi gigantyczne zyski. Niezależnie od tego, czy kraj doświadcza wzrostu gospodarczego, czy mierzy się z kryzysem, a portfele obywateli są grube od banknotów, czy dźwięczy w nich bilon – butelki z alkoholem trafiają do koszyków z zakupami.
Lekcja z prohibicji
Gdyby pojawił się ktoś o wielkim autorytecie, kto nie bałby się utraty władzy w wyborach i na przykład wprowadził zakaz konsumpcji alkoholu, skończyłoby się to zapewne tak, jak słynna prohibicja w Stanach Zjednoczonych wprowadzona w latach 1919–1933. Nazwano ją szlachetnym eksperymentem – i realnie nim była. Zakazano produkcji, sprzedaży i transportu wyrobów alkoholowych na terenie całego kraju. Gwarantowała to 18. poprawka do konstytucji. Ustawodawca był naprawdę zdeterminowany i miał społeczne poparcie.
Jak wiemy, to nie zaborca rozpijał Amerykanów, alkohol nie był narzędziem do eliminacji narodu… Było dokładnie odwrotnie – biali kolonizatorzy używali tzw. wody ognistej (jak nazywano rum, whisky itd.) jako waluty w wymianach handlowych z członkami plemion rdzennych mieszkańców Ameryki. Ci niezwykle szybko się uzależniali, bo ich organizmy, przystosowane do miejscowych narkotyków, do innej tradycji, inaczej alkohol trawiły (inny metabolizm występuje też zresztą u kobiet, które piją coraz więcej, nie zdając sobie z tego sprawy).
Decyzja o prohibicji, choć szlachetna i pełna dobrych intencji, okazała się chybiona. Spowodowała powstanie ogromnego alkoholowego podziemia, wzrost przestępczości i hipokryzji. W wielkich miastach działały nielegalne kluby, gdzie można było pić, a rynek kwitł. Nieoficjalnie. Kiedy nastał Wielki Kryzys, 18. poprawkę zniesiono. Warto natomiast pamiętać, że i dziś Stany Zjednoczone mają dużo bardziej restrykcyjny stosunek do produkcji i spożywania alkoholu niż Polska.
U nas prawo pozwala pić alkohol po skończeniu 18. roku życia – to oczywiście teoria, bo ekspedientka czy barman nie zawsze sprawdzają młodej klienteli dowody tożsamości. W USA granicą wieku dopuszczającą picie alkoholu jest 21 lat. I nawet wtedy, gdy złamie je w zasadzie dorosła, dziewiętnastoletnia córka prezydenta, ponosi tego konsekwencje.
„Spróbuj, tylko się nie upij!”
Państwa stosują różną politykę ograniczeń spożywania alkoholu. Czasem jest on reglamentowany. Ograniczenia dotyczą godzin, w jakich jest on sprzedawany w sklepach, serwowany w barach, restauracjach i pubach. Ograniczenia dotyczę konkretnych grup, szczególnie narażonych na szkodliwość picia – jak choćby kobiety w ciąży (wbrew potocznym wyobrażeniom nawet lampka wina szkodzi dziecku, rosnącemu w organizmie matki).
Są kampanie społeczne skierowane do przyszłych matek, do kierowców (alkohol upośledza reakcje organizmu, znacząco spowalnia funkcjonowanie układu nerwowego, szybkość reakcji, ocenę sytuacji itd.). Młodzież szkolna bierze udział w realizowanych w placówkach dydaktycznych programach profilaktycznych, których jest sporo, a niektóre są naprawdę niezłe.
Tylko czy wobec łatwej dostępności alkoholu, jego niskiej ceny i dość powszechnego przyzwolenia całego kulturowego otoczenia, może to mieć wpływ na postawy młodzieży wobec trunków? Przecież młodzież kocha zakazy, których łamanie wiąże się z poczuciem wejścia w dorosłość! A dorośli nie tylko z uśmiechem przymykają oko, ale sami, na co dzień, są wręcz „fantastycznym” wzorcem do naśladowania. Mówią jedno, robią drugie, oczekując, że dzieci będą mądrzejsze. To oni sami są najlepszą reklamą i promocją picia alkoholu.
Wbrew pozorom to wcale nie rówieśnicy są osobami, które prowadzą do tzw. alkoholowej inicjacji. Najczęściej to członkowie rodziny namawiają do pierwszego kontaktu z alkoholem. Może nie mama czy tata, ale już dziadek, babcia, wujek lub ciocia, kuzyn albo inna krewna, poklepując żartobliwie po ramieniu podczas rodzinnej uroczystości takiej jak wesele czy imieniny, mówią: „Spróbuj, tylko się nie upij!”. Niech dziecko wie, jakie to dobre! Kiedy dorośnie, będą pić razem w rodzinnym gronie. To tylko kwestia… prawa do dorosłości. Picie piwa czy kolorowych drinków (to preferują młodzi) zaczyna się w ten sposób stawać symbolem bycia dorosłym, decydowania o sobie. Naprawdę nie da się inicjować dojrzałości, dorosłości, inaczej?
Bunt mile widziany
To członkowie rodziny uczą dzieci wszystkich mitów na temat rzekomego pozytywnego wpływu alkoholu na zdrowie. Kiedy zapytamy nastolatków, dlaczego sięgają po alkohol, mają mnóstwo „argumentów”, których nie wyczytali w książkach. Z koronnym – alkohol służy zdrowiu! Pomaga na nerki, na żołądek, który lepiej trawi pokarm, na stres, na mózg, bo się relaksuje… Wystarczy wtedy zapytać: komu z was lekarz zapisał piwo na receptę? Zapada cisza. Ale skoro dorośli piją „dla dobra nerek”, to co im dadzą zakazy?
Tym bardziej, że pozytywne skojarzenia z alkoholem płyną też z reklam. Producenci wiedzą, jak do młodych trafić. Reklamy piwa są na stadionach. Jeśli piwo reklamuje zawodowy sportowiec, którego sukcesy dzieci podziwiają, to jaki sens mają same zakazy prawne? Zamiast „sport to zdrowie” młodzież dostaje przekaz „piwo do zdrowie”. I umyka jej fakt, że alkoholizm jest ciężką, śmiertelną, a co najważniejsze demokratyczną chorobą i naprawdę niszczy zdrowie, a nawet zabija. Tu kolejny mit: to może się przytrafić nielicznym, którzy pić nie umieli – my mamy mocną głowę, jesteśmy odporni… Jeśli naprawdę nam zależy, aby nasze dzieci żyły w świecie, w którym nie będą narażone na alkoholizm i inne tragiczne skutki nadużywania alkoholu, musimy zrobić więcej niż raz do roku „pomaglować” temat pod koniec wakacji.
Problem polega na tym, że picie jest po prostu normalne. Normą nie jest abstynencja. Młody człowiek, który szuka akceptacji grupy, nie może sobie często „pozwolić” na bycie nienormalnym, pod prąd, bo skaże się na rozrywkowy ostracyzm: piwa nie pije, na imprezy się nie nadaje, dziwny jakiś… Gdyby był abstynentem mięsnym, O, to byłby super! Wegetarianizm kojarzy się z wrażliwością na krzywdę zwierząt. Jest modny i nowoczesny. Ale żeby nie pić piwa?
A zacznijcie się młodzi buntować wreszcie przeciwko tej obłudzie „dziadersów”!