Logo Przewdonik Katolicki

Głód i logika dzielenia

ks. Artur Stopka
Wydawanie żywności potrzebującym w chilijskim Santiago, sierpień 2020 r. fot. Tamara Merino/Bloomberg via Getty Images

Przysłowie mówi, że syty głodnego nie zrozumie. Problem w tym, że w dzisiejszych czasach to właśnie najedzony może sprawić, żeby ktoś inny nie umarł z głodu.

Argentyński pisarz i dziennikarz Martín Caparrós w wydanej kilka lat temu książce zatytułowanej Głód stwierdził, że współczesny głód jest w pewien sposób bardziej brutalny, bardziej okrutny niż ten sprzed stu czy tysiąca lat. Zwrócił uwagę, że przez całe wieki nie było rady na głód. Gdy pojawiał się w jakimś regionie, bo susza, powódź, wojna albo zaraza zniszczyły zasoby, nawet w dużych, scentralizowanych państwach komunikacja i transport były za mało sprawne, aby w porę dostarczyć brakującego pożywienia potrzebującym. „Uratowanie ich nie zależało od niczyjej decyzji; dosłownie nie było w niczyjej mocy” – wyjaśnił Caparrós.
W jego ocenie dzisiaj sytuacja wygląda inaczej. „Teraz nakarmienie głodnych zależy wyłącznie od czyjejś woli” – napisał i dodał, że jeśli są ludzie, którzy nie mają dosyć jedzenia, którzy chorują z głodu i umierają, to dlatego, że ci, którzy mają żywność, nie chcą jej dać. Argentyński reporter nie miał wątpliwości, że w naszych czasach świat produkuje więcej żywności, niż potrzebują jego mieszkańcy. Bez trudu można ustalić, komu jedzenia brakuje, a wysłanie go może być kwestią paru godzin. Właśnie stąd wynika przekonanie Caparrósa, że współczesny głód jest bardziej brutalny i okrutny niż ten z przeszłości.

Nie muszą być bezradni
Ksiądz Jan Kochel, teolog z Uniwersytetu Opolskiego, jedenaście lat temu w portalu Wiara.pl zwrócił uwagę, że w świetle Pisma Świętego klęska głodu należy, obok wojny, dzikich zwierząt i zarazy, do „czterech strasznych sądów Bożych”. Tak mówi o nim prorok Ezechiel. Księga Powtórzonego Prawa ukazuje, że ludzie postrzegali głód jako jedno z wielu przekleństw, którymi Bóg karze nieposłuszeństwo. Biblia odnotowuje też okresy głodu w czasach Abrahama, Izaaka, Józefa, Eliasza i Sedecjasza oraz za panowania rzymskiego cesarza Klaudiusza. Warto zwrócić uwagę na starotestamentalną opowieść o Józefie sprzedanym przez braci do Egiptu. To bardzo jasny sygnał, że ludzie nie muszą być wobec klęski głodu bezradni.
Święty Paweł Apostoł w Liście do Rzymian zapewnił, że nawet głód nie może oddzielić wierzących od miłości do Boga w Chrystusie. Głodny Jezus po czterdziestu dniach na pustyni nie uległ pokusie, by dla jego zaspokojenia zamienić kamienie w chleb. Maryja w swym Magnificat pokazała Boga jako Tego, który „głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił”. Chrystus dwukrotnie rozmnożył chleb, aby nakarmić swoich słuchaczy. Rzadko zwraca się uwagę na pewien istotny element tych znaków. Aby przezwyciężyć głód wielu ludzi, ktoś musiał się podzielić. Nawet tą niewielką ilością pożywienia, jaką dysponował.

W jakimś sensie okrada
Zapowiadając sąd ostateczny, Jezus jako pierwsze zadanie, z którego będziemy rozliczani, wskazał zaspokojenie głodu innych. Nic dziwnego, że wśród katechizmowych „uczynków miłosierdzia”, na czele tych odnoszących się do ludzkiego ciała, znalazło się wezwanie „głodnych nakarmić”. Warto jednak zwrócić uwagę, w którym miejscu Katechizm Kościoła katolickiego wylicza uczynki miłosierdzia. „Dzieła miłości, przez które przychodzimy z pomocą naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy”, wymienione są w części poświęconej siódmemu przykazaniu Bożemu. Temu, które mówi: „Nie kradnij”.
Jezus mówił bardzo konkretnie: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”. Uważna lektura Katechizmu wskazuje, że kto tego nie robi, w jakimś sensie okrada potrzebujących. Nie bez powodu św. Jakub w swoim liście zawartym w Nowym Testamencie retorycznie pytał, na co się przyda, jeśli ktoś powie potrzebującym: „Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta”, a nie da im tego, co konieczne, „to na co się to przyda?”.

Mało kto wie
Co Kościół, który w swym nauczaniu wzywa do „karmienia głodnych”, sam robi w tej sprawie? Informacje na ten temat rzadko przebijają się do mediów, nie tylko na ich czołówki. Na przykład mało kto wie, że w czasie pandemii w Indiach członkowie tamtejszego Kościoła przeprowadzają zbiórki żywności dla głodujących, bez względu na ich przynależność kastową, wyznanie czy rasę. W połowie ubiegłego roku serwis Vatican News informował, że Kościół zebrał tam 7,5 mln dolarów na pomoc dotkniętym głodem wskutek pandemii.
Mało kto wie także, że kilka lat temu Kościół w Nairobi przeznaczył ziemie należące do diecezji, seminarium duchownego i zgromadzeń zakonnych pod uprawę. „Powstał projekt, którego celem jest produkcja żywności i dystrybucja jej wśród tych, którzy cierpią z powodu głodu i niedożywienia” – można przeczytać na stronie Dzieła Pomocy „Ad Gentes”.
Nie nabrały światowego rozgłosu internetowe wpisy polskiego franciszkanina Kaspra Kapronia, który w internecie opisywał, jak jego klasztor w Cochabamba w Boliwii w czasie pandemii zapewniał posiłki mieszkańcom niemającym szans w jakikolwiek inny sposób zdobyć pożywienie.
Nawet wiadomość, że papież Franciszek przekazał w lipcu zeszłego roku 25 tys. euro na rzecz Światowego Programu Żywnościowego, przeszła bez większego echa. Kwota może się wydawać symboliczna, jednak celem tego gestu było przede wszystkim zwrócenie uwagi na problem głodu, który pojawił się wraz z pandemią. Franciszek chciał też wyrazić swoją solidarność z cierpiącymi, a także tymi, którzy są zaangażowani w pomoc najbiedniejszym i wykluczonym.
Przykładów działań Kościoła odpowiadających na wezwanie „głodnych nakarmić” nie trzeba szukać daleko. Również w Polsce istnieje mnóstwo miejsc, gdzie ten nakaz jest realizowany w praktyce każdego dnia. Jadłodajnie, w których można za darmo zjeść porządny i smaczny posiłek, prowadzą zarówno diecezjalne Caritas, rozmaite ruchy i stowarzyszenia, parafie, a czasami po prostu grupy wiernych skrzykujących się wobec realnych potrzeb.

Używany jako broń
Związanych z Kościołem inicjatyw zmierzających do pokonania głodu w konkretnym miejscu czy regionie świata jest bardzo dużo. A mimo to wciąż głód jest obecny na ziemskim globie. Według danych opublikowanych latem br. w raporcie Oxfam, międzynarodowej organizacji humanitarnej zajmującej się głodem na świecie, co minutę na świecie umiera z tego powodu jedenaście osób. Jak podała „Rzeczpospolita”, z raportu wynika, że obecnie 155 mln ludzi na świecie żyje na kryzysowym poziomie braku bezpieczeństwa żywnościowego lub głoduje. W ciągu roku liczba ta wzrosła o 20 mln. „Głód jest nadal używany jako broń w konfliktach, które pozbawiają cywilów żywności i wody i utrudniają pomoc humanitarną” –  wyjaśnia szefowa Oxman America Abby Maxman. Najpoważniejsza sytuacja panuje obecnie w Afganistanie, Etiopii, Sudanie Południowym, Syrii i Jemenie. Wszystkie te kraje są uwikłane w konflikty zbrojne.
W przezwyciężaniu głodu na świecie nie wystarczą same działania charytatywne. Można z bólem przyznać, że w tej kwestii miłosierdzie to za mało. Trzeba rozwiązań systemowych. Kościół mówi o nich od dawna. A papież Franciszek od początku swego pontyfikatu wskazuje z naciskiem, że „głodny prosi nas o godność, a nie o jałmużnę”.

Potrzebna nowa mentalność
W przesłaniu skierowanym pod koniec lipca br. do sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa Franciszek nazwał głód wyzwaniem, skandalem, niesprawiedliwością oraz zbrodnią przeciwko prawom człowieka. Jego list został odczytany podczas zorganizowanego w Rzymie przy współpracy Watykanu trzydniowego spotkania, będącego przygotowaniem do oenzetowskiego szczytu na temat systemów dystrybucji żywności. Jest on zaplanowany na wrzesień br. Papież wskazał konkretne kroki, jakie należy podjąć w celu realizacji zobowiązania „zero głodu na świecie”. Napisał o potrzebie stworzenia nowej mentalności, całościowego podejścia do problemu, a także o koncepcji systemów żywnościowych, „które chronią Ziemię i zachowują w centrum godność osoby ludzkiej”.
Martín Caparrós we wspomnianej książce Głód stwierdził, że fakt, iż tylu ludzi ma co jeść każdego dnia, to cud, natomiast to, że tylu nie ma – to podłość. Dla rozwiązania problemu głodu w skali globalnej potrzebna jest „logika dzielenia się”, o której mówi Franciszek. Chodzi o to, aby nie przejawiała się ona tylko w dziełach miłosierdzia, ale żeby była również obecna w myśleniu wielkich tego świata. Tych, którzy decydują o tym, w jaki sposób żywność jest rozdzielania między wszystkich na całym świecie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki