Władimir Putin oszalał, jest niespełna rozumu, nie myśli racjonalnie – ileż takich opinii słyszymy w ostatnich tygodniach? Uzasadniał agresję na Ukrainę argumentami historycznymi sięgającymi tysiącletnich dziejów Rusi, uraczył prezydenta Francji pięciogodzinnym wykładem z historii à la russe. W oczach polityków zachodnich to szaleństwo. Ich zdaniem historii zapewne można używać, ale jako motywu użytkowego, kamuflującego rzeczywiste motywacje działań politycznych. Przecież nie można napaść na sąsiednie państwo tylko dlatego, że jego istnienie kłóci się z czyimś rozumieniem przeszłości! A jeśli ktoś to czyni, musi być szaleńcem. Decyzje polityczne mogą być motywowane interesami ekonomicznymi, walką o wpływy, dążeniem do ograniczenia zagrożeń – to zrozumiałe, ale wizjami historiozoficznymi? To przecież obłęd! Nasz zachodni racjonalizm nie dopuszcza innej oceny.
Jednak Rosja – jej kultura, mentalność i wartości są inne. Od stuleci rywalizują tam dwie wizje – słowianofilska i okcydentalistyczna (prozachodnia). Pierwsza każe wierzyć w rosyjską wyjątkowość – sugeruje, że Rosja tworzy odrębny, samoistny krąg cywilizacyjny; nie potrzebuje na nikim się wzorować; ma własne wartości, obce światu zachodniemu. Druga postrzega kraj jako zacofany i anachroniczny; pragnie modernizacji na wzór Zachodu; marzy o Rosji demokratycznej, liberalnej, pluralistycznej, wyzbytej imperializmu i zamordyzmu. Przewaga obu wizji przypomina kształt sinusoidy: prozachodniość Aleksandra I, mroźna epoka Mikołaja I, reformy Aleksandra II i słowianofilski ideał – Aleksander III. Współcześnie – demokratyczne wizje Gorbaczowa i Jelcyna, a później putinowska reakcja.
Dziś Rosja jest w fazie imperialnej, słowianofilskiej. Widzi się jako zagrożoną, oblężoną, prowokowaną przez wrogi Zachód. Wszelakie akty swej zbrojnej interwencji postrzega jako obronę, wszak „Rosja nikogo nigdy nie atakowała”. Putinizm to powrót do czasów Mikołaja I, Aleksandra III, Stalina i Breżniewa. Nie można interpretować zatem działań Putina bez uwzględnienia tej historycznej perspektywy; dostrzeżenia, że jego decyzje – absurdalne z perspektywy zachodniego racjonalizmu – mogą być zakorzenione w tradycji słowianofilskiej, wielkoruskiej, prawosławnej, niezrozumiałej dla racjonalnej, scjentystycznej tradycji Zachodu. Sposób myślenia kremlowskiego jedynowładcy możemy lepiej pojąć, gdy przyjrzymy się złowrogiej postaci Aleksandra Dugina, niezmiernie wpływowego inspiratora wielu przedstawicieli współczesnych rosyjskich elit, w tym osobiście Władimira Władimirowicza Putina.
Odpowiedź na „zgniły Zachód”
Kim jest Aleksandr Dugin? Według oficjalnej biografii to rosyjski filozof, twórca koncepcji „neoeuroazjatyzmu”, politolog, kierownik Centrum Badań Konserwatywnych moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. M. W. Łomonosowa, publicysta, rektor „Nowego Uniwersytetu”, lider Międzynarodowego Ruchu Eurazjatyckiego; zna dziewięć języków i jest staroobrzędowcem. Największy oddźwięk wywołało jego monumentalne dzieło Podstawy geopolityki. Przyszłość geopolityczna Rosji.
Już w latach 80. Dugin związał się z organizacjami nacjonalistycznymi i prawicowymi – był jednym z liderów Partii Nacjonalno-Bolszewickiej. To może zaskakiwać, ale w czasie, gdy ZSRR pogrążał się w kryzysie i zmierzał ku rozpadowi, pojawił się, pozornie zaskakujący, sojusz sierot po Stalinie i sierot po Hitlerze: komunofaszyzm, inspirowany wstrętem do Zachodu i wszystkiego, co go określa – liberalnej demokracji, pluralizmu, prymatu jednostki i praw człowieka. To wszystko było dla nacjonalkomunistów symptomem gnicia Zachodu. Ze wstrętem wzdragali się, patrząc na wolność słowa i wyznania, zrzeszania się, wyrażania swych poglądów i sposobów życia. Oni postrzegali rzeczywistość poprzez jednoznacznie pojmowane kryterium prawdy i fałszu i nie widzieli potrzeby tolerowania tego, co właśnie oni za fałsz uznali. Okazało się ponownie, że – jak to zauważyli przed dziesięcioleciami klasycy filozofii politycznej: Hannah Arendt, Carl Friedrich, Zbigniew Brzeziński, Juan Linz, Alain Besancon i wielu innych – faszyzm i komunizm to jedynie dwie odmiany tego samego zjawiska, dwie strony tej samej monety: totalitaryzmu. Bolszewizm odrodził się zatem w chwili swego pozornego upadku jako wcielenie nacjonalizmu. I tu właśnie wracamy do Aleksandra Dugina. Jego obszar naukowych zainteresowań i poszukiwań obejmuje takie dziedziny wiedzy jak: filozofia, historia religii, geografia sakralna i geopolityka.
Imperium w sercu Euroazji
Koncepcje Dugina interpretowane z racjonalnej perspektywy Zachodu czynią wrażenie bełkotliwej, niespójnej i absurdalnej opowieści. Jednak inaczej wyglądają, jeśli umieścimy je w przestrzeni rosyjskiego słowianofilstwa, które znalazło swój nowy kształt w duginowskiej i putinowskiej idei euroazjatyzmu. Inspirator Putina głosi starą tezę o kryzysie i śmierci Zachodu, formułowaną od stu lat, choćby w dziele niemieckiego filozofa Oswalda Spenglera, autora Zmierzchu Zachodu. Liberalno-wolnościowa idea zdaje się zbiorem przebrzmiałych haseł, unieważnionych przez nowe ideały – wspólnoty, ideowej jedności, aktywizmu, siły, prawdy i jednoznaczności. Zgniłe i zdeformowane dzieła kultury Zachodu, którym przeciwstawiano nazistowskie pojęcie „Entartete Kunst” (sztuka zdegenerowana) oraz komunistyczną doktrynę „realizmu socjalistycznego”, zdawały się być dowodem umierania wszystkiego, co zachodnie i zwycięstwa tego, co pozornie czyste, jednoznaczne, prawdziwe, choć w istocie opresyjne i totalitarne. Dugin powiada: jedynym sposobem ucieczki Europy przed „liberalnym totalitaryzmem”, „totalitaryzmem praw człowieka” – cokolwiek miałoby to oznaczać – jest sojusz z rosyjską ideą euroazjatyzmu.
Czym jest euroazjatyzm, kluczowa idea Dugina i bodajże Putina? Trzeba zrozumieć jej powiązania z wielce wpływową koncepcją brytyjskiego geopolityka Halforda Mackindera, który był twórcą głośnego pojęcia „heartland” (serce kontynentu). Rozciąga się on od Łaby i Adriatyku na zachodzie po Cieśninę Beringa i Pacyfik na wschodzie. Opanowanie tej części świata przynosi olbrzymie konsekwencje geopolityczne, gdyż według Mackindera: „Kto rządzi heartlandem, panuje nad światem”. Dla Dugina ta hipoteza stanowi podstawę całej jego koncepcji, utożsamia bowiem „heartland” z terytorium Cesarstwa Rosyjskiego, Związku Sowieckiego oraz Federacji Rosyjskiej. Najważniejszym zadaniem Rosji jest pełna kontrola polityczna nad północną częścią kontynentu eurazjatyckiego, czyli nad „heartlandem”. Otwiera ona drogę do skutecznej rywalizacji z potęgami usytuowanymi nad światowymi oceanami. Pierwszą z nich była niegdyś Wielka Brytania, a obecnie to Stany Zjednoczone.
Konflikt imperium lądowego – Wschodu i morskiego – Zachodu, jest wedle Dugina naturalny i nieunikniony. Dotyczy nie tylko stref wpływów i obszarów dominacji, ale ponad wszystko różnic ideowych. Cywilizacja zachodnia, zwana atlantycką, preferuje wzorce liberalne: stara się narzucić indywidualistyczny styl życia, filozofię kartezjańską i oświeceniową, dominację materializmu w życiu jednostki i stosunki kapitalistyczne. Cywilizacja eurazjatycka głosi zaś wartości ducha, kolektywizmu i solidarności w stosunkach międzyludzkich, ponadto reprezentuje pryncypialność i wielowiekową tradycję oraz wrogość wobec relatywizmu moralnego. Cywilizacja ducha versus cywilizacja materii, cywilizacja wspólnoty versus cywilizacja indywidualizmu – to istota duginowskiej historiozofii. Jeden z najwybitniejszych polskich znawców współczesnej Rosji prof. Piotr Eberhardt uważa, iż Dugin przewiduje kolejne konfrontacje militarne i uważa za konieczne stworzenie w Rosji nowej idei filozoficzno-politycznej, będącej alternatywą wobec tej, która dominuje w świecie euroatlantyckim. Rosja winna stworzyć alternatywę wobec współczesnego liberalizmu, globalizmu i postmodernizmu, jej istotą winna być wrogość wobec społeczeństw zachodniej Europy propagujących konsumpcyjny model życia, pozbawiony wszelkich wartościowych norm moralnych.
Klucz w Ukrainie
Dzięki takim poglądom stał się Putin inspiracją tych polityków Zachodu, którzy kontestują wszystko, co jest tego Zachodu istotą. Wspierać zaczęła go europejska prawicowa międzynarodówka: AfD, FPÖ, grecki Złoty Świt, węgierski Jobbik, francuski Front Narodowy, włoska Liga Północna, brytyjski UKIP i belgijski Vlaams Belang (VB). Na skrajnej lewicy najbardziej prorosyjskie były: cypryjska AKEL, niemiecka Die Linke, czeska KSČM, Podemos w Hiszpanii i Syriza w Grecji. Również włoski Ruch Pięciu Gwiazd i chorwacki Żywy Mur, a także węgierski Fidesz można zaliczyć do obozu prorosyjskiego. W pewnym momencie niektórym zaczęło się zdawać, że to Putin jest prawdziwym obrońcą judeochrześcijańskiej tradycji Europy…
Błąd popełniają ci, którzy postrzegają Putina jako kontynuatora tradycji ZSRR. On jest przecież w istocie dziedzicem wielkoruskiego nacjonalizmu Rosji carskiej, słynnej triady Uwarowa: „samodzierżawie, prawosławie i narodnost”, łączącej w jedno cezaropapistyczną wizję symbiozy władzy świeckiej z duchowną oraz wielkoruskiego nacjonalizmu. Prawosławie dla Dugina i dla Putina to instrument panowania nad euroazjatycką wspólnotą, niezbędny element dominacji, nadający władzy znamię sakralne. Ani Dugin, ani Putin nie są ludźmi wiary. Oni, jak niegdyś Roman Dmowski, postrzegają religię jako instytucję hierarchii, porządku i społecznego ładu, nie wspólnotę wiary, niosącą ewangeliczne przesłanie miłości bliźniego. Europa środkowa i wschodnia winna być według niego obszarem dominacji rosyjskiej i niemieckiej, jego zdaniem nie ma w naszej części kontynentu innych istotnych graczy.
Kluczowym państwem w perspektywie powołania związku eurazjatyckiego jest według Dugina Ukraina. W tym państwie współistnieją jego zdaniem dwa narody, zachodni – powiązany z tradycją Rzeczpospolitej i monarchii Habsburgów i wschodni – określony przynależnością do państwa carów. Pierwsi – „uniccy zdrajcy prawosławia” i drudzy – prawosławni uczestnicy „ruskiego miru”. Gdyby te dwa narody zdołały się ze sobą porozumieć i ustalić konsensus polegający na balansowaniu między Europą i Rosją oraz nie wstępować do NATO i Unii Europejskiej, Ukraina zdołałaby zachować swoją niepodległość. Zdaniem Dugina realnym rozwiązaniem jest podział: zachodnia część Ukrainy będzie dążyć do Europy, a wschodnia do Rosji, więc rozpad Ukrainy jest jedynie kwestią czasu. W wyniku podziału Ukrainy powstaną dwa państwa o zupełnie różnej orientacji geopolitycznej. Jeśli Ukraińcy pragną zachować jedność, muszą zaakceptować związek z Rosją, ponieważ Ukraińcy i Rosjanie to bracia, jedna rodzina. Niezależne państwo ukraińskie może funkcjonować tylko i wyłącznie w ramach Eurazji. Ukraina musi dokonać geopolitycznego wyboru pomiędzy Wschodem i Zachodem, pomiędzy nimi funkcjonować nie może, gdyż czas niezależnych państw przeminął – konkluduje Dugin. W naszym świecie niezależne mogą być jedynie superpaństwa. Takim superpaństwem – imperium powinna stać się Eurazja, która uchroni Rosję i Ukrainę od wpływów zewnętrznych, od zgnilizny schyłkowego Zachodu.
Relacje Dugina i Putina są bliskie. Putinowska argumentacja, odmawiająca Ukrainie i Ukraińcom prawa do samoistnego istnienia, sugerująca, że są tworem sztucznym, dziełem Lenina, a może zachodnich inspiratorów, słowem: efektem antyrosyjskiego spisku, jest głęboko zakorzeniona w wielkoruskiej, nacjonalistycznej doktrynie Aleksandra Dugina. Błędnym jest wniosek, że kagiebista Putin pragnie odtworzyć carskie imperium, on chce zbudować na nowo Rosję, ośrodek słowiańszczyzny, „trzeci Rzym”. „Rzeki słowiańskie wpadną w ruskie morze, czy ono wyschnie – to rozsądzi los” – pisał Aleksander Puszkin, rosyjski wieszcz, sojusznik, a później wróg Mickiewicza.