Spotkałem w pociągu jadącym z Warszawy do Krakowa znajomego. Jest dziennikarzem, ale ma też zajęcia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jechał się zaszczepić na Covid. UJ zaoferował mu taką możliwość.
Przypomniały mi się potępieńcze swary w internecie na temat szczepienia nauczycieli, zwłaszcza akademickich, z towarzyszeniem mocnych argumentów moralnych i inwektyw. Inny dziennikarz, Wawrzyniec Smoczyński, ogłosił, że to niesprawiedliwe, aby tacy ludzie jak on przyjmowali szczepionkę przed seniorami. I wezwał kolegów o podobnym statusie do rezygnacji ze szczepienia.
Wszystkiemu temu towarzyszy narastający zamęt. Narodowy Program Szczepień całkiem się rozregulował. Zmieniane są jego zasady, choćby data przyjęcia drugiej dawki. Wciąż sądzę, że winne są tu raczej farmaceutyczne korporacje – trudno mi powiedzieć, czy bardziej mamy do czynienia z serią kłopotów technicznych, czy z grami biznesowymi. Czy Unia Europejska powinna być bardziej stanowcza wobec nich? Że towarzyszy temu nasz rodzimy bałagan, to inna jeszcze sprawa.
Co sądzę o szczepieniu nauczycieli? Były pokusy także wśród rządowych ekspertów, aby je przesunąć – i preferować seniorów. Ja uważam, że akurat otwarcie szkół powinno być naszym bezwzględnym priorytetem. Anglia już po wprowadzeniu całej gamy obostrzeń trzymała je otwarte do stycznia. I ma otwierać w marcu. My zamknęliśmy je w październiku, skazując dzieci i młodzież na koślawe nauczanie zdalne i na dalsze rwanie więzi społecznych. Notabene pod naporem krzyków opozycji, że szkoły są rozsadnikiem epidemii. Dziś angielskie badania pokazały, że to niekoniecznie prawda.
Więc szczepmy nauczycieli, jeśli tylko szybko zaczną uczyć. Mam świadomość, że to wybór dramatyczny przypominający dylematy z tonącego statku, kogo pierwszego ratować. Wiem też, że zapewne w szkołach brytyjskich czy niemieckich zapewne można zapewnić lepsze warunki higieniczne, jest mniejsze zagęszczenie itd. A jednak bym ryzykował.
Ale nauczyciele akademiccy? Samorządne uczelnie nastawiły się od razu na nauczanie zdalne. Pojawiły się głosy akademików, że to wręcz lepszy, bardziej efektywny sposób. Nic nie wskazuje na to, że ci zaszczepieni akademicy zgodzą się na powrót przed wakacjami do sal wykładowych. Więc tu mam duże wątpliwości. Po co to pierwszeństwo? Pomijam naukowców seniorów.
Są oczywiście wyjątki. Znajomy aktor, reżyser i belwederski profesor przeszedł już Covid. Uczył młodzież w Akademii Teatralnej, bo aktorstwa i reżyserii nie da się nauczyć przez szybkę laptopa. Można zgodzić się na stratę kolejnych roczników lub ryzykować. I tacy ludzie uczący specyficznych zawodów na poziomie akademickim powinni dostać szybką szansę robienia tego bezpiecznie dla siebie.
Słychać, że korzystają ze szczepionek ludzie prowadzący pojedyncze zajęcia w tygodniu i tacy, co od kilku lat są na urlopach. Cóż, nie powinno tak być, choć oni sami mogą wskazać na uczelnie, a uczelnie na państwo jako na sprawcę tego etycznego chaosu. Czy powinni rezygnować jak Smoczyński? Pewnie nie powinni się tym chwalić na instagramach, ja bym się krępował. Ale że korzystają z okazji? Na ich obronę napiszę jedno: boją się, że wypadną z kolejki, skoro system już ich gdzieś umieścił. Skądinąd nie sądziliśmy, że wrócą do nas dylematy dotyczące strategii przetrwania.
Znajomemu aktorowi przepadła jednak kolejka z innego powodu: kiedy szczepili jego kolegów, był w tym czasie w szpitalu, w związku z Covidem. Nie musicie brać z niego przykładu, skoro państwo wręcz wzywa, aby przebywać w domach. Ale zróbcie w zamian coś dobrego.