W opowiadaniu o bogatym młodzieńcu uderza kilka spraw. Pytanie młodego człowieka świadczy o tym, że nie myśli jedynie o życiu doczesnym, ale równie ważne, a może i ważniejsze jest dla niego życie wieczne. Dlatego chce wiedzieć, co musi zrobić, by je osiągnąć. Współcześnie żyjemy w świecie konsumpcji i natarczywej pokusy hedonizmu. Wielu ludzi nie myśli dziś o życiu wiecznym, nie myśli o zbawieniu, a więc nie myśli o przyszłości. Świat zdaje się nastawiać na maksymalne czerpanie przyjemności tu i teraz. A zatem carpe diem – nie myśleć o tym, co będzie jutro, nie myśleć o życiu po śmierci, ale korzystać z dnia. Postawa młodzieńca każe nam więc stawiać pytanie o życie wieczne i myśleć o celu życia, jakim jest zbawienie.
Młodzieniec przychodzi z tym pytaniem do samego Jezusa. Nie znajdziemy w tym ewangelicznym opisie odpowiedzi na pytanie, dlaczego właśnie do Niego. Odpowiedź podpowiada serce i rozum: młodzieniec przychodzi do Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem, do Tego, który jest Alfą i Omegą, Panem życia i śmierci. Przychodzi do Tego, który ma najlepsze recepty na życie. Przychodzi do swego Ojca, który ukazał się w Jezusie Chrystusie. W ten sposób Ewangelia jasno wskazuje Tego, którego mamy nieustannie pytać o nasze życie, jego sens, jego cel, jego kierunek. Jasno wskazuje Tego, za którym należy podążać. Jasno wskazuje Tego, który prowadzi najlepszą drogą do nieba, w którym czeka na nas nasz dobry Ojciec.
Z odpowiedzi młodzieńca na pytanie Jezusa o przestrzeganie Dekalogu wyłania nam się obraz człowieka pobożnego. Ewangeliczny opis mógłby się tu kończyć. Jednak młodzieniec zadaje jeszcze jedno pytanie: „Czego mi jeszcze brakuje?”. Byłoby bowiem błędem sądzić, że osiągnęło się tu na ziemi pełną świętość i błogo oczekiwać na nagrodę wieczną. Jest więc w młodzieńcu Boża mądrość, która każe nieustannie pytać się, co jeszcze mogę zrobić, by się uświęcić. Młodzieniec osiągnął pewien stopień doskonałości, pewien stopień świętości. Jezus widzi to i zaprasza go, by poszedł jeszcze dalej, by stał się jeszcze doskonalszy, jeszcze bardziej święty. Jednak dla młodego bogacza jest to zbyt trudne. Okazuje się zatem, że nie jest jeszcze tak doskonały, jakby się mogło wydawać. To ważny sygnał dla każdego człowieka, by nie dał się grzechowi pychy, by zanadto nie uwierzył we własną świętość, bo w pewnym momencie może się pogubić i zamiast radować się, będzie smutny jak ów młodzieniec.
Zasmucony bohater nie dostrzegł jeszcze jednego ważnego aspektu: powołania. Pan Bóg zechciał, aby ten pobożny człowiek był Jego świadkiem - głosicielem. Polecenie Jezusa, by młodzieniec rozdał ubogim wszystko, co ma, trzeba rozumieć szerzej niż tylko rozdanie dóbr materialnych na potrzeby biednych. Tu chodzi o dawanie siebie. Tym, co mam rozdać ubogim, jestem ja sam. Różne są drogi ludzkiego powołania, jednak wszystkie prowadzą do zbawienia. Można odrzucić Boże zaproszenie do życia według jego zamysłu, i realizować swoją drogę; jeśli jest zgodna z przykazaniami Bożymi, też się uzyska zbawienie; być może jednak odczuje się ten sam rodzaj smutku, który odczuł młodzieniec. Można jednak, a nawet trzeba, na Boże wezwanie odpowiedzieć pozytywnie. To nie ja, ale Ojciec niebieski wie, w jaki sposób najlepiej zrealizuję swoje życie, najlepiej wykorzystam swoje talenty, uświęcając siebie, innych i oddając przy tym Jemu chwałę. Jak trudno jest i jak chwalebnie jest powtarzać za Maryją ufne „fiat”.
Wojciech Nowicki
Bogaty młodzieniec
A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. Odpowiedział mu: „Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie wieczne, zachowaj przykazania”. Zapytał Go: „Które?”. Jezus odpowiedział: „Oto te: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego”. Odrzekł Mu młodzieniec: „Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?”. Jezus mu odpowiedział: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości (Mt 19, 16-22)
Młodość nie jest rozdziałem wyrwanym z życia ani przedmową do książki bez powiązania z całością. Jest wprowadzeniem do całej reszty, jest fundamentem, na którym ma się oprzeć budowa całego życia. [bł. Jakub Alberione]
Bogactwo młodości
Ewangelia mówi nam, że młodzieniec, usłyszawszy zaproszenie, zasmucił się. Odszedł przygnębiony i zasmucony. Epizod ten każe nam zastanowić się jeszcze raz nad bogactwem młodości. Przede wszystkim chodzi nie o dobra materialne, ale raczej o własne życie z wartościami związanymi z młodością.
[…] Innymi słowy, młodość jawi się jako bogactwo, ponieważ prowadzi do odkrywania życia jako daru i jako zadania. Młodzieniec z Ewangelii zrozumiał bogactwo własnej młodości. Przyszedł do Jezusa, Dobrego Nauczyciela, aby szukać kierunku. W godzinie wielkiego wyboru nie miał jednak odwagi postawienia wszystkiego na Jezusa Chrystusa. W efekcie odszedł smutny i przygnębiony. To właśnie jest to, co dzieje się za każdym razem, gdy nasze decyzje wahają się oraz stają się małostkowe i interesowne. Zrozumiał, że brakuje mu wielkodusznością i to nie pozwoliło mu na pełne urzeczywistnienie się. Wycofał się do swego bogactwa, stając się w ten sposób egoistą.
[…] Dzisiaj wzywam was, młodzi, którzy przybyliście na to spotkanie, abyście nie zmarnowali waszej młodości. Nie próbujcie od niej uciekać. Przeżywajcie ją głęboko. Poświęćcie ją w imię wysokich ideałów wiary i solidarności ludzkiej. Wy, młodzi, nie jesteście tylko przyszłością Kościoła i ludzkości, jakby chodziło o rodzaj ucieczki od teraźniejszości. Przeciwnie: jesteście młodą teraźniejszością Kościoła i ludzkości. Jesteście jej młodym obliczem. Kościół potrzebuje was jako młodych, aby ukazać światu oblicze Jezusa Chrystusa, który jawi się we wspólnocie chrześcijańskiej. Bez tego młodego oblicza Kościół wyglądałby zniekształcony.
Fragmenty przemówienie Benedykta XVI do młodzieży w Sao Paolo