W niedzielę 5 września rozpoczyna się Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Budapeszcie. Będzie na nim obecny również papież Franciszek. Jaki jest właściwie cel tego typu spotkań?
– Kongres Eucharystyczny jest po to, żeby przypomnieć, że Eucharystia stoi w centrum życia Kościoła. Gdyby nie było Eucharystii, nie byłoby Kościoła. Tam, gdzie jest Kościół, tam jest i Eucharystia. Wydaje się to oczywiste i proste, ale, jak wiemy z doświadczenia, czasem właśnie to, co oczywiste, jest w naszym życiu najtrudniejsze. Często przechodzimy obojętnie nad tym, co jest oczywiste. Powtarzamy, że Bóg jest, albo rozmaite prawdy wiary… Powtarzamy je bezmyślnie w kółko i tak popadamy w rutynę. Kongres jest więc zatem po to, żeby się zatrzymać i powiedzieć: „to nie jest oczywiste”, Eucharystia nie jest wcale taka oczywista.
Zastanawiam się, czy gdybyśmy przeprowadzili sondę wśród katolików i zadali im pytanie: „Co jest najważniejsze w Kościele?”, wskazaliby Eucharystię?
– Myślę, że nie. I dlatego mamy Kongresy Eucharystyczne. Kiedy rozmawiamy o chrześcijaństwie, to wskazujemy na rozmaite rzeczy: na to, co musimy zrobić, czego nie możemy zrobić, co to znaczy być chrześcijaninem, jak organizować święta: Boże Narodzenie, Wielkanoc itd. Natomiast te wszystkie tajemnice mamy w Eucharystii.
Powiedział Ojciec, że Eucharystia jest w centrum Kościoła. A jednak po liczbie uczestników niedzielnych liturgii trudno powiedzieć, by była w centrum życia chrześcijanina. Chyba że nie chodzi o uczestnictwo wiernych, tylko o celebrowanie Eucharystii?
– To znaczy, chce ksiądz powiedzieć, że Eucharystia bez wiernych jest Eucharystią pełną? Nie jest. Drugim elementem, który możemy dodać do Kongresu Eucharystycznego, jest to, że pokazuje on Eucharystię w jej pełności. To znaczy, próbuje w najpełniejszy sposób dotknąć tajemnicy Eucharystii. Dlatego na Kongresy Eucharystyczne zaprasza się papieża, biskupa Rzymu. Żeby nie ograniczyć Eucharystii wyłącznie do jakiejś części Kościoła, tylko dotknąć pełni Kościoła w trakcie Eucharystii.
Na co powinien zwrócić uwagę albo co powinien sobie uświadomić chrześcijanin, wybierając się w niedzielę do kościoła, żeby nie szedł tam z powodu zwyczaju czy tradycji rodzinnej, ale żeby jego uczestnictwo faktycznie miało sens?
– Eucharystia jest konsekwencją naszej wiary, w związku z tym tylko wtedy kiedy w niej uczestniczymy, odkrywamy, że to centrum naszej wiary – odkrywamy tajemnice, „dotykamy” Chrystusa i doświadczamy, że On rzeczywiście jest. I nie jest to tylko piękna opowieść sprzed wieków, ale to prawda, która nas przenika, która buduje, którą na co dzień żyjemy. Nie wiem, czy przeciętnemu katolikowi zaserwowałbym serię wyjaśnień, czym jest Eucharystia… Istnieje ryzyko, że pozostaniemy tylko i wyłącznie na intelektualnym poziomie. Oczywiście nie jest on bez znaczenia; nie bez znaczenia jest próba wytłumaczenia, jakie są elementy Mszy św., historycznie, niehistorycznie, dogmatycznie… Jednak Eucharystia to doświadczenie dostępne dla każdego. Dla ludzi bardzo wykształconych, kończących studia teologiczne, ale także i dla ludzi mniej wprawnych w teologicznych traktatach. Eucharystia bowiem to cała ta przestrzeń, w której „dotykamy” Chrystusa. To jest podstawowa prawda, którą ma nam przypomnieć Kongres Eucharystyczny
Jak możemy się uczyć bycia chrześcijaninem z Eucharystii czy w Eucharystii?
– Na wiele sposobów. Eucharystię przeżywamy adekwatnie do tego, kim tak naprawdę jesteśmy. Inaczej Eucharystię przeżywa dziecko, inaczej osoba samotna, inaczej małżonek, inaczej ksiądz, inaczej biskup, inaczej papież… Każda z tych osób ma swój sposób dotykania Eucharystii, jej przeżywania Eucharystii i przekładania na codzienność. To, na przykład, że ksiądz codziennie sprawuje Eucharystię, że ta eucharystyczna codzienność go kształtuje, wcale nie znaczy, że ten sam schemat jeden do jeden mają powielać świeccy. To, że nie będą codziennie na Mszy, nie jest grzechem czy ubytkiem. Odpowiedź na pytanie będzie zatem uzależniona od tego, o kim mówimy. Trudno znaleźć jedną receptę dla całego Kościoła.
W takim razie wyobraźmy sobie rodziców nastolatka, którzy próbują go zachęcić do pójścia na Mszę, która wydaje mu się nudna, powtarzalna, kazanie go nie interesuje i ma poczucie, że mógłby w tym czasie robić ciekawsze rzeczy. Jak ci rodzice mają mu wytłumaczyć, że jest wręcz przeciwnie, że to jest największa tajemnica naszej wiary i tam się dokonują rzeczy absolutnie niezwykłe?
– Wrócę do tego, że to nie kwestia wytłumaczenia, tylko zaproszenia do doświadczenia. Możemy przekonywać, możemy poszukiwać intelektualnych argumentów. Problem w tym, że niektóre z nich intelektualnie nas przekonają, inne nie. Eucharystia, jak już wcześniej wspomniałem, jest dla każdego. Św. Augustyn mówił: „Im więcej rozumiem, tym więcej wierzę”. Analogicznie można by powiedzieć: im bardziej staram się uczestniczyć w Eucharystii, tym więcej zaczynam w nią wchodzić, a wchodząc, także i rozumieć. Dla nastolatka Kościół nie jest przestrzenią, w której wszystko będzie go interesować. Nie mam wątpliwości, że lepiej może się rozerwać w innych miejscach. Eucharystia nie jest od tego, żebyśmy się dobrze zabawili, lecz żebyśmy doświadczyli Boga. Trudno Eucharystię sprowadzić do baru, pubu, dyskoteki albo czegokolwiek innego. Jeśli natomiast młody człowiek zainwestuje trochę w stawianie nietrywialnych pytań, zobaczy, że w doświadczeniu Eucharystii znajdzie niektóre z odpowiedzi. Będą one na jego poziomie. Z całą pewnością poprowadzą go do głębszego jej zrozumienia, ale też głębszego zrozumienia siebie.
Pius XII pisał w encyklice Mediator Dei, że całe życie Jezusa jest składaniem kultu swemu Ojcu. Skoro Eucharystia to kult Kościoła, możemy powiedzieć, że zawiera się w niej życie całe Jezusa?
– Zdecydowanie tak. Każdy element życia Jezusa odnajdujemy w Eucharystii, dlatego też jak popatrzymy sobie na rok kościelny, to odnajdujemy poszczególne elementy życia Jezusa, którego tajemnice odbijają się też w życiu świętych. W liturgii w roku kościelnym widzimy drogę naszego uświęcenia, w jaki sposób mamy się uświęcać, celebrując tajemnice Chrystusa.
Od początku XX w. rozwija się w Kościele ruch liturgiczny, który dąży do większego uczestnictwa wiernych w liturgii. Sobór Watykański II mówi wręcz o aktywnym uczestnictwie.
– Zaangażować się w liturgię to nie znaczy tylko robić dużo w liturgii. Na tym się „przejechały” Kościoły, które myślały, że aktywne uczestnictwo to tylko i wyłącznie doprowadzenie do tego, że w liturgii dużo się robi, to znaczy, że każdy będzie aktywny. Nie! Aktywne uczestnictwo to jest takie uczestnictwo, w którym podążam za Chrystusem, który tę liturgię celebruje. Paradoksalnie, mogę niewiele zewnętrznie czynić, a równocześnie być w pełni zaangażowany. Mogę wewnętrznie podążać za tym, co się dzieje. To wewnętrze zaangażowanie będzie skutkowało tym, że będziemy chcieli odpowiadać, uczestniczyć, co wcale nie znaczy tylko więcej robić…
Czasami odpływamy myślami w czasie liturgii. Także nam, przewodniczącym Eucharystii, również zdarza się rozproszyć. Czy to uczestnictwo aktywne oznacza ciągły wysiłek, może nie tyle usłyszenia wszystkiego i skupienia się na wszystkich słowach, ile wysiłek bycia tu i teraz?
– Jesteśmy trochę dziećmi oświecenia, w związku z tym, kiedy słyszymy, że my musimy się skupić na czymś, to nam się wydaje, że wystarczy tylko i wyłącznie zaangażować nasz umysł. A my mamy zaangażować się w liturgii nie tylko umysłem, ale całym sobą. Mamy być w liturgii, czyli mamy zaangażować swoje ciało. Kiedy spojrzymy w taki szerszy sposób, wtedy nasze uczestnictwo zupełnie inaczej wygląda. Może warto zrobić sobie egzamin i zapytać się, jak rozumiałem liturgię na przykład dziesięć lat temu? Sądzę, że zupełnie inaczej niż dzisiaj! Dla kogoś, kto uczestniczy w liturgii, dla kogoś, kto stara się, rzeczywiście, szczerze, stara się
uczestniczyć, zrozumieć, zaangażować się w liturgię, ostatnich 10 lat jest na pewno progresem. Ale nie tylko intelektualnym, ale także życiowym! Progres w takim znaczeniu, że liturgia rzeczywiście staje się integralną częścią mojego życia. Takiego progresu nie będą doświadczać ci, którzy będą sprowadzać liturgię tylko do jednego z jej elementów, np. tylko i wyłącznie intelektualnego wymiaru liturgii, albo będą go sprowadzać tylko i wyłącznie do ciała. Liturgia to jest coś więcej niż ciało, to jest coś więcej niż umysł, to całość naszego doświadczenia, całość naszego odniesienia do Boga przez Chrystusa.
Na przestrzeni wieków liturgia się zmieniała, rozwijała. Organicznie. Powstawały różne formy, różne ryty. Niektóre grupy w Kościele mają charakterystyczną dla siebie liturgię, śpiewy. Bywa, że ta różnorodność jest powodem sporu. Próbujemy się nieraz przekonywać do swojej liturgii. A przecież Eucharystia jest sakramentem jedności.
– Myślę, że to, o czym ksiądz powiedział, jest fundamentalne. Musimy zrozumieć, że Eucharystia jest źródłem jedności. Wydaje mi się najbardziej sprzeczne z tym, czym jest Eucharystia, kiedy zaczynamy walki w trakcie Eucharystii, a niestety zdarza nam
się to w naszych parafiach czy wspólnotach. Po części dzieje się tak dlatego, że Eucharystia jest dla nas czymś ważnym, w konsekwencji próbujemy przeciągnąć linę na swoją stronę i przekonać myślących inaczej, albo przeżywających Eucharystię inaczej, do własnych racji. Niestety, łatwo tutaj przekroczyć granicę – będziemy próbować pokazać, że mój sposób przeżywania modlitwy jest tym jednym prawdziwym. Czasem kiedy popatrzymy „z zewnątrz”, kiedy popatrzymy na całość Kościoła, widzimy wówczas, że w różnych częściach Kościoła ma swoje własne charakterystyki czy swoje własne elementy. Nie chodzi mi o to, że ktoś jest niewierny przepisom liturgicznym albo robi to, co mu się w liturgii podoba. Chodzi mi o pewne elementy, które charakteryzują określone wspólnoty, regiony czy Kościoły. Inaczej modlą się ludzie w Europie, inaczej w Azji. Ci sami ludzie, ci sami chrześcijanie –ochrzczeni, ale jednak mają swoje własne charakterystyki modlitwy. Trudno domagać
się od ludzi, którzy żyją w Azji, żeby modlili się dokładnie w taki sam sposób, jak ludzie w Europie. I odwrotnie, że my będziemy przyjmować pewne elementy, które są dla nas obce, jak na przykład taniec w Afryce, który dla nas jest czymś zupełnie innym niż dla nich. W związku z tym liturgia ma być źródłem jedności, która zakłada też pewną różnorodność, ale różnorodność, która nie wynika z ignorancji w stosunku do przepisów, ale wypływa z miłości do przepisów – do tego, co nazywamy rubrykami – i z miłości do człowieka. Im bardziej w tym sensie jestem posłuszny, tym też bardziej widzę sens w liturgii, odkrywam, czym tak naprawdę liturgia jest: że nie jest tylko i wyłącznie dziełem jednej osoby, księdza, który ma stać się showmanem, ale liturgia jest tą rzeczywistością, w której prowadzi nas Chrystus.
Powiedzieliśmy, że nie chodzi jedynie o to, by liturgię zrozumieć, ale bardziej, żeby się stała naszym doświadczeniem. Pamięta Ojciec taki moment, w którym liturgia przestała być obowiązkiem czy rytuałem rodzinnym, a stała się czymś bardzo osobistym – osobistym doświadczeniem?
– Liturgia jest dla mnie codziennością, która rzeczywiście tylko w pewnym sensie jest obowiązkiem. Ta odmawiana codziennie liturgia, powtarzanie tych samych tekstów, jest jednak też nowością i ma w sobie siłę. Stała się nowością, gdy zrezygnowałem z tego, by ciągle czegoś nowego doświadczyć. Okazało się wówczas, że liturgia ma w sobie wszystko, co potrzebne, żeby doprowadzić do pełni doświadczenia. Pomaga odkryć, że to nie my tworzymy liturgię, ale – przeciwnie – że liturgia tworzy nas.
Myślę, że to doświadczenie wielu księży. Kiedy wychodzą z seminarium, myślą sobie: „Teraz zawojuję świat. Mam władzę święceń, ale też pragnienie, żeby liturgia była bardziej przystępna”. I zaczynają urozmaicać, tak naprawdę ryzykując, że swoimi pomysłami przesłonią celebrującego Chrystusa. Im dłużej odprawiam Msze, widzę, że te wszystkie kapłańskie urozmaicenia de facto stają się w liturgii balastem. Niewiele bowiem rozjaśniają, a tak naprawdę są powodem braku równowagi, który wpisany jest w liturgię.
Nasza rola jest bardziej służebna.
– Przede wszystkim służebna! Powinniśmy pozwolić się bardziej pociągnąć liturgii niż sobą przysłaniać istotę sprawy. To dotyczy nie tylko księży, ale każdego uczestnika Eucharystii.
DOMINIK JURCZAK OP
Dominikanin, doktor nauk liturgicznych, prezes Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny w latach 2016–2019, wykładowca w Papieskim Instytucie Liturgicznym „Anselmianum” i na Papieskim Uniwersytecie „Angelicum” w Rzymie, współautor książki Nerw święty. Rozmowy o liturgii