Logo Przewdonik Katolicki

Głośno krzyczeć czy rozmiękczać?

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Nieraz czytaliśmy z podziwem o mocarstwach, które w obronie swoich obywateli, a nawet swoich ziomków, wysyłały okręty czy żołnierzy. Ale powiedzmy szczerze: ani możemy, ani chcemy to zrobić.

Przyznaję się do bezsilności, wraz z wieloma osobami w Polsce. Obserwowanie wydarzeń na Białorusi to koszmar, a kiedy już sobie to po raz setny powtórzyliśmy, zdarza się tam coś, co znowu przekracza naszą wyobraźnię.
Czy 20, 15 lat temu przewidzieliśmy, że będziemy oglądać na telewizyjnym ekranie porwanego więźnia sumienia, szukając na jego twarzy śladów tortur, z powodu których zgodził się wystąpić – to Roman Protasiewicz. Więzień nie pochodzi z odległego kraju, a jest naszym sąsiadem. Rozmawiamy na kanwie jego historii już nie o represjach nawet, a podkreślmy: o TORTURACH. Czytamy o ludziach, którzy wychodząc z domu, zabierają zapasowe skarpetki i majtki, spodziewając się aresztowania.
Poznajemy tak potworne sytuacje jak białoruskiego siedemnastolatka z domu dziecka, który zagrożony brutalnym śledztwem i więzieniem rzucił się z okna. Czujemy na plecach nagle oddech stalinowskiego komunizmu – w wieku XXI, w epoce internetu i najnowszych technologii.
I zastanawiamy się, jak złym i głupim trzeba być człowiekiem, żeby tego typu praktyk bronić czy je usprawiedliwiać. A nie tylko jakieś anonimowe oszołomy z social mediów dają się na tym przyłapać, a Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun, liderzy jednej z parlamentarnych partii.
Przy tej okazji, jak przy każdej, mamy też polityczną burzę wewnątrzpolską. Podobną do wszystkich pozostałych, choć podobna być nie powinna. Bo to za poważna sprawa. Tymczasem zaraz po porwaniu Protasiewicza przekonywano nas, że rząd nie reaguje dostatecznie szybko, bo na Twitterze pierwszy zabrał w tej sprawie głos Donald Tusk. To żenujące!
Żeby było jasne, są na marginesie tej historii wątki, które domagają się obrachunku. Choćby fakt, że Protasiewicz nie dostał od Polski azylu politycznego. Chciałbym poznać nazwiska urzędników odpowiedzialnych za tę decyzję. I spytać, czy realizują oni politykę rządową.
Ale też pamiętam skandal z roku 2011, kiedy polska prokuratura, pozostająca pod politycznym wpływem rządzącej wtedy PO, pomogła skazać opozycjonistę białoruskiego Alaksandra Bielackiego – wydając odpowiednim służbom dane z jego konta, w ramach „pomocy prawnej”. Ludziom, którzy kłują dziś w oczy PiS marszałkiem Senatu Karczewskim, peregrynującym do Łukaszenki, przypomnę, że około roku 2010 złudzenia co do przejednania dyktatora, co do swoistego resetu w relacjach z Białorusią, produkowała partia Radka Sikorskiego. Co więcej, bliźniacza była argumentacja: otorbić białoruski reżim, pozyskać go, żeby ten kraj nie wpadł całkiem w ręce Rosji.
Uważałem to za mrzonki w roku 2010 i w roku 2016. Co więcej, za mrzonki trącące cynizmem, przymykaniem oczu na rzeczy niegodziwe. Ale te dylematy są typowe w zasadzie dla każdej sytuacji, kiedy wolne kraje stają wobec brutalnych reżimów. Głośno krzyczeć czy rozmiękczać? Często takie rozterki trwają wiele lat. Tak miał Zachód z dawnym komunizmem, i z takimi jego szczególnymi ekscesami, jak stan wojenny w Polsce.
Polska dziś jest w dodatkowo trudnej sytuacji, przecież wśród zakładników, których Łukaszenka zamknął w aresztach, są liderzy polskiej społeczności. Nieraz czytaliśmy z podziwem o mocarstwach, które w obronie swoich obywateli, a nawet swoich ziomków, wysyłały okręty czy żołnierzy. Ale powiedzmy szczerze: ani możemy, ani chcemy to zrobić. I dlatego sprzyjając wszelkim naciskom na Łukaszenkę, apelowałbym o nielicytowanie się tym tematem. O niesugerowanie, że skoro Polska nie jest w stanie skuteczniej zatrząść dyktaturą, jej rząd jest małoduszny czy nieudolny. Jeżeli znacie metodę, za pomocą której można tą dyktaturą naprawdę zatrząść, czym prędzej ją zdradźcie!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki