Logo Przewdonik Katolicki

Zmiana warty w niemieckim Kościele

Tomasz Budnikowski
fot. THORSTEN WAGNER /PAP EPA

Nowy szef niemieckiego episkopatu chce kontynuować reformy, szczerze do nich przekonany. Żyje bardzo prosto, budzi społeczne zaufanie, nie boi się trudnych tematów.

Miesiąc temu dotychczasowy przewodniczący niemieckiego episkopatu kard. Reinhard Marx poinformował, że nie będzie się ubiegał o kolejną sześcioletnią kadencję. Decyzja ta była o tyle zaskakująca, że monachijski purpurat zaledwie kilka dni wcześniej zainaugurował pierwsze posiedzenie niemieckich katolików na przygotowywanej od dłuższego czasu tzw. drodze synodalnej. Wszyscy się spodziewali, że będzie chciał doprowadzić do końca to dzieło, którego, wspólnie z przewodniczącym Niemieckiego Związku Katolików, był animatorem. Tłumacząc tymczasem swoją decyzję, kard. Marx powoływał się na Koheleta, który pisał, że wszystko ma swój czas, a on za sześć lat będzie miał już 72 lata. Można było oczekiwać, że jego następcą zostanie ktoś z zadeklarowanych zwolenników kontynuowania tzw. drogi synodalnej. Tak się też stało.
 
Gotowy do dialogu
Niemieccy biskupi urząd ten powierzyli ordynariuszowi diecezji limburskiej Georgowi Bötzingowi. „Jurek, teraz Twoja kolej” – tymi słowami zwrócił się do swego następcy kard. Marx. Obejmujący nową funkcję bp Bötzing, przynajmniej na pierwszy rzut oka, w niczym nie kojarzy się z przynależną mu wszak purpurą i nie tylko z racji „normalnego” stroju. Cała bowiem trójka duchownych (obok dotychczasowego, jak i nowego „szefa” był tu również pełniący od dziesięcioleci funkcję sekretarza tego gremium jezuita Hans Langendörfer) na konferencji prasowej zaprezentowała się dziennikarzom w strojach cywilnych.
– Jadąc tutaj z Limburga nie spodziewałem się, że współbracia powierzą mi tę zaszczytną funkcję – mówił bp Bötzing i dodał zaraz, że „drogi Bóg odegrał tu też pewną rolę”. Pytany o priorytety w pierwszym rzędzie zwrócił uwagę na konieczność ostatecznego uregulowania roszczeń wysuwanych pod adresem Kościoła przez osoby poszkodowane przez niektórych niemieckich duchownych. Jako absolutnie oczywiste uznał również konieczność dalszego podążania tzw. drogą synodalną.
Georg Bötzing, który sakrę biskupią otrzymał zaledwie przed czterema laty, dał się poznać jako człowiek dialogu, jako hierarcha doceniający znaczenie osób świeckich i potrafiący z nimi rozmawiać. Odnosząc się do rozpoczętych niedawno prac synodalnych, wyraził przekonanie, że platforma ta pozwoli na wypracowanie nowego współdziałania osób świeckich i biskupów. Nowy szef niemieckiego episkopatu wyraźnie podkreślił gotowość dialogu z wszystkimi. Co więcej, wskazał na prawo osób świeckich do wnoszenia skarg na źle funkcjonujące struktury Kościoła, w tym na urzędujących biskupów.
Można przypuszczać, że do tego typu stwierdzenia skłoniły go limburskie doświadczenia. Diecezję tę objął w dość nietypowych okolicznościach. Jego poprzednik został bowiem pozbawiony urzędu w wyniku ujawnionego przez prasę skandalu. Zarzucono mu poważne nadużycia finansowe, w tym kosztujący ponad 30 mln euro remont biskupiej rezydencji. Bp Bötzing zamieszkał w skromnym budynku w pobliżu pięknej limburskiej katedry. Franciszkowy przykład zdaje się oddziaływać na niemieckich hierarchów. W tych dniach niemiecka prasa doniosła, że Bertram Meier, nowo mianowany biskup bawarskiego Augsburga zrezygnował z przeprowadzki do przysługującego mu pałacu biskupiego i postanowił pozostać w dotychczas zajmowanym mieszkaniu.
 
Inni biskupi mają głos
Na uwagę zasługują także inne priorytety, o których mówił bp Bötzing. Obok uporania się z następstwami przestępstw wykorzystania seksualnego i kontynuowania drogi synodalnej wymienił on przygotowania do planowanego na przyszły rok ekumenicznego spotkania niemieckich chrześcijan we Frankfurcie, czyli tzw. Kirchentagu. Wpisuje się to jego zdaniem w niezwykle ważną sprawę, za jaką uznał dialog międzyreligijny.
Spotkanie niemieckich hierarchów w Moguncji przypadło na okres kryzysu na granicy turecko-greckiej. Jego gościem specjalnym był papieski nuncjusz w Syrii kard. Mario Zenari. Bp Bötzing z satysfakcją podzielił się z dziennikarzami świeżą informacją, że poruszeni losem uchodźców Niemcy wyrazili gotowość przyjęcia kolejnych 5 tys. cudzoziemców.
Nowy szef niemieckiego episkopatu dużo mówił też o autonomii biskupów diecezjalnych. Swoją zaś rolę postrzega głównie w koordynacji działań i pełnieniu niejako funkcji rzecznika tego gremium. Tym bardziej że nie uważa sam siebie za specjalistę od wszystkiego. Dziennikarzom dał do zrozumienia, że w przyszłości, częściej niż dotąd, będą mieli możność spotykania się z przewodniczącymi różnych komisji niemieckiego episkopatu. W związku zaś z awizowanym odejściem wieloletniego sekretarza tego gremium ojca Langendörfera nie wyklucza objęcia tego stanowiska przez…kobietę.
Wśród pierwszych osób, które pogratulowały mu wyboru była przewodnicząca Katolickiej Wspólnoty Kobiet Mechthild Heil. Z radością wybór przyjęli działacze organizacji Wir sind die Kirche („My jesteśmy Kościołem”), reformatorskiego ruchu w niemieckim Kościele. Nie jest wszak tajemnicą, że większość tamtejszych katolików oczekuje istotnych zmian. Obok Komunii dla ewangelickich współmałżonków tematem najczęściej podnoszonym jest celibat. Można być pewnym, że tamtejszym obserwatorom nie umknął wywiad, jakiego niedawno udzielił limburski ordynariusz. Powiedział w nim, że jest w stanie wyobrazić sobie zniesienie celibatu. „Wierzę, że Kościołowi nie zaszkodzi pozostawienie księżom swobodnej decyzji w tej sprawie” – stwierdził. Jednocześnie jednak uznał, że ważne jest uratowanie celibatu. „Dla mnie ma on wielką wartość. Tak bowiem żył Jezus” – powiedział bp Bötzing.
 
Biskup to nie monarcha
Nowy szef doskonale zdaje sobie sprawę, że tak jak w całym Kościele powszechnym, tak samo w łonie niemieckiego episkopatu nie brak podziałów. I tak w życzeniach z okazji wyboru jeden z jego współbraci w biskupstwie napisał: „Życzę mu, aby wobec tych wszystkich wyzwań, przed którymi stoi dziś Kościół w naszym kraju, zachował swój wewnętrzny spokój i aby nie dał się zwieść wieloma oczekiwaniami kierowanymi pod jego adresem”. Inny ograniczył się do skreślenia tylko jednego zdania: „Bożego błogosławieństwa i szczęśliwej ręki”.
Można oczekiwać, że bp Bötzing, o którym już się mówi, że to człowiek dialogu, a nie książę Kościoła, sprosta wysokim oczekiwaniom zarówno niemieckich wiernych, jak i współbraci w biskupiej posłudze. On sam twardo chodzi po ziemi, a w swoim Limburgu zwykł mawiać, że biskup to nie książę czy monarcha, który nie musi nikogo słuchać.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki