Logo Przewdonik Katolicki

Piewca czeskiej zwyczajności

Szymon Bojdo
Jiří Menzel w 2006 r. podczas kręcenia swojego ostatniego filmu – Obsługiwałem angielskiego króla fot. Radek Petrasek/PAP-CTK

Życie Jiříego Menzla było trochę jak fabuła jego filmu. Oscara zdobył w wieku 30 lat, na losy reżysera wpływał wiatr historii, a przy jego boku była kochająca kobieta.

Jeszcze trzy lata po II wojnie światowej Czesi i Słowacy, tworzący wspólne państwo, cieszyli się względną wolnością, choć zmiany polityczne u ich sąsiadów wskazywały, że i oni trafią pod „opiekę” Wielkiego Brata. Tak też się stało. Wtedy ginie w niewyjaśnionych okolicznościach demokrata i minister spraw zagranicznych Jan Masaryk. Następują mroczne czasy stalinizmu, symbolicznie wyrażone przez budowę w Pradze największego na świecie pomnika Józefa Stalina. Coraz więcej przedstawicieli inteligencji udaje się za granicę. Nawet gdy po śmierci Stalina i referacie Chruszczowa z 1956  r. w państwach ościennych stopniowo dochodziło do odwilży, Czechosłowacja trwała przy doktrynie kultu jednostki.
Sytuacja zaczęła się nieco zmieniać z początkiem lat 60. W dorosłe życie wkraczało pokolenie 20-latków, których dzieciństwo przypadło na czasy wojny, ale teraz chcieli oni żyć i rozwijać się w wolności. Bowiem gdy pierwsze lata gospodarki centralnie planowanej usłane były kolejnymi absurdami, to z zagranicy do młodzieży docierały nowinki kulturowe, jak big bit czy ruch hipisowski. Życie kulturalne zaczęło kwitnąć, głównie za sprawą literatów: domagano się uznania twórczości wyklętego Franza Kafki, a wśród studentów narastały nastroje wolnościowe. W awangardzie tego ruchu stał Wydział Filmowy i Telewizyjny Akademii Sztuk Scenicznych w Pradze, którego studenci mieli możliwość oglądać kino zagraniczne, szczególnie francuską Nową Falę.
W tym czasie na wydziale studiują też studenci z innych krajów bloku, np. Agnieszka Holland. Studentem praskiej Filmówki jest także Jiří Menzel, który wraz ze swoimi kolegami: Milošem Formanem, Věrą Chytilovą czy Štefanem Uherem, tworzą generację filmowców zwaną Czechosłowacką Nową Falą. Były to filmy różnorodnych gatunków, przeważnie komediodramaty, odwołujące się do czasów współczesnych, odnoszące się do wojennej przeszłości lub zawieszone w nierealnej przestrzeni. Menzel na przykład ekranizuje opowiadania Bohumila Hrabala. Charakterystyczne było też to, że do ról angażowani byli naturszczycy, aktorzy charakterystyczni, którzy często swoje dialogi improwizowali, wzmagając efekt dowcipu.

Wszystko w swoim czasie
W takich okolicznościach i atmosferze powstają pierwsze filmy Menzla. Zaczyna on w 1964 r. od zbiorowej kreacji Pereł na dnie na podstawie prozy Hrabala, by pozostać przy tym autorze i w dwa lata później stworzyć swój pierwszy film pełnometrażowy: Ostře sledowané vlaky, czyli kultowe Pociągi pod specjalnym nadzorem. Przy tym filmie musimy zatrzymać się na dłużej.
Zacznijmy od samego Hrabala – starszy o pokolenie od Menzla, był w tamtym czasie najpopularniejszym pisarzem w Czechosłowacji. Opisywał ludzkie sprawy, codzienność, ale zawsze takim językiem i w tak niebywałych kontekstach, że jego historie poruszają najgłębsze pokłady ludzkiego doświadczenia. Nawet dziś, czytając Hrabala, możemy pomyśleć: przecież tak mówimy, tak odczuwamy, tak bywamy śmieszni. I właśnie tę cechę Menzel przeniósł też do swoich filmów. Bohumil pracował w czasie wojny na kolei, na małej stacji, podobnie jak główny bohater jego Pociągów.... Śmiech wybucha od pierwszego zdania, wypowiadanego przez ubierającego się w kolejowy mundur młodego praktykanta na stacji Kostomlaty: „Nazywam się Miloš Hrma”. W połączeniu z odstającymi uszami i niewinnym wyglądem granego przez Václava Neckářa głównego bohatera, jego opowieść o niezwykłych przodkach, m.in. dziadku usiłującym zatrzymać niemieckie czołgi siłą hipnozy, zaczyna oczarowywać. I jak to u Hrabala młody Hrma problem będzie miał z dorastaniem, mianowicie wszyscy dookoła puszą się od swoich miłosnych podbojów, ten natomiast raczej emanuje wciąż chłopięcą niewinnością. Dumnie jednak przystępuje do obowiązków kolejarskich, w wolnym czasie – jak śpiewali bracia Golec – „kombinując, jak być z nią”. Nie ma w tym jednak żadnej sprośności, nie jest to film lubieżny. Pokazuje tylko ten piękny moment w życiu, gdy uczucie zakochania potrafi zawładnąć całą osobą, o którym to momencie szybko zapominamy. Ta młodzieńcza cecha pozwala też na podjęcie czynów heroicznych, których także dokona Miloš.
Jak pisał Zygmunt Machwitz: „Pasją Hrabala i Menzla jest żywioł życia, obyczajowość w najróżniejszych jej przejawach. Z niezwykłą przenikliwością i wyrazistością budują szereg portretów czeskich poczciwych prowincjuszy, żyjących swoimi codziennymi sprawami z dala od wielkiej historii”. Pewnie dlatego też film został doceniony na Zachodzie, zdominowanym wtedy przez prądy ruchów młodzieżowych, próbujących wyłamać się ze sztywnych gorsetów mieszczańskiej moralności. W pewnej scenie zawiadowca stacji wykrzykuje hasła przeciw demoralizacji obyczajów, choć sam przed momentem umizgiwał się do młodej dziewczyny. Młodzi gwizdali na taką podwójną moralność, potrzebowali prawdy i autentyczności. Dodam jeszcze, że urzeka mnie niemieckie tłumaczenie tytułu tego filmu: Liebe nach Fahrplan, czyli Miłość na czas – o tym też jest opowieść Hrabala i Menzla, że wszystko w życiu pojawia się w swoim czasie, co pięknie tłumaczy w filmie ten drugi, grając osobiście lekarza, który wyjaśnia Milošowi, że wszystko jest z nim w porządku.
Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny otrzymuje zaledwie 30-letni wtedy Menzel w 1968 r. Reżyser staje się sławny. Być może nagroda była też swoistym docenieniem całego czechosłowackiego społeczeństwa, od paru lat dążącego do demokratyzacji? Niestety, polityki nie umacniają Oscary – Praską Wiosnę zdławi interwencja państw Układu Warszawskiego.

Czeski humor
I jak to bywało w bloku komunistycznym, po wielkim sukcesie przyszedł czas posuchy. W takich krajach, od Oscara do zakazu pracy twórczej był krok. W 1969 r.
Menzel kręci film Skowronki na uwięzi, znów na podstawie prozy Hrabala. Opowiada on o pracy w hucie w Kladnie, gdzie grupa robotników sortuje złom. W skład tej grupy wchodzą intelektualiści, którzy w jakiś sposób nie spodobali się władzom komunistycznym, ale jak to z intelektualistami bywa, nie rezygnują oni ze swoich filozoficznych rozważań. Nie mogli ich z kolei śledzić widzowie kin – film stał się półkownikiem i swoją premierę miał dopiero w 1990 r.
Menzel nie wybrał emigracji, dlatego kolejną produkcję mógł przygotować dopiero w połowie lat 70. Lata 80. to kolejne filmy na podstawie twórczości Hrabala: Postrzyżyny i Święto Przebiśniegu. Na początku lat 90. reżyseruje jeszcze Audiencję i Żebracką Operę – tym razem na podstawie twórczości Václava Havla.
Swego rodzaju podsumowaniem pracy artysty będzie ostatni film: Obsługiwałem angielskiego króla z 2006 r. Perypetie niewysokiego Jana Dítě, którego życiowym marzeniem jest stać się milionerem, to kwintesencja tego, co rozumiemy pod pojęciem czeskiego humoru. Bo można być mniejszym, czuć się mniej ważnym, widzieć wyraźną dysproporcję pomiędzy siłami wroga a naszymi, różnicę między bogatszymi a nami, ale starać się, by było ciekawiej bądź śmieszniej. Można swoje niedostatki przekuć w atut, a wady innych wykorzystać na swoją korzyść. Ale w niepewnych czasach, momencie próby można też popełnić błąd, który odpokutowywać będziemy całe życie. Bo choć podstęp i cwaniactwo bywają zabawne, to oddalają one od prawdziwego życia.
Stąd właśnie pochodzi dające wiele nadziei motto, że każde nieszczęście można przekuć w szczęście. Dlatego tak lubiane są filmowe opowieści Menzla, bo choć nie uciekają od niełatwych rozterek ludzkiej egzystencji, prowadzą do polepszenia pogody ducha. I do nadziei przekraczającej śmierć. Musieli ją odczuwać także jego najbliżsi, skoro żona Olga tak poinformowała o śmierci reżysera, w wieku 82 lat, po ciężkiej chorobie: „Jirinko, nasz ukochany, najodważniejszy ze wszystkich odważnych. Ostatniej nocy w naszych ramionach Twoje ciało opuściło nasz ziemski świat. To był wielki zaszczyt móc towarzyszyć Ci w Twojej ostatniej podróży. Twoja miłość do mnie i naszych dziewczyn była miłością bezwarunkową. (...) Życzę Ci ładnego obłoczku, jak sam powiedziałeś… Nic nie kończy się śmiercią i wierzę, że spotkamy się jeszcze w jakiejś formie. Bo nie jest możliwe, aby tak nie było. Kochamy Cię całym sercem na zawsze”. I tutaj miłość przybyła na czas.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki