Logo Przewdonik Katolicki

Bóg nie odchodzi

bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska/PK

niedziela J 1, 1-14 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi…

W pierwszą niedzielę nowego roku kalendarzowego Kościół czyta Prolog Ewangelii św. Jana. Ten wspaniały, poetycki hymn o Słowie, które stało się Ciałem, opisuje przyjście Chrystusa na świat z perspektywy nieba. Jest skróconą wersją Ewangelii, opowiadającą o zbawczych wydarzeniach widzianych oczami Boga. Wskazuje na Boski początek świata i każdego człowieka. Głosi prawdę o tym, że Bóg jest między nami, że nie jest abstrakcją, nauką, zbiorem poglądów, ale Bogiem żywym, wchodzącym w relację z człowiekiem i obecnym w dziejach świata – w przeszłości, w naszej teraźniejszości i w przyszłości sięgającej końca czasów.
Ewangelista Jan mówi, że Jezus, Słowo, które zamieszkało na świecie, między ludźmi, zostało przez nich odrzucone. Wspomina też i o tych, którzy Je z wiarą przyjęli i dzięki temu stali się dziećmi Bożymi. Prolog Janowej Ewangelii głosi z całą mocą, że Pan nie przyszedł do nas na chwilę, na 33 lata ziemskiego życia, ale pozostał wśród nas na zawsze. W Nim jest nasze schronienie, bo Bóg nie jest w stanie opuścić swojego stworzenia. Mówiąc inaczej, Bóg odchodzący nie istnieje. On nie odchodzi nawet wtedy, gdy jest odrzucany. Nie opuszcza człowieka nawet wtedy, gdy ten podejmuje decyzję o odejściu od Boga. To podstawa naszej nadziei. To najważniejszy powód bożonarodzeniowej radości. Nasz Pan jest między nami.
Wobec tego zdumiewającego faktu nie da się przejść obojętnie. Obecność Boga w naszych sercach, w naszych relacjach z innymi ludźmi, jest rzeczywiście cudem. A jednak Jezus był, jest i będzie odrzucany z różnych powodów. Ludzie Go nie przyjmują, bo nie pasuje do ich koncepcji życia, bo wydaje im się, że Jego zbawcze orędzie ogranicza ich wolność, bo nie potrafią lub nie chcą sprostać wyzwaniom Ewangelii. Moglibyśmy wymieniać wiele takich argumentów. Jednak najboleśniejszym rodzajem odrzucenia Jezusa jest obojętność, często przysłaniana pozorowanym zaangażowaniem w życie Kościoła. Gdy głoszenie Dobrej Nowiny mniej angażuje niż wypowiadanie deklaracji o charakterze społeczno-politycznym, gdy szukanie zabłąkanych przestaje być pasją pasterzy, gdy chrześcijanie przykazanie miłości bliźniego ograniczają do miłowania swoich, to znak, że Bóg zaczął powszednieć swoim wyznawcom. Interpretowanie Ewangelii po swojemu to znak ignorowania Autora Dobrej Nowiny. To sygnał, że człowiek przestaje się z Bogiem liczyć.
Co my, Jego uczniowie, robimy ze świadomością, że Jezus jest między nami? Jaki wpływ ta prawda ma na nasze życie, codziennie podejmowane wybory i decyzje, relacje z innymi? Jak się to przekłada na naszą odpowiedzialność za Kościół? Mówią, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Jest to jednak zgubna przypadłość, gdy dotyczy fundamentów życia i wiary, które powinny być źródłem nieustannego zachwytu: oto nieskończony Bóg jest pośród nas, jest Emmanuelem, Bogiem z nami, jest bliski człowiekowi i bardzo konkretny. Do tego orędzia nie wolno się przyzwyczajać. Ono jest wciąż nowe i zadziwiające.
Pośród trudnych doświadczeń ostatnich miesięcy, pośród łez, lęku i niepewności, często wybrzmiewa pytanie: gdzie jest Bóg? Odpowiedź znajdujemy w Prologu u św. Jana: On jest z nami, jest w naszych łzach, lęku i niepewności. Przyszedł na świat po to, by dzielić ludzki los i wskazywać horyzont nadziei. Czas pandemii stawia pytania o tę Bożą obecność, budzi nas z ociężałej drzemki przyzwyczajenia, rutyny i obojętności. Prowokuje do odkrywania na nowo tajemnicy Wcielenia i szukania jej najgłębszego sensu.
   Gdybyśmy potrafili codziennie rano budzić się ze świadomością, że Jezus jest między nami, całe nasze życie byłoby dziękczynieniem. Gdybyśmy chodzili uważnie po tym świecie i dostrzegali w nim wierną obecność Bożej miłości, nasze wspólnoty tętniłyby życiem, a drugi człowiek byłby zawsze darem, a nie zagrożeniem czy wyzwaniem. Gdybyśmy stale pamiętali, że Bóg jest wśród nas, już nigdy nie czulibyśmy lęku, smutku i osamotnienia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki