Przynajmniej tego, za które się płaci. W przypadku takich treści medialnych jak informacje czy bieżące relacje z wydarzeń istnieje bardzo silne przyzwyczajenie do posiadania ich za darmo. Stacje telewizyjne, prasa, radio czy portale internetowe przyzwyczaiły nas do darmowych serwisów informacyjnych, często na bardzo wysokim poziomie merytorycznym. Myślę tutaj o jakości dziennikarskiego warsztatu, a niekoniecznie o obiektywizmie samych informacji, o który coraz trudniej. Tak czy inaczej, spodziewanie się dzisiaj od ludzi, że sami bojąc się o swoją przyszłość, będą brali odpowiedzialność finansową za media, jest złudne. I chyba musimy to zrozumieć.
Co więc możemy w tej sytuacji zrobić? Co mamy zrobić my, odpowiedzialni za media? Co ma zrobić społeczeństwo, które wcale nie musi nas nie doceniać, ale to nie znaczy, że będzie gotowe płacić tyle, co wcześniej? To są również pytania, które dotyczą finasowania Kościoła, jego instytucji charytatywnych i edukacyjnych, utrzymania parafii i zakonów.
Przed, ale też teraz, w czasie epidemii, staram się pomagać ubogim. Należę do Wspólnoty Sant’Egidio, która systematycznie, każdego tygodnia, spotyka się z bezdomnymi, osobami samotnymi, rodzinami romskimi. Z tej perspektywy mogę powiedzieć, że hojność społeczeństwa nie jest obecnie mniejsza, ale wręcz większa. Jest bardzo duże zrozumienie wobec tych, którym jest najtrudniej, którzy są najsłabsi. Tę hojność łatwo oczywiście wyjaśnić: mówimy o zaspokajaniu najważniejszych potrzeb życiowych człowieka. Udzielanie im pomocy to nasz humanizm, nasza chrześcijańska wrażliwość. Ale trzeba też przyznać, że wzrost hojności zamiast jej ograniczenie – które byłoby przecież zrozumiałe z oczywistych przyczyn – świadczy o tym, że te wartości w naszym społeczeństwie są, i humanizm, i chrześcijańska wrażliwość. Czy nie ukrywa się jednak w tej społecznej hojności pewna wskazówka także dla nas? Dla Kościoła, dla prasy katolickiej?
Wiem, że nie można dać komuś więcej, niż się posiada. Nie można też ryzykować bezpieczeństwa życia swoich bliskich kosztem instytucji. Sytuacja nie jest jednak jeszcze aż tak dramatyczna. Wsparcie dawane ubogim pokazuje, że tam, gdzie cel działania jakiejś instytucji jest odczytywany społecznie jako szlachetny, bardzo ważny, tam znajdują się też i pieniądze. Zależnie od zaspokajanych potrzeb, wsparcie finansowe dla konkretnej instytucji może być większe lub mniejsze, ale ono zawsze będzie; będzie tam, gdzie jest poczucie wspólnoty wokół ważnych wartości. Tam, gdzie ludzie czują się zaproszeni do troski o innych, o siebie wzajemnie, gdzie czują się sami jakąś troską otoczeni, tam też jest silne poczucie współodpowiedzialności.
Wiem, że pytania o przyszłość finansowania Kościoła, w tym także prasy katolickiej, są trudne. Sam je bardzo głęboko przeżywam. Ale jestem też przekonany, że tak naprawdę wiemy, gdzie szukać wsparcia w tym trudnym czasie. A jeśli go nie dostajemy w wystarczającej ilości – proporcjonalnie do możliwości budżetów ludzi – powinniśmy mieć odwagę zapytać o naszą ze społeczeństwem komunikację wartości: czy instytucja, którą kieruję, rzeczywiście wartościami, o których mówi, na co dzień żyje, czy są one głównym punktem odniesienia?
Biedniej będzie na pewno. Ale możemy ten trudny czas przejść razem, w poczuciu wzajemnej odpowiedzialności. To zależy jednak nie tylko od hojności ludzi, ale też od komunikacji wartości, jaką instytucje rzeczywiście na co dzień praktykują.