Logo Przewdonik Katolicki

Niedokładny portret

Szymon Bojdo
fot. Witold Rozmysłowicz/PAP/CAF

Uchwycić fenomen poezji i wielobarwność życia Agnieszki Osieckiej to zadanie karkołomne. Najnowsza produkcja nie udźwignęła tego zadania, choć ma swoje jasne strony.

Trzynastoodcinkowa opowieść Osiecka, którą zaczęto nam serwować w święta Bożego Narodzenia w TVP, jest trochę jak jedzenie z wigilii po kilku dniach – każdy pamięta wyczekiwanie na nie przed świętami, jeszcze czujemy na języku wspaniałość wigilijnej uczty, ale po Świętych Młodzianków kapusty i fasoli mamy już serdecznie dość, no bo „ile można”. Tak samo dla mnie było z serialem o jednej z największych polskich poetek XX wieku. Jako że jej teksty uwielbiam, to czekałem bardzo niecierpliwie. Myślę że to uczucie, które towarzyszyło wielu osobom, w zasadzie wychowanym na piosenkach, do których teksty napisała Osiecka. Co do niektórych pewnie nawet nie mamy świadomości, że to ona je stworzyła – przecież jest autorką ponad dwóch tysięcy tekstów.
Rozczarowanie następuje jednak już od czołówki. To dla ugruntowanego już gatunku, jakim jest serial, ważny element – często łączący widza z daną serią. Tu mamy jakieś smętne przetworzenie piosenki Niech żyje bal z kiepską animacją i fotosami, zupełnie niepasujące do produkcji o wielkiej artystce, zresztą także absolwentce szkoły filmowej.

„Prześlizgujesz się po powierzchni zdarzeń”
Oddajmy głos twórcom – o czym chcieli zrobić serial? Jak piszą w zapowiedzi, to opowieść przedstawiająca „jej życie od wczesnej młodości, przypadającej na lata pięćdziesiąte, aż do śmierci, czyli lata dziewięćdziesiąte XX wieku”. Mamy więc cztery dekady, które opowiadane są w 45-minutowych odcinkach. Przy zachowaniu wszelkich proporcji, najbardziej kasowy serial biograficzny The Crown o jednej tylko dekadzie życia rodziny Windsorów opowiada w 10 odcinkach.
Czy można jednak porównać historię życia jednej kobiety do serialu o potężnej rodzinie królewskiej, skromną polską produkcję telewizji publicznej do medialnego magnata? Fascynacja serialami odkrywa pewną naszą zbiorową skłonność do śledzenia opowieści. Mamy też potrzebę odkrywania historii, których bohaterkami są silne postacie kobiece, dlatego tak uwielbiamy netfliksową Koronę, tak dobrze przyjął się świetny serial o Annie German i tak mało satysfakcjonujący jest ten o Osieckiej.
Owszem, przedstawiana jest ona jako indywidualistka, dziewczyna z charakterem, potrafiąca tupnąć nóżką, postawić się ojcu, ustawić do pionu matkę, a i nawet na zebraniu ZMP bohatersko wyjść, mówiąc, że „w d… to ma”. Bardziej jednak to wszystko przypomina podrasowany Teatr Telewizji (co do którego nie mamy żadnego zarzutu, jeśli jest dobrze zrobiony) albo co gorsza szkolną akademię ku czci. Jest zresztą taka scena w serialu, w której Agnieszka jako studentka szkoły filmowej chce bardzo nakręcić film dokumentalny o tym, jak tworzy się piosenkę – od procesu jej napisania, po przygotowanie do recitalu w teatrze. Profesor ze sporym uporem, ale i sympatią tłumaczy studentce, że rzecz wypada sztucznie, trudno uchwycić ten moment weny, zachwytu, inspiracji czy też naturalnie oddać ciężki teatralny proces twórczy. No i właśnie tymi scenami twórcy trochę skomentowali swoje dzieło, choć za reżyserię odpowiedzialni są dobrzy artyści – Robert Gliński (odcinki 1, 2 i 13) oraz Michał Rosa. Wniosek z tego akapitu mamy taki – sztuką jest opowiedzieć w niedużej formie coś wielkiego, skondensować wątki tak, by nie były skakaniem po łebkach wydarzeń. Młoda Osiecka wygłasza w serialu do swojej koleżanki takie właśnie zdanie: „Alu, ty prześlizgujesz się po powierzchni zdarzeń” – pasowałoby to może do piosenki Osieckiej, ale czy tak w latach 50. rozmawiały ze sobą nastolatki? Ktoś się rzeczywiście tutaj prześlizgnął, a szkoda, można było się zatrzymać przy ważniejszych wątkach.

Kto jest kto?
„Tłem tej biograficznej opowieści są artystyczne, obyczajowe oraz polityczne realia tamtych czasów, poczynając od edukacji w komunistycznej szkole przez studia w Szkole Filmowej w Łodzi i kolorowy świat studenckich teatrzyków – warszawskiego STS- u i gdańskiego Bim-Bomu” – piszą dalej twórcy serii. Może to by było jakieś remedium na to, żeby uniknąć wrażenia chaosu, czy da się o kilku dekadach komuny opowiedzieć i jeszcze historię życia jednostki przedstawić? Oglądałem serial w trzy osoby i właściwie co chwilę musieliśmy pauzować, żeby wyjaśniać sobie, jak dany wątek ma się do tej opowieści, kto jest kto – a to Hłasko, a to Andrzejewski?
Nie mówię, że miałby być to szkolny wykład o życiu poetki, z dodatkiem wątków współczesnej historii Polski, ale męcząca jest pewna fala uproszczeń, że oto komuniści byli en masse tłumokami, gdy ktoś decydował się na współpracę z nimi był podłą szują, względnie kimś nie do końca zdrowym na umyśle (tak przedstawiony jest Witold Dąbrowski) ewentualnie bywali tacy, którzy potrafili cynicznie wejść w wallenrodowską grę z władzą, okiwać komuchów i to jeszcze tak, żeby tego nie zauważyli. Zatem zarzut mój jest taki, że ta historia nie może być tłem, choć trzeba przyznać, że twórcy wynaleźli świetne archiwalia. Historia musi być w opowieści o Osieckiej jedną z bohaterek, a właściwie, choć forma gramatyczna się tu nie zgadza – jednym z jej kochanków.

Potrzebujemy pięknego słowa
Czy nie szkoda papieru i miejsca w gazecie na recenzję negatywną? Nie, bo do twórczości i osoby Agnieszki Osieckiej tak czy siak warto wrócić. Mam nadzieję, że większość widzów serialu spróbowała chociaż w internecie wyszukać więcej informacji, których na szczęście nie brakuje. Przyjemnie patrzy się także na Magdalenę Popławską, odtwarzającą rolę „starszej” Osieckiej – dobrze oddaje ona jej podobieństwo. Naprawdę podobały mi się niektóre sceny zbiorowe (np. z Festiwalu Młodzieży Świata) i zarysowanie postaci (Jędrzej Hycnar w roli Marka Hłaski czy Oskar Borkowski w roli Zbigniewa Cybulskiego).
Byłbym zachwycony, gdyby za sprawą opowieści o Agnieszce Osieckiej powróciło zainteresowanie, a nawet moda na piosenkę poetycką, z tekstem wysokich lotów. Potrzebujemy bowiem powrotu do pięknego słowa, które wcale nie musi być anachroniczne, niezrozumiałe, zbyt wydumane. To właśnie przecież porusza w tekstach Osieckiej, że odpowiadają one nijako na nasze bolączki, że możemy wracać do nich w różnych momentach życia. Na co dzień nie zastanawiamy się, że to przez takie czy inne frazowanie, rymy, metafory i doskonale przemyślane inne środki poetyckie. Ile bon motów z Osieckiej pomaga nam w codziennej komunikacji, w podniosłych chwilach czy miłosnych wyznaniach? Mnóstwo, czas także na nasze współczesne słowa, byśmy nie przekreślając tamtych, tworzyli poezję nowego pokolenia.

By opowieść o Osieckiej pogłębić już we własnym zakresie, polecam trzy książki, pokazujące jej świat, który w serialu nie został w pełni ujęty:

ociecka.jpg

Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze, oprac. Magda Umer, Agora 2016
Książkę rozpoczyna wstęp przyjaciółki poetki i artystki – Magdy Umer, a kończy wybór wierszy, które mogły powstać w wyniku wzajemnej fascynacji Przybory i Osieckiej. List jest jak wiadomo jedną z najbardziej intymnych form wypowiedzi, dlatego możemy poznać w książce fragmenty duszy dwóch ważnych dla polskiej literatury twórców. Wzruszające to i pouczające.

Osiecka. Tego o mnie nie wiecie, Beata Biały, WAB 2020
To zbiór wywiadów z osobami bliskimi Osieckiej, z których wyłania się ciekawy portret artystki. Olga Lipińska, Hanna Bakuła, Maryla Rodowicz, Krystyna Janda, Magda Czapińska, Urszula Dudziak, Ewa Błaszczyk, Daniel Olbrychski czy Katarzyna Gaertner – takie osoby dają wiarygodne świadectwo.

Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej, Ula Ryciak, Wydawnictwo Literackie 2021
To z kolei książka, na którą fani Osieckiej czekają. Ula Ryciak brawurowo i skutecznie wydobywa różne prawdziwe i te na niby wersje Agnieszki Osieckiej. Bo w opowiadaniu o Osieckiej zasadne jest pytanie – ile z tego, co o niej wiemy, to jej kreacja, a ile zbiór faktów? O różnych aspektach jej osoby, tym co było w niej mocne i słabe, przeczytamy już w styczniu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki