Logo Przewdonik Katolicki

Zanim znikną cmentarze

ks. Artur Stopka
Jeszcze zanim wybuchła pandemia, spopielanie zwłok było coraz popularniejsze w naszym kraju fot. Mariusz Gaczyński/East News

Kremacja ciał zmarłych jest dziś w Polsce czymś równie oczywistym, jak pochowanie w trumnie. Okazuje się jednak, że losy prochów zmarłego mogą stanowić poważny problem.

W połowie ubiegłego roku część krajowych mediów (zwłaszcza tabloidy) ekscytowała się niejasnościami wokół pogrzebu tragicznie zmarłego rok wcześniej znanego producenta filmowego. „Co się stało z urną?” – dopytywały w tytułach.  Donosiły równocześnie, że według ustaleń policji w sierpniu 2019 r. doszło do pochówku urny z prochami milionera w grobie murowanym na działce, która nie stanowi cmentarza.
Media przypomniały również, że po pogrzebie informowano, iż ciało zmarłego producenta filmowego spoczęło w katakumbach, czyli zgodnie z prawem. Jednak później okazało się, że zdaniem powiatowego inspektora nadzoru budowlanego grób nie spełnia wymogów formalnych. Dlatego wszczęto śledztwo. W marcu br. sąd wydał wyrok w sprawie. Jak informował jego rzecznik, sąd ustalił, że miejsce pochowania szczątków zmarłego nie jest cmentarzem, a obiekt wybudowany na wspomnianej działce nie jest katakumbą (pomieszczeniem z niszami w ścianie, przeznaczonym do pochówku zwłok), dlatego nie wolno było złożyć tam szczątków ludzkich. „Z uwagi jednak na fakt, że wybudowany obiekt nie narusza innych przepisów, jak również jest on neutralny dla środowiska, sąd odstąpił od wymierzenia obwinionemu kary, a obciążył go jedynie kosztami sądowymi”. Obwinionym był wuj zmarłego milionera.

Temat, który powraca
Przy okazji opisywania problemów z pochówkiem tragicznie zmarłego producenta filmowego media zwracały uwagę, że obowiązujące w Polsce w tej materii przepisy mają ponad sześćdziesiąt lat. Sięgają roku 1959. Gdy powstawały, podejście do wielu kwestii związanych z pogrzebami i szczątkami zmarłych było znacząco inne niż obecnie. Między innymi rzadkością była kremacja. U wielu osób w Polsce budziła ona skojarzenia z krematoriami w obozach koncentracyjnych i traktowaniem ciał zmarłych bez należnego im szacunku. Również w Kościele katolickim obowiązywał zakaz spopielania zwłok ludzkich. Ten sposób pochówku uważany był za przejaw braku wiary w zmartwychwstanie ciała po śmierci.
W minionych latach kilkakrotnie podejmowane były w Polsce próby zmiany prawa dotyczącego pochówku zmarłych. Intensywna dyskusja wokół tego tematu toczyła się między innymi na początku drugiej dekady XXI stulecia, jednak ostatecznie do żadnych zmian nie doszło. Temat raz po raz powracał. W internecie można znaleźć poselski projekt zmiany ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z ubiegłego roku. W bieżącym roku powstała inicjatywa przygotowania obywatelskiego projektu nowelizacji przepisów regulujących tę sferę. Łatwo się domyślić, że kolejne próby modyfikacji zasad zmierzają do ich liberalizacji. Między innymi w sprawie przechowywania prochów ludzkich po ich spopieleniu.

Podejście ewoluowało
Przez kolejne dziesięciolecia podejście dużej części Polaków do kremacji ciała ludzkiego po śmierci ewoluowało. Stopniowo – wraz ze zmianami pokoleniowymi – zanikały skojarzenia wojenne i okupacyjne. Nie bez znaczenia było też stanowisko Kościoła katolickiego, który po Soborze Watykańskim II zaczął dopuszczać możliwość kremacji. W instrukcji ogłoszonej 5 lipca 1963 r. ówczesne Święte Oficjum nalegało, by „wiernie dochowywać zwyczaju grzebania ciał wiernych zmarłych”, dodało jednak, że kremacja nie jest „sama w sobie sprzeczna z religią chrześcijańską”. Dokument stwierdzał, że nie należy już odmawiać sakramentów i uroczystości pogrzebowych tym, którzy poprosili o kremację po śmierci, pod warunkiem że ich decyzja nie była podyktowana wolą „odrzucenia chrześcijańskich dogmatów, albo w duchu sekciarskim, albo też pod wpływem nienawiści wobec religii katolickiej i Kościoła”.
Po roku 1989 spopielanie ciał osób zmarłych zaczęło się w Polsce stopniowo upowszechniać. Pierwszy zakład kremacji po II wojnie światowej powstał w naszym kraju w 1993 r. w Poznaniu. Początkowo był czynny tylko przez trzy dni w tygodniu. Dwa lata później uruchomiono dwie kolejne spopielarnie, w Warszawie i we Wrocławiu. Obecnie jest ich kilkadziesiąt. Jeszcze jakiś czas temu trzeba było na kremację ciała zmarłej osoby czekać kilka dni. Dzisiaj – jak informują pracownicy zakładów pogrzebowych – często jest to możliwe w ciągu dwudziestu czterech godzin.

Jest nas tak dużo...
Jeszcze zanim wybuchła pandemia, spopielanie zwłok stawało się coraz częstsze i popularniejsze w naszym kraju. Dominikanin o. Jan Andrzej Kłoczowski w wywiadzie udzielonym w roku 2017 przewidywał: „Jest nas tak dużo, żywych i umarłych, że w przyszłości na naszych cmentarzach będą tylko urny”. Globalna epidemia przyspieszyła spełnienie tych zapowiedzi. Jak podał w pierwszych dniach kwietnia br. serwis money.pl, są już takie zakłady pogrzebowe, w których 70 proc. klientów wybiera kremację zwłok i urnę zamiast tradycyjnej trumny. Jednym z istotnych powodów są koszty. Spopielenie i urna są tańsze niż tradycyjny pochówek w trumnie. Jest też inny powód, mający znaczenie w czasie pandemii. Jak zwrócił uwagę ktoś z branży funeralnej, rodziny proszą o kremację zwłok nie tylko z uwagi na wolę osoby zmarłej, ale również dlatego, że nie muszą od razu urządzać pogrzebu. Zdarza się, że po odebraniu urny z prochami bliskich przekładają pogrzeb w nieokreśloną przyszłość. Tłumaczą, że czekają na lepsze czasy, kiedy będzie można godnie, w większym gronie urządzić zmarłemu pogrzeb, ale prawdziwym powodem jest często brak pieniędzy.
A co w tym czasie dzieje się z prochami zmarłego lub zmarłej? W świetle obowiązujących w Polsce przepisów nie wolno ich na stałe trzymać w domu. Nie można ich też pogrzebać w ogródku ani rozsypać w jakimkolwiek miejscu. Nie ma jednak precyzyjnych zapisów dotyczących okresu, jaki musi upłynąć między spopieleniem a pochowaniem, zgodnie z prawem, na cmentarzu lub w kolumbarium.

Mogą zanikać cmentarze
We wspomnianym wywiadzie o. Kłoczowski zwracał uwagę, że nie zawsze wiemy, jak się z urną obchodzić. Apelował o traktowanie prochów zmarłego z szacunkiem i powagą. „Nie wyobrażam sobie, żeby prochy przetrzymywać w kuchni na półce albo wozić w bagażniku samochodu” – powiedział.
Kwestię kremacji i przechowywania prochów osób zmarłych z punktu widzenia Kościoła katolickiego starali się uporządkować polscy biskupi w roku 2011. W opublikowanym wtedy liście pasterskim zwrócili uwagę, że kremacja nierzadko pociąga za sobą pewne praktyki, których Kościół nie może zaakceptować. Należą do nich rozsypywanie prochów w określonych miejscach (tzw. ogrodach pamięci) lub przechowywanie ich w różnej formie w domu. „Inną konsekwencją kremacji może być zanikanie tradycyjnych cmentarzy jako miejsca czasowego spoczynku zmarłych” – przestrzegali polscy biskupi. Wyjaśnili, dlaczego widzą w tej możliwości zagrożenie. Chodzi o to, że cmentarze z grobami zmarłych i stojące na nich krzyże przypominają żyjącym o przemijaniu ziemskiego życia, o wierze w życie wieczne i zmartwychwstanie z Chrystusem. „Są także miejscem publicznej i prywatnej modlitwy Kościoła za zmarłych” – czytamy w liście pasterskim. Jego autorzy zaznaczyli, że groby na cmentarzu są nie tylko pamięcią o zmarłych, ale wyrażają związek z poprzednimi pokoleniami tak w wymiarze rodzinnym, jak i narodowym.

Niech będą w miejscu świętym
Pięć lat później, w roku 2016, instrukcję dotyczącą pochówku ciał zmarłych oraz przechowywania prochów w przypadku kremacji wydała Kongregacja Nauki Wiary. Stwierdza ona jednoznacznie, że jeśli dokonano kremacji zwłok, prochy zmarłego muszą być przechowywane z zasady w miejscu świętym, czyli na cmentarzu, lub jeśli trzeba, w kościele albo na terenie przeznaczonym na ten cel przez odpowiednie władze kościelne. Przypomina, że chrześcijanie zawsze chcieli, by ich zmarli „byli obiektem modlitw i wspomnień wspólnoty chrześcijańskiej”, a ich groby stawały się miejscami modlitwy, pamięci i zadumy. Właśnie przechowywanie prochów w miejscu świętym może przyczynić się do zmniejszenia ryzyka odsunięcia zmarłych od modlitwy i pamięci krewnych i wspólnoty chrześcijańskiej. Pozwala też uniknąć zapomnienia czy braku szacunku w stosunku do osoby zmarłej.
Dokument Stolicy Apostolskiej zdecydowanie zabrania przechowywania prochów zmarłych w miejscu zamieszkania (w wyjątkowych sytuacjach zgodę może wyrazić biskup miejsca w porozumieniu z Konferencją Episkopatu). Nie wolno też prochów rozdzielać, na przykład między poszczególnych członków rodziny. Stwierdza też, że aby uniknąć wszelkiego rodzaju dwuznaczności o charakterze panteistycznym, naturalistycznym czy nihilistycznym, nie należy zezwalać na rozrzucanie prochów w powietrzu, na ziemi lub w wodzie albo w inny sposób. Nie wolno też przerabiać kremowanych prochów na pamiątki, biżuterię czy inne przedmioty.
Idąc za ugruntowaną przez wielu tradycją, Kościół katolicki wciąż usilnie zaleca, by ciała zmarłych chowane były na cmentarzu lub w miejscu świętym. Skoro jednak dopuszcza kremację, a z różnych przyczyn, między innymi z powodu pandemii, ale również problemów finansowych, staje się ona coraz częstszym sposobem chowania najbliższych osób, warto wiedzieć, jakie jest jego stanowisko w sprawie przechowywania prochów osób zmarłych i czym jest ono uzasadnione.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki