Mężczyzna w podeszłym wieku staje na środku pokoju, wykonuje skłony, następnie kładzie się na ziemi, podnosi nogi do góry i wykonuje miarowo ćwiczenia. Widać, że ruch ten wymaga od niego dużego wysiłku. W tle słychać odgłos metronomu, a codzienne czynności starszego mężczyzny składają się na osobliwą melodię ze szmerów, pomrukiwań, nawet szelestu dresowego ubioru. Nie jest to jednak emerytowany sportowiec. Po chwili senior staje na środku pokoju. Wznosi ręce w charakterystycznym geście, osobliwie przechyla głowę, jakby jednym uchem wysłuchiwał jakiegoś dźwięku (momentu startu?). Przed nami staje sam Ennio Morricone, mistrz nad mistrze, muzyczny wirtuoz i właśnie, mówiąc z włoska, conduttore, dyrygent wyobraźni milionów widzów filmów, nie tylko włoskich, ale i amerykańskich. Właściwie historia kina w kolorze i udźwiękowionego to historia życia Ennio Morricone, którego niestety pożegnaliśmy dwa lata temu.

Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 31/2022, na stronie dostępna od 08.09.2022