Logo Przewdonik Katolicki

Kandydatów do kapłaństwa nie będzie przybywać

Małgorzata Bilska
il. A. Robakowska/PK

Rozmowa z ks. Piotrem Kotem - rektor Wyższego Seminarium Duchownego w diecezji legnickiej, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce.

W tym roku 356 młodych mężczyzn wstąpiło na drogę oficjalnego rozeznawania powołania do kapłaństwa, z czego 242 wybrało seminaria diecezjalne (114 – zakonne). To o 85 osób mniej niż rok temu. Ten trend da się odwrócić?
– Jeśli patrzymy na historię z wiarą, to nie możemy dawać uprzywilejowanego miejsca przerażającemu defetyzmowi. Cechą działania Pana Boga jest zaskoczenie. Kilka konkretnych przykładów: ojcostwo Abrahama, wyjście Izraela z Egiptu, zwycięstwo Dawida z Goliatem, a w końcu zmartwychwstanie Jezusa, nawrócenie Szawła, dynamiczny rozwój Kościoła. W czasach nam bliższych możemy wskazać wielką ewangelizację Ameryki, zupełnie niespodziewaną, pod wpływem objawień Matki Bożej w Guadalupe, albo tę związaną z osobą św. Jana Pawła II. Musimy być gotowi na zaskoczenie. Tak wygląda „realizm” chrześcijańskiej nadziei.
Jeśli natomiast miałbym odpowiedzieć na to pytanie, biorąc pod uwagę wyłącznie tendencję spadkową w ostatnich 10 latach oraz ostry kryzys wiary i wartości chrześcijańskich wśród nastolatków, to odpowiedź brzmi: idących za głosem powołania do kapłaństwa nie będzie przybywać. Pomiędzy trendem stale malejącej liczby kandydatów do kapłaństwa a oczekiwaniem na zaskakujące działanie Pana Boga jest przestrzeń do zaangażowania się na rzecz nowych powołań. Tutaj jest miejsce na piękno życia chrześcijańskiego konkretnych wspólnot chrześcijańskich, na świadectwo, zapał misyjny, radość wiary. Kościół, który idzie za Jezusem drogą Ewangelii, jest bardziej pociągający niż plastikowy albo wirtualny świat, bo kryje w sobie to „coś”, za czym biegnie każdy człowiek – życie. A kto by nie chciał służyć życiu?

Na jedną diecezję przypada średnio niecałych 6 kandydatów. Ilu kandydatów z rocznika dociera do końca i jest dopuszczanych do święceń?
– Nie istnieją normy liczbowe dopuszczanych do święceń. Istnieją natomiast konkretne kryteria: osobowa relacja z Jezusem Chrystusem, przynajmniej zaczyn wiary paschalnej, gotowość do bycia posłanym, odpowiednie walory moralne i intelektualne, zdolność do budowania wspólnoty, określona tożsamość i dojrzałość osobowościowa, charyzmat celibatu. Te kryteria decydują o liczbie kandydatów przedstawianych do święceń.

Komentując przyczyny spadku powołań dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, wymienił ksiądz m.in. „kulturę eventową”. Co to znaczy? Ludzie świeccy, którzy codziennie pracują na utrzymanie, spłacają wieloletnie kredyty, wychowują dzieci, przez cały czas się kształcą, bo świat szybko się zmienia, żyją w jakiejś innej kulturze?
– Oczywiście, że nie. Oni też przeżywają wielkie wyzwania, podobnie jak osoby powołane. Wystarczy wskazać na kryzys w budowaniu trwałych związków, na ogromny wzrost osób uzależnionych oraz dotkniętych depresją, itd.
„Kultura eventowa” to styl życia, który przekłada się na sposób wartościowania i dojrzałość osobowościową. Wyraża się on w ciągłym poszukiwaniu nowych bodźców, nowych źródeł dopaminy. Ten ciąg musi być podtrzymywany na odpowiednim poziomie, bo przerwanie tego swoistego „łańcucha dostaw” zaburza nastrój i prowadzi do katastrofy egzystencjalnej. Konsekwencją „kultury eventowej” jest brak akceptacji dla życia cichego i „szarego”, które cechuje powtarzalność. „Kultura eventowa” w znacznym stopniu ogranicza zdolność do stałości i wierności. Wskutek tego młodzi ludzie nie potrafią albo po prostu boją się zaangażować w relację lub misję, jeśli ona miałaby trwać nieokreślony czas. Po prostu boją się, że nie wytrzymają braku nowych bodźców, które dotychczas zapewniały im przynajmniej krótkotrwałe szczęście.

Czy wiadomo ilu księży w ostatnim roku przeszło na emeryturę lub zmarło? Zgonów w czasie pandemii było więcej niż zwykle, a dopiero zestawienie tych danych pokaże „zastępowalność powołań”.
– Nie mam takich danych, ale w mojej diecezji w ostatnich pięciu latach umarło każdego roku co najmniej dwa razy więcej księży w stosunku do liczby neoprezbiterów. To już niedługo wymusi zmiany w strukturach parafii i posłudze kapłanów. Jest to też czynnik, który mobilizuje wielu świeckich do większego zaangażowania się w życie Kościoła. To akurat bardzo cieszy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki