Podpisał Ojciec list otwarty 25 dominikanów. To odpowiedź na apel zwykłych księży podpisany m.in. przez 27 Waszych współbraci. Czy nie jest to przejaw konfliktu, którego źródłem jest jednak upolitycznienie części księży?
– W tym, co napisaliśmy, nie odwołujemy się do osób – sygnatariuszy apelu. Jego tytuł miał chyba podkreślić, że nie są to księża z hierarchii, na wysokich stanowiskach, tylko zwykli duszpasterze. Odwołaliśmy się do treści – do tego, że pewnych rzeczy w apelu zabrakło.
Ludzie są dziś skonfliktowani w rodzinach, we wspólnotach, a końca tej polaryzacji nie widać. Czy uważa Ojciec, że takie listy mają sens?
– Jest to jakaś forma wyrażenia swojego zdania. Każde środowisko czy grupa ludzi ma do tego prawo, a listy są rodzajem dialogu społecznego, ale również polemiki intelektualnej. Chwała Panu, że ona jest. Nigdy nie będziemy wszyscy mówili to samo i jednym głosem, to byłoby trochę niebezpieczne. Jeśli istnieje napięcie intelektualne, to jest to zdrowe. My, dominikanie, nie zgadzamy się ze sobą. Po prostu.
Polityka to domena ludzi świeckich, bo ze swojej natury prowadzi do podziałów i konfliktów. Coś jest chyba nie tak z naszymi relacjami wewnątrz wspólnoty Kościoła, że jej wpływ widać także tutaj.
– Nie zgadzam się. To nie jest kwestia polityki. Weźmy prosty przykład: historię soborów. Cały czas chrześcijanie się dzielą, bo taka jest specyfika dochodzenia do tego, jaka jest prawda – również poprzez spór. Czasem dobre opinie są odrzucane, a potem wracają. Podział nie wynika z polityki. Specyfika politycznego myślenia polega na szukaniu wroga. Na tym się polityka opiera.
Ależ nie. Polityka to z definicji walka o władzę państwową.
– Ale od kogoś trzeba przejąć tę władzę, prawda?
Poprzez konkurowanie. Nie trzeba szukać wroga, żeby ją zdobyć.
– Można też tak to zdefiniować, jestem w stanie to przyjąć. Natomiast pisanie tego typu listów, prowadzenie polemiki intelektualnej, spieranie się, krytykowanie się wzajemne jest formą poszukiwania prawdy. I tak zawsze w Kościele było.
Pierwsze sobory w IV i V wieku, na których chrześcijanie spierali się o doktrynę, dzieląc się na stulecia, zwoływali cesarze (politycy), nie papież. Nie mamy miejsca, by pogłębić ten wątek, podzielę się zatem osobistym doświadczeniem. My kobiety nie jesteśmy w Kościele dopuszczone na równych prawach z mężczyznami do intelektualnego szukania prawdy. Już Sobór Watykański II uznał dyskryminację kobiet za grzech, o czym pisał też Jan Paweł II. Co duszpasterze, sygnatariusze listów, robią, by zrealizować to w praktyce? Na ulicach złość wyrażają także katoliczki…
– Rozumiem to, że kobiety wyrażają na ulicach emocje. Ale są przyjęte pewne formy wyrażania emocji i sprzeciwu. Niech kobiety, w tym siostry zakonne, napiszą swój list.
Mogę powiedzieć, co ja robię, oprócz listu. Będziemy na Lednicy organizowali Pola Dialogu, dla młodzieży w wieku 14–26 lat. Zapraszamy ją na Lednicę w bardzo skromnej liczbie z powodu ograniczeń i reżimu sanitarnego, ale całość wydarzenia będzie transmitowana w internecie. Robimy to razem z o. Kordianem Szwarcem OFM ze Stowarzyszenia „Siedem Aniołów”. Młodzi mężczyźni i młode kobiety będą próbowali – wcale nie z księżmi, ale z zawodowymi mediatorami – rozmawiać o tych sprawach. Mediatorzy pomogą im się wzajemnie usłyszeć. Przez cały rok będziemy się też zajmować kwestią sumienia, także jeśli chodzi o kwestie społeczne dotyczące kobiet, jak aborcja czy antykoncepcja.