Logo Przewdonik Katolicki

To jest fundament

Adam Suwart
Fot.

Słowo ubóstwo w dzisiejszym zdominowanym przez myślenie materialistyczne świecie ma dość jednostronne konotacje. Nasuwa na myśl przede wszystkim niedostatek, brak, cierpienie i głód Wzdragamy się więc przed ubóstwem, unikamy go. Przez to samo pierwsze błogosławieństwo pozostaje często niezrozumiałe. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy...

Słowo „ubóstwo” w dzisiejszym zdominowanym przez myślenie materialistyczne świecie ma dość jednostronne konotacje. Nasuwa na myśl przede wszystkim niedostatek, brak, cierpienie i głód… Wzdragamy się więc przed ubóstwem, unikamy go. Przez to samo pierwsze błogosławieństwo pozostaje często niezrozumiałe. „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”.

Od dzieciństwa nasze życie nastawione jest na walkę. Człowiek od najmłodszych lat przyzwyczajany jest do rzekomej konieczności bycia samowystarczalnym. „Tylko ty sam możesz sobie z tym poradzić”, „Jesteś kowalem własnego losu” – słyszymy często, utwierdzając się w przekonaniu, że od naszej woli, decyzji i hartu ducha zależy wiele zasadniczych życiowych spraw.

Bogactwo pokusą ducha
Idziemy często przez życie w duchu ciągłej konkurencyjności, którą narzuca nam współczesny model kultury. Kariera naukowa, zdobywanie kolejnych tytułów, następne pozycje na liście własnych publikacji, stanowiska i godności – wszystko to staje się udrapowaną szatą, stanowiącą o „wartości” człowieka. Tyle że ta połyskliwa szata bardzo skutecznie potrafi nam przesłonić prawdziwe oblicze Jezusa. Złaknieni dóbr już nie tylko materialnych, ale także intelektualnych pniemy się coraz wyżej w spirali ziemskiej kariery, sądząc, że w ten sposób budujemy samych siebie. W dobie postnowoczesnego renesansu różnych duchowości, miarą człowieka „Nowej Ery” staje się także lotna, niekiedy wręcz ekstatyczna umiejętność modlitwy. Medytujemy, wyzwalamy w swoim mózgu fale alfa, trenujemy swe ciała, by wyzwolić z nich potęgę ducha. Jakże często takim praktykom ulega w dzisiejszym świecie niejeden chrześcijanin, osiągając iluzję „duchowej doskonałości”, a w istocie wpadając jedynie w niebezpieczeństwo samoindukcji psychicznej.

Dzisiejszy człowiek, spragniony szczęścia, spokoju, wytchnienia, kieruje się instynktownie w stronę tego, co niepoznawalne. Pozbawiony nierzadko właściwego kierownictwa duchowego chłonie elementy duchowości ze środków masowego przekazu, przemawiających uwodzicielskim językiem publikacji z zakresu pseudoduchowości. W ten sposób odwieczne materialistyczne pragnienie gromadzenia dóbr ulega sublimacji i przenosi się w sferę ducha. Gromadzimy więc nowe umiejętności, doznania, zdolność do koncentracji umysłu czy „techniczną” umiejętność modlitwy. Nasz duch „wzbogaca się”, dusza wpada w pychę – „sam dojdę do Boga, sam otworzę się na najwyższe dobro, skoro potrafię tak, a nie inaczej oddychać, pościć czy medytować”.

„Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!” (Mt 19, 21)
Tak uczy nas Biblia. Słów tych nie należy odnosić powierzchownie jedynie do dóbr materialnych. Przywiązanie do nich jest najwulgarniejszą formą, w jakiej człowiek zaprzecza Chrystusowemu „ubóstwu ducha”. Jezus natomiast oczekuje od nas prawdziwego ubóstwa duchowego. Jest ono nie tylko treścią pierwszego błogosławieństwa, ale też w wymiarze wewnętrznym fundamentem prawdziwego życia chrześcijańskiego. Rozum ludzki wystawia nas na ciągłą pokusę bycia najlepszym i samowystarczalnym. Tej pokusie ulega nasza kultura. „Piękny jest ludzki rozum i niezwyciężony”, pisał jeden z najwybitniejszych poetów. Rozum jest darem, jednak nie absolutnym – pamiętajmy wszak, że jak przypomina św. Paweł, Jezus będąc bogaty, dla nas stał się ubogim (por. 2 Kor 8,9).

Ku prawdziwemu szczęściu
Ubóstwo w duchu to postawa pokornego zawierzenia się woli Stwórcy. Budowana codziennie na nowo wiara, że cały nasz los, choćby wydawał się niekiedy karykaturalnym lub dramatycznym zlepkiem przypadków, jest tak naprawdę w rękach Pana, którego zamysłów żaden umysł nie przeniknie. Ubóstwo duchowe to dobrowolna rezygnacja z narcystycznego mitu własnej doskonałości na rzecz wdzięcznej postawy szacunku dla doskonałego dzieła Stwórcy. Ubogi w duchu to ten, kto ma ciągłą świadomość własnej małości wobec Boga, świata, bliźnich, a jednocześnie nie popada w defetyzm i rezygnację; to ten, który nie tylko wspaniałomyślnie pomaga, ale umie o tę pomoc prosić; to ten, który potrafi ufać bezinteresownie, choćby wszystkie znaki na ziemi temu zaufaniu zaprzeczały.

Chrześcijaństwo to religia mądrych paradoksów: prawdziwie ubogi duchowo człowiek stanie się wreszcie najbogatszy – odrzuciwszy ziemskie dobra, spojrzy kiedyś w twarz Temu, który samym spojrzeniem niesie prawdziwe i jedyne Szczęście.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki