Logo Przewdonik Katolicki

Potrzebowali nadziei i doświadczyli cudu

Szymon Bojdo
fot. materiały prasowe MONOLITH FILMS

Pobożność fatimska ma w naszym kraju mocną pozycję. W filmie "Fatima", który właśnie trafia do kin, możemy przyjrzeć się jej źródłom.

Żeby zrozumieć to, co wydarzyło się w Fatimie w 1917 r., trzeba przyjrzeć się historii Portugalii nawet na sto lat wstecz. Chociaż królestwo ulokowane na zachodnim krańcu Europy miało doskonałe warunki do rozwoju – przede wszystkim żeglugi morskiej, z czego przez wiele wieków zręcznie korzystało – w XIX stuleciu rozpoczął się powolny proces jego upadku. Portugalia doznała klęsk w wojnach napoleońskich, a kolejni władcy nie mogli poradzić sobie z zarządzaniem sporym imperium, z licznymi terytoriami zamorskimi. 7 września 1822 r. odłączyła się od niej Brazylia, największa i najbogatsza z kolonii. Kraj stawał się coraz bardziej zacofany, nie rozwijano przemysłu, a głównym źródłem dochodu było rolnictwo. Póki zza mórz sprowadzano różne bogactwa, można było łatać kontynentalne braki, jednak inne imperia radziły sobie z tym o wiele lepiej. Portugalska monarchia stała się źródłem wielu nierówności, które skłaniały siły radykalne do rewolt i szerzenia idei republikańskich. Dokonywały tego raczej wykształcone elity, lud raczej przywiązany był do wartości konserwatywnych, stąd monarchii udawało się tłumić ewentualne bunty.
W nocy z 3 na 4 października 1910 r. siły masonerii, części armii i proletariatu, a przede wszystkim Partia Republikańska zorganizowały zamach, który ostatecznie doprowadził do powstania Republiki Portugalii. W 1911 r. podpisano postępową konstytucję. Rewolucja zadała najbardziej dotkliwy cios klerowi, skonfiskowano znaczną część własności klasztorów, szczególnie jezuitów. Konstytucja wprowadziła rozdział Kościoła od państwa i świecki charakter związków małżeńskich oraz rozwody. Ponadto zlikwidowała tytuły arystokratyczne i dała zaczątek ustawodawstwu robotniczemu. Rządy republikańskie charakteryzowały jednak ciągłe kłótnie stronnictw o władzę w kraju i ostatecznie nie przyniosły stabilizacji. Co więcej, młodą republikę zaskoczyła I wojna światowa, w której wzięła udział po stronie ententy. Setki młodych ludzi ginęło na froncie Wielkiej Wojny, a mieszkańcy tego biednego kraju coraz bardziej tracili nadzieję. To wtedy trójce pastuszków ukazuje się Matka Boża.
 
Pytania profesora
Najnowszy film o prostym tytule Fatima otwiera przyjazd do klasztoru karmelitanek w Coimbrze profesora Nicholsa (świetna rola Harveya Keitela), który w 1989 r. chce porozmawiać z żyjącą jeszcze wizjonerką, siostrą Łucją od Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi dos Santos (w jej rolę wcieliła się brazylijska aktorka Sônia Braga). Nichols jest postacią fikcyjną, ale myślę, że jego postać to wypadkowa setek naukowców, którzy chcieli dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się w portugalskiej wiosce w początkach XX w. Mając na myśli „co wydarzyło się naprawdę”, rozumieć należy naukowy dowód, to co da się zmierzyć, zbadać i opisać. Naukowcy nie byliby sobą, gdyby tej prawdy nie dociekali, a wierzący, którzy moc tych wydarzeń upatrują w boskiej interwencji, nie mają się czego obawiać – wszakże przyjdzie moment, w którym naukowe fakty dojdą do ściany – za nimi stanie już tylko wytłumaczenie „z wiary”.
Zatem historię fatimskich objawień przeplatają rozmowy siostry Łucji z profesorem – pierwsza z nich kieruje się na relacje siostry z matką: biologiczną i tą, którą widziała w swoich wizjach. Dalej Nichols chce przedyskutować ze swoją rozmówczynią argument dużego podobieństwa objawień – tego, jak wyglądała postać, którą dzieci widziały, jak się do nich zwracała, jakie miała przesłanie – do wielu podobnych wizji z historii. Ta rozmowa skwitowana jest kapitalnym zdaniem Łucji: „To, co panu mam do zaoferowania, to moje świadectwo. Odpowiedzi musi szukać pan na własną rękę”. Wreszcie uwagę profesora przykuwa fakt, że Maryja objawiła się dzieciom w wieku siedmiu, ośmiu i dziesięciu lat, natomiast treści, które przekazywała: wizje piekła, wojny, wezwanie do nawrócenia grzeszników, były bardzo poważne – można by więc powiedzieć, drastyczne jak dla dzieci. Średnio przekonuje go argument o niewinności dzieci – który miałby być uwiarygodnieniem ich słów. Przyznam szczerze, że mnie także zastanawia w tej historii ten Boży wybór – owiany on będzie już zawsze tajemnicą, podobnie jak wczesna śmierć Franciszka i Hiacynty – wszystko to, co w ludzkich warunkach wydaje się nielogiczne, a może nawet niesprawiedliwe. Jednak Łucja nie próbuje szukać teologicznych czy filozoficznych tłumaczeń, nie odnosi się do tego, co widziała, nie przekonuje, że wie lepiej. Wręcz przeciwnie, mówi po prostu: „Nie wiem. Nie mogę wszystkiego wiedzieć”.
Nie wiem, czy odpowiedź ta przekonała profesora Nicholsa, który czuł, że ukrytym programem siostry Łucji jest jego nawrócenie. Mnie osobiście ta odpowiedź bardzo zaskoczyła, bo chcielibyśmy, żeby tego typu produkcje odpowiadały na wiele pytań, były wręcz apologetyczne. Tymczasem spotykamy się z „nie wiem” nawet kogoś, kto na własne oczy widział Maryję. Mamy więc prawo do naszych osobistych „nie wiem”. To cenna lekcja z tej części historii.
 
Przychodzi Maryja
Sama fabuła obraca się wokół tych sześciu miesięcy, kiedy to wśród portugalskich gór, wiosek i życia pasterzy wydarzyło się coś niezwykłego. Przede wszystkim wtedy, w 1917 r., niemal każda rodzina drżała ze strachu o kogoś, kto pojechał na wojnę. Na publicznych placach odczytywano nazwiska tych, którzy polegli lub zaginęli. Także Łucja z matką udawały się na rynek pobliskiego miasteczka, by wysłuchać nazwisk żołnierzy. By nigdy nie pojawiło się wśród nich nazwisko Manuela, jej brata, wraz z matką podejmowały różne wyrzeczenia, ofiarowując je Matce Bożej. Do domów wracali ranni, straumatyzowani żołnierze, przynosząc wieści o okrucieństwie wojny. To wtedy z orędziem pokoju i wezwaniem do modlitwy przyszła do Hiacynty, Łucji i Franciszka Maryja. Ona nauczyła ich w zasadzie modlić się, a także dała im siłę, by bronili swoich przekonań. Bo rządom liberalnych republikanów nie spodobało się religijne poruszenie w Fatimie, nie podobało się ono także przedstawicielom hierarchii, bo według niej w niespokojnych czasach siało zamęt. W istocie jednak wzmocniło wspólnotę, dało nadzieję, a gdy przepowiednie zaczęły się spełniać – wzmocniło wiarę. Już nie tylko cud słońca i niezwykłość objawień, ale prostota i modlitwa przekonywały do tego, że ukryta gdzieś pośród gór Fatima jest miejscem niezwykłym.
 
Na koniec Bocelli
Filmowcy wpisali w scenariusz filmu mnóstwo słabo znanych detali związanych z objawieniami fatimskimi, a także pozwolili sobie rozwiać kilka krzywdzących mitów, które narosły przez lata wokół tej historii. Jako przykład producentka Natasha Howes podaje przeważnie źle sformułowane opisy mamy i taty Łucji. „Jej matka była osobą surową, hardą, ale nie można o niej mówić jako o złej kobiecie. Z pamiętnika Łucji wynika, że była skromną, głęboko wierzącą kobietą, która nie potrafiła zrozumieć, dlaczego akurat jej córka miałaby doświadczyć cudownego objawienia Maryi Dziewicy”.
Reżyserem filmu został natomiast Marco Pontecorvo. W branży zaczynał jako autor zdjęć filmowych i pracował między innymi przy serialu Gra o tron. Stąd prawie dwie godziny opowieści – czasem mogłyby one nabrać tempa, choć trudno ze szczegółami mówić o tak skomplikowanych wydarzeniach. Może przekonają nas materiały archiwalne, wyświetlane pod koniec filmu, z piosenką Gratia Plena w tle, wykonaną przez Andreę Bocellego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki