Logo Przewdonik Katolicki

Pospieszalski stał się lustrzanym odbiciem Tomasza Lisa

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

To, co pokazał Pospieszalski, to była bardziej kampania niż debata. Czy tak powinno się dziać w poważnym medium, a już zwłaszcza w telewizji publicznej?

W sieci internauci wciąż burzą się przeciw faktycznemu pozbawieniu programu Jana Pospieszalskiego. Gdy poświęcił kolejny odcinek politycznego talk show „Warto rozmawiać” tematowi pandemii, wywołał gniew Joanny Lichockiej, posłanki PiS i członka Rady Mediów Narodowych. W efekcie wstrzymano emisję następnego programu – o zdalnym nauczaniu w szkołach. Cały cykl stanął pod znakiem zapytania. Pospieszalski stał się bohaterem polityków Konfederacji, ale i wielu zwykłych ludzi odnoszących się sceptycznie do szczepionek i do pandemicznych obostrzeń. „Czy jeszcze warto rozmawiać?” – to pytanie jest kierowane pod adresem prezesa TVP Jacka Kurskiego. 
Łatwość rozprawy ze znanym dziennikarzem na żądanie polityczki kojarzy się z arogancją władzy. Z drugiej strony, jeśli przyjrzeć się bliżej przedmiotowi tego akurat sporu… Czy w obliczu kataklizmu wszystkie kanony wolności słowa pozostają niewzruszone? Czy powinno się organizować w telewizji nawet jednorazową kampanię wywołującą w obywatelach gniew i zwątpienie wobec tych, którzy prowadzą dramatyczną akcję ratowania nas? Metody zwalczania pandemii cieszą się poparciem co najmniej 90 proc. lekarzy – teoretyków, i tych z pierwszej szpitalnej linii. Tu akurat prawda powinna być czymś odrębnym od politycznego subiektywizmu.
Zarazem nie wprowadzono stanu wyjątkowego. Nie zawieszono w wielu innych miejscach swobodnej dyskusji na temat metod przeciwdziałania covidowi. Ona cały czas trwa. Tyle że to, co pokazał Pospieszalski, to była właśnie bardziej kampania niż debata. Współczułbym mu pewnie bardziej, gdyby do programu zaprosił reprezentantów różnych opinii. Gdyby nie zabrakło w nim rzeczników tego kierunku myślenia, za którym idzie rząd, zresztą bez zasadniczego sprzeciwu większości opozycji. Audycja stała się trybuną kontestatorów, jednostronnych w swoich żalach, niereprezentujących nawet głównego nurtu opinii. 
Czy tak powinno się dziać w poważnym medium, a już zwłaszcza w telewizji publicznej? Zobowiązanej do misji, do troski o dobro wspólne. Tyle że TVP takim medium nie jest od dawna. W tym sensie zawisają w próżni pretensje posłanki Lichockiej i telewizyjnej rady etyki, że „nie dochowano standardów”. Przecież ten program polegał od lat na jednostronnym biciu do jednej bramki. 
Pospieszalski stał się lustrzanym odbiciem Tomasza Lisa. Dziennikarzem niedbającym o dopuszczenie różnych opinii, organizującym program wokół wyrazistej tezy, której trzeba dowieść za wszelką cenę. Podzielałem nieraz jego pasje, ale nie metody – zapominania, że prowadzący jest moderatorem, nie stroną. Po dojściu do władzy PiS stał się twarzą jego racji. Zaczął być wyciszany, przesuwany na późniejsze godziny, kiedy w różnych sprawach miewał inne zdanie niż władza (choćby całkowitego zakazu aborcji). Ale metoda prowadzenia programu była cały czas ta sama.
Zdumiewać musi też zdziwienie tych, którzy kierują żale do TVP dopiero teraz. To nie wiedzieliście, że Kurski używa publicznego medium niczym maszyny?
W tak wrażliwej sprawie jak walka z pandemią możliwa jest debata. Ona się pojawia wszędzie. Ale organizowanie chóru przeciw rządowi bez możliwości obrony jego racji, kiedy decyduje się skuteczność walki z zarazą, to nadużycie. Zdumiewająca jest swoją drogą łatwość, z jaką część konserwatystów staje w kontrze wobec tak wielu naukowych ustaleń równocześnie. W tym sensie nie odczuwam solidarności z „Warto rozmawiać”. Zarazem jego autor pada ofiarą kapturowej praktyki mediów publicznych. Niestety, praktyki, którą wcześniej wobec innych akceptował.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki