CBOS opublikował właśnie nowy komunikat z badań „Ocena polityki rodzinnej rządu i zaspokojenie potrzeb prokreacyjnych Polaków”. Okazuje się, że aż 21 proc. Polaków (bez różnicy płci) w wieku 18-24 lata nie chce mieć dzieci. Czy to realna zmiana postaw, czy jest to raczej deklaracja poglądów, które mogą się zmienić z czasem?
– Podobne badania z przeszłości pokazują rozbieżność między planami prokreacyjnymi a rzeczywistością. Ponad 90 proc. młodych osób chciało mieć co najmniej dwójkę dzieci, a od wielu lat współczynnik dzietności jest na poziomie niegwarantującym zastępowalności pokoleń (2,1).
Jednak wyniki badania CBOS są bardzo niepokojące, wręcz dramatyczne. To tylko badanie opinii, ale świadomość, że co piąta osoba w wieku 18-24 lat nie chce mieć dziecka sprawia, że powinniśmy obawiać się o przyszłość kraju. Nie tylko demograficzną, ale też ekonomiczną, społeczną i w wielu innych obszarach. Moim zdaniem potrzebne są pogłębione badania tej grupy wiekowej, które pomogłyby zidentyfikować determinanty tych postaw. Dziś możemy się tylko domyślać, że wpływ na to mogą mieć takie czynniki jak: niewłaściwy obraz rodziny w mediach, doświadczenia własnych rodzin, wpływ znajomych, którzy twierdzą, że posiadanie dzieci to „obciach”, ofensywa środowisk niesprzyjających rodzinie lub opinie nieco starszych osób, które kiedyś deklarowały chęć posiadania dwójki lub większej liczby dzieci, a życie zweryfikowało te zamierzenia.
Jak wyglądały dane dotyczące młodych rodziców kilkadziesiąt lat temu?
– Pod koniec XX w. największym natężeniem urodzeń charakteryzowały się kobiety w wieku 20-24 lata: co dziesiąta kobieta w tym wieku rodziła dziecko (w latach 80. była to nawet co piąta kobieta). Dziś – jak czytamy – co piąta osoba w tym przedziale wiekowym nie chce mieć żadnego dziecka. Analizując archiwalne dane dotyczące płodności, wyraźnie widać przesunięcie wieku, w którym kobiety rodzą dzieci, szczególnie pierwsze. Nie nazywałbym tych odpowiedzi „deklaracjami”, to raczej plany, które można w każdym momencie zmodyfikować.
W badaniu intryguje stosunek do liczby planowanych dzieci respondentów o wysokich dochodach. Można oskarżyć ich o konsumpcyjny styl życia, egoizm, ale rzecz nie jest tak prosta. Model rodziny jest dziś wyborem, a nie zastanym pewnikiem. Ludzie, planując życie, mają wiele różnych możliwości. Może życie rodzinne kojarzy im się z obowiązkami, poświęceniem i wydaje się za mało atrakcyjne?
– Wynik potwierdza hierarchię potrzeb młodych osób: najpierw wykształcenie, potem praca i ustabilizowanie sytuacji zawodowej, często też własne mieszkanie, a dopiero potem dzieci. Niestety zdarza się tak, że na to „potem” nie ma czasu, choćby ze względów biologicznych. Młodzież często utożsamia prokreację z „wyborem”: albo kariera, albo dzieci. A jedno wcale nie wyklucza drugiego! Poza tym panuje przekonanie, że narodziny dziecka mogą być zagrożeniem dla kontynuowania pracy zawodowej kobiet. Ale też tych obszarów życia, bez których młodzi ludzie nie wyobrażają sobie funkcjonowania, takich jak podróże, spotkania ze znajomymi, rozrywka itp. W tym przypadku należy mówić o braku odpowiedniego przygotowania do rodzicielstwa, zarówno młodzieży, jak i otoczenia. Zdarza się, że słyszę: „na dzieci przyjdzie czas”, albo „niech inni mają dzieci”. Po latach te osoby mówią: „szkoda, że tak późno zdecydowaliśmy się na dziecko”. Potrzebny jest inny wizerunek rodziny w mediach, który pokaże, że z dzieci można czerpać mnóstwo korzyści. To po prostu szczęście.
Na ile Polska realizuje zachodni scenariusz? Jeśli on istnieje, bo każdy kraj próbuje ten trend zahamować, sięgając po inne środki polityki prorodzinnej.
– CBOS przeprowadził badanie opinii na temat postaw prokreacyjnych, ale brakuje pytań, które pomogłyby je wyjaśnić. Znajomy z USA odwiedził kiedyś Budapeszt i był zdziwiony tym, że na billboardach widział kobiety w ciąży, „normalne” rodziny. Pozytywnie zaskoczył go fakt, że takie obrazy można umieszczać w przestrzeni publicznej. Mam wrażenie, że Polska broni się jeszcze przed tym trendem. Choć nie przekłada się to na wskaźniki demograficzne.