Ostatnie miesiące obfitowały w różnego rodzaju wydarzenia online i wydaje się, że jeszcze przez dłuższy czas pandemiczna rzeczywistość będzie wymuszała na nas uczestnictwo w kulturze w sposób pośredni – przez ekran komputera czy smartfona. W jakiś sposób jednak samo muzeum jako miejsce przechowywania, eksponowania, gromadzenia cennych obiektów – czasami w tematycznym kluczu, czasem w kluczu danej epoki czy miejsca powstania dzieł lub obiektów – jest takim zapośredniczonym sposobem odbioru kultury. Wszakże gdy udamy się na wystawę prezentującą figury świętych, na przykład postaci powstałych według kanonów tzw. szkoły wielkopolskiej, oglądamy je nie na swoim oryginalnym miejscu. Podpis informuje nas, z której świątyni dana figura przywędrowała do muzeum. Z opisów bardziej szczegółowych dowiemy się, jakie były jej losy, dlaczego nie jest już częścią wystroju świątyni, jakie były etapy jej konserwacji. Muzeum sprawia, że możemy mieć kontakt ze sztuką, na którą na co dzień byśmy nie trafili. Instytucja ta pośredniczy więc w naszym odbiorze kultury.
Muzeum wyobraźni
I tak przez ostatnie dziesięciolecia ewoluowała ona, zastępując kostyczne struktury, w których odwiedzający był złem koniecznym, w przyjazne całym rodzinom przestrzenie, można powiedzieć rozlewające się po okolicy, wchodzące w dialog ze strukturą miasta. Idea taka rozwija się od 1947 r., kiedy to André Malraux wprowadził, kontrowersyjne wówczas, pojęcie muzeum wyobraźni. Jak pisał Leszek Dziedzic: „idea Malraux odrzuca koncepcję muzeum właśnie jako instytucji, a co więcej uwalnia je od konieczności posiadania fizycznego lokum. Podstawą zbiorów tworzącego się musée imaginaire są bowiem tylko artystyczne reprodukcje dzieł sztuki. Reprodukcje tworzące autonomiczną przestrzeń tego nowego muzeum ożywiają obiekty, a poprzez intelektualne działania autorów fotografii same stają się dziełem sztuki. Sala muzealna zostaje tu zastąpiona przez album reprodukcji – nie bezdusznych kopii, ale artystycznych wyobrażeń, przetworzonych przez fotograficzne medium”.
Idea sprzed 70 lat w prosty sposób ziszcza się dzisiaj. Dzięki cyfrowej fotografii, możliwości pokazywania dzieł sztuki w wysokiej rozdzielczości, muzeum wyobraźni to już niemal każde muzeum, które by dotrzeć do jak najszerszej publiki, musi raz po raz zaoferować jakieś cyfrowe wystawy. Dzięki temu i my, nie ruszając się z domu, mogliśmy zwiedzić w ostatnich latach Galerię Uffizi we Florencji, Rijksmuseum w Amsterdamie czy paryski Luwr. Europejska sieć dziedzictwa cyfrowego Europeana prezentuje już wizerunki cyfrowe około 30 mln dzieł sztuki z 2300 instytucji kultury, podczas gdy Google Art Project zapewnia użytkownikom wirtualną wycieczkę po ponad 250 muzeach na całym świecie.
60 na początek
Muzeum Archidiecezjalne w Poznaniu w ramach realizacji zadania dofinansowanego ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu zakończyło pierwszy etap digitalizacji kilkudziesięciu obiektów z muzealnej kolekcji. W pierwszej kolejności udostępniono 60 wybranych obiektów: malarstwa, rzeźby, złotnictwa i tkanin. Tym samym Muzeum mieszczące się w Akademii Lubrańskiego na Ostrowie Tumskim w Poznaniu jest w awangardzie pośród kilkudziesięciu tego typu instytucji w Polsce.
– Jeśli chodzi o inne instytucje, to na pewno Muzeum Archidiecezjalne w Gnieźnie realizuje kolejny etap digitalizacji zbiorów, powstał także wirtualny spacer po ich placówce oraz całym Wzgórzu Lecha – wyjaśnia Bartosz Tomaszek z działu edukacji Muzeum Archidiecezjalnego. – Te działania także były realizowane dzięki dotacji z Kultury Cyfrowej. Z reguły jednak muzea diecezjalne nie mają środków na tego typu przedsięwzięcia, dlatego są uzależnione od pozyskiwania dotacji.
Wbrew pozorom proces digitalizacji nie jest taki prosty. To nie tylko wykonanie dobrej jakości fotografii. Obiekt trzeba najpierw przygotować, poddać go odpowiedniej konserwacji i oczyszczeniu. Zdjęcia wykonuje się w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu. Digitalizację przeprowadza się według wytycznych publikowanych przez Ministerstwo oraz NIMOZ (Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów), to m.in. Katalog Dobrych Praktyk Digitalizacji Obiektów Muzealnych. Kilka dni roboczych potrzeba było, by zdigitalizować tę część obiektów z Poznania, a trzeba wziąć jeszcze pod uwagę zbudowanie odpowiedniej strony internetowej i zamieszczenie zdjęć w internecie.
Do zobaczenia z każdej strony
Gdy będziemy je oglądać na stronie Akademii Lubrańskiego, zobaczymy na jednym zdjęciu miarkę, która oddaje skalę obiektu, a także paletę barw, dzięki której możemy uzmysłowić sobie, jak dana figura, obraz czy materiał wygląda na żywo. Co więcej, możemy maksymalnie przybliżyć jakiś detal, a także… zobaczyć obiekt z każdej strony. Gdy jest on eksponowany w muzeum, jest to przecież niemożliwe. Nie możemy na przykład chwycić i obrócić figury Matki Bożej. W internecie zobaczymy zatem więcej detali, skrytych czasami dla naszych oczu, a dzięki którym możemy zobaczyć na przykład, jak skorodowane jest drewno czy materiał, z którego wykonane jest dzieło.
– Portal z cyfrowymi zbiorami umożliwia obejrzenie naszych zbiorów o dowolnej porze, niezależnie od sytuacji pandemicznej. Na pewno będzie to także spore ułatwienie dla osób niepełnosprawnych czy z ubogich rodzin z różnych stron Polski, których nie stać na przyjazd do Poznania – dodaje Bartosz Tomaszek. – Jeśli chodzi o edukację, to mamy nadzieję, że pakiety edukacyjne zamieszczone na stronie pozwolą nauczycielom na ciekawe ich wykorzystanie w ramach edukacji zdalnej, zachęcą także młodzież do zapoznania się z treściami dotyczącymi historii, kultury czy religii w przystępny i atrakcyjny dla nich sposób. Na lekcje o sarmatyzmie czy żywotach świętych jak znalazł, bo takie właśnie tematy proponują twórcy wirtualnej wystawy.
Niezwykłe detale
Wyjęcie danych obiektów z wystawy i pokazanie ich cyfrowo pomaga też skupić się na niezwykłych detalach. Na przykład palka (fragment tkaniny, którym ksiądz przykrywa kielich w trakcie Mszy) z zestawu pogrzebowego z XVII w. ma na sobie wyhaftowaną czaszkę z… szerokim uśmiechem. Taki atrybut przypominania o śmierci jest bardzo charakterystyczny dla baroku. Kwatera główna ołtarza z Gołuchowa, powstała na przełomie XV i XVI w., przedstawia męczeństwo świętej Apolonii – niezwykle realistycznie i z zachowaniem anatomicznych szczegółów. Dwaj oprawcy wyrywają jej zęby, reszta osób wydaje się wręcz znudzona tą sceną (a jednak obojętność wobec zła to nie tylko domena nas, współczesnych). Czy Pieta to tylko Maryja, trzymająca na kolanach Jezusa? Nie, to także Bóg Ojciec.
W cyfrowej kolekcji z Poznania zobaczycie Pietas Domini – figurę podtrzymującego zmarłego Chrystusa Boga Ojca. Siedzi on jakby na obłoku, a w jego twarzy widzimy autentyczny ból. Nieczęsto wiemy też, jaki „fragment” świętego znajduje się w relikwiarzu. Wśród zdigitalizowanych zbiorów jest także żebro świętego, jednego z dziesięciu tysięcy męczenników, misternie oprawione w relikwiarz najprawdopodobniej przez poznańskiego złotnika Piotra Gelhora w XVI w.
Muzeum nie tylko możemy od teraz znaleźć w sieci – dzięki temu możemy złapać się w sieć niezwykłych skojarzeń. A później pogłębić je w czasie wizyty na żywo.