Najwięcej podpisów - blisko 1,6 mln - złożył w Państwowej Komisji Wyborczej komitet kandydata PiS na prezydenta, Andrzeja Dudy; ok. 650 tys. - ubiegającego się o reelekcję Bronisława Komorowskiego; 510 tys. - kandydatki SLD Magdaleny Ogórek; 450 tys. - kandydata PSL Adama Jarubasa; 200 tys. - Janusza Korwin-Mikkego; prawie 200 tys. - Pawła Kukiza; 188 tys. - kandydata Ruchu Narodowego Mariana Kowalskiego; 150 tys. - lidera Twojego Ruchu Janusza Palikota; blisko 145 tys. - kandydata Kongresu Nowej Prawicy Jacka Wilka; 130 tys. - Pawła Tanajno (Demokracja Bezpośrednia); 125 tys. - reżysera Grzegorza Brauna.
Będzie druga tura?
Jedenastu kandydatów, którym udało się zebrać 100 tys. podpisów niezbędnych do startu w wyborach, to sporo, biorąc pod uwagę jak leniwie zaczynała się prezydencka kampania. Wydawało się, że głosowanie 10 maja będzie formalnością, a zwycięzca wyborów jest już znany. Urzędujący prezydent Bronisław Komorowski długo w sondażach uzyskiwał nawet 60–procentowe poparcie i wiele wskazywało na to, że tegoroczne wybory zakończą się już w I turze, która odbędzie się 10 maja.
To już jednak przeszłość. Seria wpadek prezydenta Komorowskiego plus okres bardzo dobrej kampanii kandydata PiS Andrzeja Dudy sprawiły, że wyścig nabrał rumieńców. Obecnie sondażowe poparcie dla Komorowskiego spadło poniżej 50 proc. – Dzisiaj wszystko wskazuje na to, że dojdzie do II tury między kandydatami PO i PiS – uważa dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Wyglądało to trochę tak, jakby otoczenie prezydenta Komorowskiego uznało, że ma on wygraną w kieszeni i nie trzeba się nawet starać. Uaktywnił się dopiero w ostatnim czasie, zaczął jeździć po Polsce, walczyć. Na jego niekorzyść przemawia fakt, że do wyścigu zgłosiło się aż 11 kandydatów. W tej sytuacji bardzo trudno będzie zdobyć 50 proc. plus 1 głos już w I turze – podsumowuje Chwedoruk.
Większość ekspertów jest jednak zgodna, że Komorowski nadal pozostaje głównym kandydatem do zwycięstwa. Wydaje się, że zagrozić mu może tylko kandydat PiS Andrzej Duda. – Od niedawna obserwujemy zaciekłe ataki sztabu Komorowskiego i PO na Andrzeja Dudę i jego sztab. Wcześniej tego nie było. To pokazuje, że partia rządząca i obóz prezydencki zaczęły brać kandydata PiS na poważnie. Te ataki mogą co prawda trochę zaszkodzić Dudzie, ale z drugiej strony pokazują, że liczy się on w wyścigu o ostateczną wygraną – zwraca uwagę politolog dr Bartłomiej Biskup.
Walczą o przetrwanie
Jeśli dojdzie do II tury, o zwycięstwie Komorowskiego bądź Dudy przesądzą głosy osób, które popierają resztę kandydatów. O co walczy pozostała 9?
Dla kandydatów partii, które zasiadają w Sejmie – SLD, Twój Ruch i PSL – to tak naprawdę wstęp do zaplanowanych na jesień wyborów parlamentarnych. Dobry wynik Magdaleny Ogórek, Janusza Palikota czy Adama Jarubasa mógłby się przełożyć również na wynik partyjny. Jednak na razie poparcie dla tej trójki kandydatów nie imponuje. Najwięcej emocji wzbudziło wystawienie przez SLD szerzej nie znanej Magdaleny Ogórek. Na razie trudno przesądzić czy eksperyment się uda.
– Jedyne z czym przebiła się Magdalena Ogórek i co mogłoby obok doraźnych zabiegów marketingowych przez pewien czas utrzymać jej notowania, to było wyraźnie odcięcie się od rządowej polityki wobec Ukrainy – uważa dr Chwedoruk. Politolog podkreśla, że cała kampania wyborcza jest błędem sztabu kandydatki SLD, której przekaz opiera się na „zabiegach stricte marketingowych”. Jeśli kandydatka Sojuszu nie zajmie w wyścigu trzeciego miejsca to będzie to klęska dla obecnego lidera tej partii Leszka Millera.
O przetrwanie walczy też Janusz Palikot. Jego partia jest w rozsypce, opuściło go większość współpracowników, sondaże też są fatalne. Wydaje się, że uratować może go tylko dobry wynik w wyborach prezydenckich. – To jest dla Palikota walka o być albo nie być. Wynik poniżej 5 proc. będzie dla niego osobistą klęską i sprawi, że jesienią nie ma szans w wyborach parlamentarnych – ocenia dr Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Kto czarnym koniem?
Eksperci są wyjątkowo zgodni, że na miano czarnego konia wyścigu może tym razem zapracować albo weteran prezydenckich wyścigów Janusz Korwin-Mikke albo piosenkarz Paweł Kukiz. - Kukiz ma wyrazistość i charyzmę. To przyciąga ludzi, zwłaszcza młodych. Ale jego problemem jest Janusz Korwin-Mikke. Oni celują w ten sam elektorat i wzajemnie podkładają sobie nogi. Gdyby nie było Korwin-Mikkego, Kukiz z pewnością byłby czarnym koniem tych wyborów - uważa prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Jednak i tak pojawiły się już sondaże, w których piosenkarz znalazł się na trzecim miejscu za Komorowskim i Dudą. Biorąc pod uwagę, że jest on pozbawiony partyjnego wsparcia, fakt, że udało mu się zebrać ok. 200 tys. podpisów również może imponować. - Musimy poczekać na kolejne sondaże, które pokażą, czy ta tendencja wzrostu poparcia dla Kukiza się utrzyma. On może w tym prezydenckim wyścigu namieszać. Część elektoratu, która nie chce zagłosować ani na Komorowskiego, ani na Dudę, może oddać głos na niego – mówi dr Alberski.
Korwin-Mikke walczy z kolei o dobry wynik, który pozwoli mu rozpędzić się przed wyborami parlamentarnymi. Chwedoruk uważa, że obecnie - w sytuacji kryzysu gospodarczego i kłopotów młodzieży na rynku pracy - Korwin-Mikke ma wreszcie szanse na poważne zaistnienie na scenie politycznej. - Jeśli wprowadzi do Sejmu swoją reprezentację to może wokół tego budować swoją pozycję. Jeśli nie - rok 2015 pogrzebie jego karierę - ocenia.
Klęska lewicy
Niezależnie od wyborczych rozstrzygnięć, jedno już jest pewne. Kolejną klęskę wyborczą (podobnie jak w eurowyborach) zaliczył obóz liberalnej lewicy. Osoby takie jak Wanda Nowicka czy Anna Grodzka brylują w mediach, mówią o potrzebie przeprowadzenia w Polsce rewolucji obyczajowej, atakują tradycyjne wartości. Nie wiadomo tylko do końca w czyim imieniu. Bo kiedy przychodzi do wyborczej weryfikacji okazuje się, że nie są w stanie zebrać nawet wymaganych 100 tys. podpisów, by w wyborach prezydenckich w ogóle wystartować.
Biorąc pod uwagę, że podpisy zebrali prawicowi kandydaci: Marian Kowalski z Ruchu Narodowego, Jacek Wilk z Kongresu Nowej Prawicy czy kontrowersyjny reżyser Grzegorz Braun, to porażka Grodzkiej czy Nowickiej musi być dla lewicowych środowisk jeszcze bardziej bolesna.