Biskup Wiesław Lechowicz nie krył swego rozczarowania znikomym udziałem Polaków w 52. Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym, który trwał od 5 do 12 września br. w Budapeszcie. On sam towarzyszył w stolicy Węgier stuosobowej grupie młodzieży polonijnej, biorącej udział w tym wydarzeniu. W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej, a zarazem przewodniczący Komisji KEP ds. Polonii i Polaków za Granicą wyliczał, że gdyby odliczyć tę grupę, najprawdopodobniej wśród uczestników kongresu dałoby się znaleźć zaledwie kilkadziesiąt osób z całej Polski. „W moim przekonaniu jest to zawstydzające” – stwierdził bp Lechowicz.
Ta liczba jest zastanawiająca
Szukając przyczyn tak małej frekwencji Polaków na ważnym dla Kościoła katolickiego na całym świecie wydarzeniu, sugerował, że być może zabrakło jakiegoś impulsu organizacyjnego, duszpasterskiego ze strony biskupów i duszpasterzy pracujących w poszczególnych polskich diecezjach. „Ta liczba jest zastanawiająca” – przyznał, dodając, że Polskę oraz Węgry łączą więzy przyjaźni i świadectwo wiary Polaków bardzo pomogłoby Węgrom w ich codziennej sytuacji.
Istotnie, więcej niż skromna reprezentacja polskich katolików w Budapeszcie może skłaniać do refleksji i stawiania pytań. Tym bardziej że rangę wydarzenia podniosła obecność papieża Franciszka. Jak zwracali uwagę niektórzy komentatorzy, następca św. Piotra pojawił się na Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym po raz pierwszy od dwóch dekad. Franciszkowi zależało, aby wziąć w nim udział. Tak bardzo, że zgodził się na pewne polityczne spotkania, których – zdaniem części obserwatorów – dotychczas starał się unikać. Nie jest tajemnicą, że istnieje wielka różnica zdań w podejściu do kwestii migrantów między papieżem a premierem Węgier Viktorem Orbánem.
Chcą spotkać Jezusa
52. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny pierwotnie był planowany na rok 2020. Miał trwać od 13 do 20 września. Na stronach niektórych polskich diecezji nadal można znaleźć obszerne informacje i zachęty do wzięcia w nim udziału, opatrzone filmikiem w języku polskim. Pandemia spowodowała przesunięcie wydarzenia o rok. W maju br. jako bardzo ważną wiadomość organizatorzy podali, że wydarzenie „odbędzie się off-line”. I że na pewno weźmie w nim udział Franciszek.
W listopadzie 2019 r. media informowały, że przygotowywany w Budapeszcie kongres cieszy się na Węgrzech niespodziewaną popularnością. Kard. Péter Erdő, prymas Węgier, podkreślał, że program kongresu uwzględnia przemiany, które zaszły w podejściu do Eucharystii, a konkretnie ponowne odkrycie adoracji Najświętszego Sakramentu, zwłaszcza wśród młodych. „Wielkie zainteresowanie Kongresem Eucharystycznym wynika z tego, że ludzie są dziś zgłodniali i spragnieni. Chcą spotkać Jezusa, świadomie lub nieświadomie” – tłumaczył na antenie Radia Watykańskiego.
To pokolenie jest «wizualne»
Nową popularność adoracji Najświętszego Sakramentu, także adoracji wieczystej, upatrywał w zachodzących zmianach kulturowych. Zwracał uwagę, że kilkadziesiąt lat temu adorację uważano tylko za przejaw tradycji, pobożności ludowej, a tymczasem dziś to właśnie młodzi wyszukują okazji do adoracji eucharystycznej. „W tym przejawia się również fakt, że to pokolenie jest bardzo «wizualne»” – przekonywał.
Tuż przed rozpoczęciem kongresu Prymas Węgier zapowiadał: „Nie tylko będziemy mówić o Eucharystii, ale przede wszystkim będziemy adorować Najświętszy Sakrament i się Nim karmić”. Podkreślał, że organizatorom wydarzenia zależy, aby jak najwięcej wierzących odkryło prawdę, że Eucharystia jest centrum i szczytem życia chrześcijańskiego. Wskazywało na nią także hasło tegorocznego wydarzenia, wzięte z psalmu 87: „Wszystkie moje źródła są w Tobie”.
Zawsze istnieje ryzyko
Skoro papież Franciszek postanowił osobiście wziąć udział w 52. Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym, trzeba uważnie przyjrzeć się przesłaniu, które przywiózł do Budapesztu. Okazuje się, że komentując wyznaczony na dwudziestą czwartą niedzielę zwykłą roku B fragment Ewangelii wg św. Marka, przedstawił liczący trzy etapy program „odnowy bycia uczniem”. Program ściśle związany z Eucharystią.
Trzy etapy to kolejno: głoszenie Jezusa, rozeznawanie z Jezusem i droga pójścia za Jezusem.
Omawiając pierwszy etap, głoszenia Jezusa, Franciszek powiedział coś, co wielu może zaskoczyć. Zauważył, że stwierdzenie, iż Jezus jest Chrystusem, Mesjaszem, jest dokładne, ale... niepełne. „Zawsze istnieje ryzyko głoszenia fałszywej mesjaniczności, według tego, co ludzkie, a nie tego, co Boże”. Dodał, że wobec mogącej nas dotknąć pokusy, aby Też mieć potężnego Mesjasza, a nie ukrzyżowanego sługę. Eucharystia staje przed nami, aby nam przypomnieć, kim jest Bóg. „Czyni to nie za pomocą słów, ale konkretnie, ukazując nam Boga jako Chleb łamany, jako Miłość ukrzyżowaną i dawaną” – wyjaśnił. Zwrócił uwagę, że nawet jeśli doda się wiele ceremonii, Jezus pozostaje w prostocie Chleba, który pozwala się łamać, rozdawać i spożywać.
Krzyż nigdy nie jest modny
Mówiąc o rozeznawaniu z Jezusem papież wskazał, że gdy na horyzoncie pojawia się krzyż, perspektywa cierpienia, człowiek się buntuje. „Krzyż nigdy nie jest ani nie był modny: ani dzisiaj, ani też w przeszłości. Ale leczy wnętrze” – powiedział Franciszek. Przypomniał, że to właśnie przed Ukrzyżowanym doświadczamy dobroczynnej walki wewnętrznej, gorzkiego konfliktu między „myśleniem po Bożemu” a „myśleniem po ludzku”. Uświadamiamy sobie, że z jednej strony istnieje logika Boga, która jest logiką pokornej miłości, z drugiej strony jest to logika świata, przywiązana do honoru i przywilejów, nastawiona na prestiż i sukces. „Liczy się w niej znaczenie i siła, to co przyciąga uwagę większości i potrafi ukazać własną pozycję wobec innych” – wyjaśnił Franciszek.
Właśnie w tym kontekście papież mówił o adoracji Najświętszego Sakramentu. „Jezus nami wstrząsa, nie zadowala się deklaracjami wiary, żąda od nas oczyszczenia naszej religijności w obliczu Jego krzyża, w obliczu Eucharystii” – tłumaczył. Podkreślał, że warto, abyśmy trwali na adoracji przed Eucharystią, „aby kontemplować kruchość Boga”. Apelował, abyś poświęcali czas na adorację. W ten sposób pozwalamy, aby Jezus, Chleb żywy, uzdrowił to, co w nas zamknięte i otworzył nas na dzielenie się z innymi. To podczas adoracji Jezus może nas uzdrowić z naszej surowości i zamknięcia się w sobie. „Uwolnijmy się z paraliżującego zniewolenia obroną naszego wizerunku” – zachęcał Franciszek.
Nie zadowalać się byle czym
Odpowiadając na pytanie, co to znaczy iść za Jezusem, papież powiedział, że to podążanie przez życie z ufnością, że jest się umiłowanym dzieckiem Boga, drogą Mistrza, który przyszedł, aby służyć, a nie aby Mu służono. Chodzi o kierowanie każdego dnia swych kroków na spotkanie drugiego człowieka, który jest bratem. „Do tego pobudza nas Eucharystia: abyśmy czuli się jednym Ciałem, abyśmy łamali siebie dla innych” – powiedział Franciszek. Dlatego trzeba pozwolić, aby spotkanie z Jezusem w Eucharystii nas przemieniało.
Stawiając za przykład św. Stefana i św. Elżbietę, papież wzywał, by nie zadowalać się byle czym. „Nie gódźmy się na wiarę, która żyje obrzędami i powtórzeniami” – podkreślał, apelując o otwarcie się na „gorszącą nowość Boga ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, Chleba łamanego, aby dać życie światu”.
Jak widać, Franciszek przyjechał do Budapesztu z bardzo ważnym przekazem, który brzmi zaskakująco aktualnie również w odniesieniu do Polski. Jest coś niepokojącego nie tylko w fakcie nikłej obecności Polaków na Kongresie Eucharystycznym w stolicy Węgier, ale także w tym, że doszło do zbiegu dwóch bardzo ważnych dla Kościoła wydarzeń – zwieńczenia z udziałem następcy św. Piotra międzynarodowego wydarzenia poświęconego Eucharystii i ogłoszenia dwojga nowych błogosławionych. W rezultacie można odnieść wrażenie, że beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Róży Czackiej wielu polskim katolikom (nie z ich winy) przysłoniła Kongres Eucharystyczny. Szkoda, że tak się stało.