Logo Przewdonik Katolicki

Walczymy o to, żeby nie umarł z głodu

Małgorzata Bilska
rys. Agnieszka Robakowska/PK

Rozmowa z prof. dr. hab. Wojciechem Maksymowiczem, neurochirurgiem, członkiem Rady Nadzorczej i Rady Naukowej Kliniki Budzik

Klinika Budzik – za Pana sprawą – zaangażowała się w ratowanie życia Polaka, który przebywa w szpitalu w Wielkiej Brytanii. Znów odłączono go od pożywienia. Część jego rodziny nagrała film i przekonuje, iż diagnoza, że jego mózg doznał trwałych uszkodzeń, jest błędna. Jak Pan to ocenia?
Ten pacjent jest zapewne bez kontaktu. Jego przypadek jest dość typowy dla Kliniki Budzik. Film jest mylący. Chorzy w stanie wegetatywnym tak wyglądają: często mają otwarte oczy, potrafią gdzieś dalej patrzeć; przełykają; kapią im łzy. To wszystko się zdarza. Film nie jest argumentem. Dopiero głębsze badania mogą pokazać, czy to jest, czy nie jest minimalny stan świadomości. Natomiast jest to chory żywy.

Nasza służba zdrowia ma dla niego alternatywę?
W Polsce udało się przeprowadzić postępowanie dotyczące uznania procedury leczenia chorych ze śpiączką – dzieci i dorosłych. Leczenie jest refundowane przez NFZ, w wyniku rozporządzenia ministra zdrowia, który włączył śpiączkę do katalogu świadczeń gwarantowanych przez państwo. Sytuacje takie jak ta zostały opisane, są pewne warunki dla kwalifikacji. Trzeba określić przytomność w skali Glasgow. Punktowo oceniane są: zdolność otwierania oczu na polecenie, najlepsza odpowiedź słowna, najlepsza reakcja ruchowa. Chory w Wielkiej Brytanii jest pewnie na poziomie, który kwalifikowałby go do Budzika.

W Wielkiej Brytanii nie ma takich miejsc?
Taki tryb postępowania jest typowy dla kręgu krajów anglosaskich. Skontaktowała się kiedyś ze mną żona pacjenta, która – za własne pieniądze – przywiozła go z Kanady transportem medycznym. Kiedy przestał potrzebować sztucznej wentylacji, nie było wskazań do intensywnej terapii i choć był bez kontaktu, musiał opuścić oddział. Poinformowano rodzinę, zgodnie z procedurami, że dla pacjenta (i dla niej) będzie najlepiej, jeśli nie będzie kontynuował życia. My mamy inne procedury, etykę. Opieka nad chorym jest sprawowana do końca. Dopóki ktoś żyje.
W Polsce doświadczam też sytuacji odwrotnych. Niektórzy nie przyjmują do wiadomości istnienia śmierci mózgu. Byłem atakowany za to, że podobno jestem jej zwolennikiem. Ona obiektywnie istnieje. Lata mojej pracy w szpitalu na Banacha w Warszawie pokazały, że wielu ludzi zostało uratowanych dlatego, że podejmowano wysiłek rozpoznawania, czy ktoś doznał śmierci mózgu, czy nie... Stawianie diagnozy to nie wyrok. Niestety większość ludzi się na tym nie zna. Przykładem jest Tomasz Terlikowski, który we wpisie na Facebooku z 22 stycznia (nagłośnionym przez gazeta.pl ) dotyczącym chorego w Wielkiej Brytanii pomylił wiele spraw.

Kontrowersje budzi zwykle uporczywa terapia.
Artykuł 2278 Katechizmu Kościoła katolickiego brzmi: „Zaprzestanie zabiegów medycznych kosztownych, ryzykownych, nadzwyczajnych lub niewspółmiernych (…) może być uprawnione. Jest to odmowa «uporczywej terapii»”. Żywienie i pojenie nie są uporczywą terapią. Dalej czytamy: „Nie zamierza się w ten sposób zadawać śmierci; przyjmuje się, że w tym przypadku nie można jej przeszkodzić”. Stan wegetatywny sam w sobie nie prowadzi do śmierci. Można ją dopiero zadać, przestając się opiekować pacjentem, np. nie podając płynów i pokarmów.
Pacjent w Wielkiej Brytanii nie wymaga aparatury podtrzymującej życie. W Polsce dla osoby w tym stanie szuka się miejsca w Budziku lub innych ośrodkach, które mają umowę w zakresie leczenia śpiączki dorosłych. Albo w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym (np. ZOL-u Fundacji „Światło” w Toruniu).

Eutanazja jest zakazana w Wielkiej Brytanii. Jak nazwać to, co się tam dzieje?
To eutanazja bierna. Podobne przypadki są w niektórych stanach w USA. Wykładając studentom etykę, pokazuję inne bulwersujące przykłady. Pamiętam, że kiedy odchodził św. Jan Paweł II, protestował przeciwko decyzji sądu w USA o odłączeniu od żywienia kobiety (po długim czasie przebywania w śpiączce) – na wniosek męża, przy protestach rodziców. Zdecydowało orzeczenie o trwałym uszkodzeniu mózgu.
W szpitalu w Wielkiej Brytanii przebywa obywatel Polski. Gdyby ktoś nie podał mu jedzenia u nas, poszedłby do więzienia. Walczymy o to, żeby nie umarł z głodu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki