Jorge Mario Bergoglio był i jako papież jest wyznawcą tzw. teologii ludu. To właśnie ta teologia kształtuje w zasadniczy sposób jego myślenie o Kościele, świecie i losach ludzkości. Przesunięcie akcentu ze światowych elit na rzesze ludzi prostych i biednych, którzy stanowią absolutną większość ludzkości, jest świadomym zabiegiem, który ma przywrócić Kościołowi właściwą perspektywę widzenia rzeczywistości. Także widzenia samego Kościoła i sposobu odczytywania Ewangelii, w której obecność ubogich jest zdecydowanie uprzywilejowana.
Przekroczenie mentalności ludzi bogatych
Jeden z moich rzymskich profesorów pochodził z Argentyny. Kiedyś zapytał nas studentów: kto z was jutro wstanie z przekonaniem, że ma co jeść, gdzie spać i dokąd pójść do pracy lub szkoły? Kto odpowie twierdząco, może być szczęśliwy: należy do uprzywilejowanych 20 procent populacji ludzkości. Reszta przynajmniej na jedno z tych pytań odpowie negatywnie…
Do dzisiaj to pytanie i komentarz profesora we mnie pracują. Rzeczywiście, możemy być niewolnikami zafałszowanego obrazu świata, w którym dominuje europejski sposób myślenia, czyli de facto mentalność ludzi bogatych. A będąc niewolnikami tej właśnie mentalności, będziemy wymagać od kolejnych papieży, aby w patrzeniu na świat zakładali nasze europejskie okulary. Tylko czy w ten sposób naprawdę lepiej zrozumiemy współczesny świat i adresowaną do niego Ewangelię?
Teologia wyzwolenia
Na sytuację ubogich w Ameryce Łacińskiej pojawiły się w obszarze katolicyzmu dwie zasadnicze odpowiedzi. Pierwszą była teologia wyzwolenia. Jej ojcem był ks. Gustavo Gutiérrez, który wykształcenie akademickie zdobył głównie w Europie. Studiował filozofię i teologię w Lyonie oraz psychologię na uniwersytecie w Lowanium. Był również wieloletnim duszpasterzem w slumsach Limy. W 1971 r. opublikował on fundamentalną dla tego nurtu myślenia książkę zatytułowaną Teologia wyzwolenia. Potwierdza w niej konieczność zastosowania zasad marksizmu w katolickiej nauce społecznej, aby skutecznie podjąć walkę o poprawę losu biednych. W swojej książce powołuje się na Che Guevarę i Fidela Castro. Zdaniem Gutiérreza socjalistyczne społeczeństwo będzie najlepszym sposobem na urzeczywistnienie idei królestwa Bożego, którego chciał Chrystus, stając po stronie ubogich. Teologia wyzwolenia głosiła więc wyzwolenie ubogich od represyjnej władzy za pomocą przemocy. Skutkiem tego etapu w rozwoju teologii wyzwolenia była ideologizacja i upolitycznienie katolicyzmu.
Współtwórcą tej teologii był duchowny franciszkański Leonardo Boff. On również studiował w Europie, m.in. w Monachium, pod kierunkiem Karla Rahnera. Był w swoich poglądach teologicznych bardziej radykalny od Gutiérreza. Zdecydowanie odchodził od tradycyjnego nauczania Kościoła, szczególnie w sposobie rozumienia śmierci Jezusa, która jego zdaniem nie była ofiarą za grzechy, ale efektem nieudanej rewolucji społecznej. Jezus chciał wyzwolić ubogich, ale zdaniem Boffa Jego rewolucja zakończyła się przegraną. Dlatego Kościół powinien ją kontynuować. Swoje poglądy zawarł m.in. w książce Kościół: charyzmat i władza. Za swoje poglądy i publikacje został w 1985 r. skazany na karę „milczenia”: odsunięty od nauczania i posługi kapłańskiej. W konsekwencji Boff porzucił kapłaństwo i jak sam mówi, „kontynuuje swoją walkę, ale w innych okopach”.
Jan Paweł II wyraźnie oponował wobec tak uprawianej „teologii wyzwolenia”. Podczas wizyty w Meksyku w 1979 r. powiedział, że „koncepcja Chrystusa jako polityka, rewolucjonisty, jako wywrotowca z Nazaretu, nie zgadza się z nauczaniem Kościoła”. Watykan wielokrotnie krytykował teologię wyzwolenia, m.in. w dokumencie Libertatis nuntius z 1984 r.
Teologia ludu
W latach 80. latynoamerykański teolog Gustavo Gutiérrez przyznał się do błędu. Uznał, że Jezus umarł na krzyżu, aby wyzwolić ludzkość od grzechu, a zmiany społeczne są możliwe tylko wtedy, gdy ludzie uwolnią się od osobistego obciążenia złem i grzechem. Istnieją więc społeczne struktury zła, ale one nie ulegną zmianie, jeśli konkretni ludzie nie będą chcieli zmienić swojego życia. W tym kontekście zrodziła się alternatywa wobec teologii wyzwolenia, tzw. teologia ludu, której gorącym zwolennikiem był wówczas o. Jorge Bergoglio, późniejszy papież. Teologia ludu dystansuje się od marksizmu, który widział główny problem zła w strukturach społecznych. Teologia ta powraca do bardzo tradycyjnego sposobu widzenia źródła zła, które kryje się zawsze najpierw w sercu konkretnych ludzi. Nawet jeśli to struktury społeczne mogą je w tych osobach prowokować i umacniać. Naprawa tego zła dokonuje się przede wszystkim przez zmianę w życiu konkretnych ludzi, którzy przemianę świata będą zaczynali „od siebie”, od osobistego nawrócenia. Gutiérrez uważa, że teologia ludu jest również teologią wyzwolenia, ale skorygowaną. Stąd papież Franciszek nie tyle dzisiaj krytykuje teologię wyzwolenia, która przeszła swoją wewnętrzną ewolucję, ile odwołuje się do koncepcji bardziej przejrzystej, jaką jest teologia ludu.
Gutiérrez wyznał również, że zrozumiał, iż bycie ubogim to nie tylko brak, który oznacza konieczność zmiany sytuacji materialnej, ale bardzo często bogactwo wiary i nadziei tych ludzi, którzy w swojej prostocie zmagają się o przyszłość i nie polegają tylko na sobie. Dlatego zdaniem papieża Franciszka teologia ludu polega na uznaniu, że ubodzy uczą wiary i patrzenia z nadzieją w przyszłość mimo wszelkich ograniczeń i niepowodzeń. Ich prosta wiara jest mądrością życia, żywym przykładem, jak nie przestać ufać. W tym zrozumieniu stanowią istotne kryterium w poprawnym rozumieniu wiary Kościoła.
Wierny lud
Papież jest świadomy, że określenie „lud” brzmi pejoratywnie, ponieważ może oznaczać tylko jakąś klasę społeczną, co znowu może rodzić podejrzenia o marksizm. Dlatego wyjaśnił, że tak naprawdę lud to po prostu ludzie wierzący. Nie tylko elita, ale wszyscy. Do ludu zalicza jednak głównie ubogich, bo to oni stanowią większość ludzkości i to oni uczą ufnej wiary. Ubodzy są w tym rozumieniu modelem chrześcijańskiego życia, które nie chce zbudować nieba na ziemi, ale żyje nieustannie nadzieją na lepszą przyszłość w królestwie niebieskim. Nie pozwala ulegać pokusom marksizmu, który to królestwo chciał zbudować na ziemi. Taka idea okazała się nie tylko utopią, ale też brutalną w swoich konsekwencjach ideologią. Wierny lud (pueblo fiel) natomiast to zdaniem Bergoglia ludzie w ich konkretnych sytuacjach życiowych. Ten lud, ze względu na swoją życiową sytuację i nadzieję na lepsze jutro, nie chce społecznie dzielić, ale dąży do jedności. To lud, który zabiega o pokój.
Mentorzy Franciszka
Na ten sposób myślenia o. Bergoglia duży wpływ miał francuski teolog Yves Congar. Szczególnie jego książka Prawdziwa i fałszywa reforma w Kościele. Congar pisze w niej, że prawdziwa reforma musi być ukierunkowana na zwykłych wiernych, musi oscylować wokół peryferii, a nie koncentrować się na centrum. I że Kościół nie może sprzyjać jedynie awangardowym elitom, ale być gotowym słuchać głosu wiernych.
Ojciec Bergoglio był w tamtym czasie mocno zainspirowany myślą filozof i pisarki Amelii Podetti. Bardzo ją cenił, bo była zwolennikiem tzw. trzeciej drogi: nie indywidualizmu, nie kolektywizmu, ale czegoś pośredniego. Z koncentracją nie tyle na państwie, ile na ludzie (pueblo). Franciszek przyznaje, że od niej przejął ideę peryferii. Od niej zaczerpnął też wrażliwość łączenia tego, co uniwersalne, z tym, co konkretne; że historia ludzkości to zawsze połączona historia konkretnych ludzi. Że te konkretne historie ostatecznie kształtują wielką historię świata. To, co małe, ostatecznie decyduje o tym, co wielkie. O małe, konkretne warto dbać.
Idea peryferii oznaczała więc dla o. Bergoglia zmianę sposobu patrzenia na świat: z perspektywy globalnej na lokalną, a w konsekwencji, aby zmienić sposób myślenia o Kościele i losach ludzkości tak, aby lokalność wpisywała się w horyzont globalny. Stąd także jego przekonanie, że historia Kościoła w Ameryce Łacińskiej pozwala na lepsze zrozumienie historii ludzkości. Kościół latynoamerykański, zmagający się ze swoimi lokalnymi, politycznymi i społecznymi wyzwaniami, wypracował bowiem swoją oryginalną naukę społeczną.
Opcja preferencyjna na rzecz ubogich
Można dzisiaj powiedzieć, że na konferencji w Medelin w 1968 r. Kościół Ameryki Łacińskiej przyjął optykę patrzenia na ubogich przez pryzmat myślenia zgodnego z teologią ludu. Ogłosił tzw. opcję preferencyjną na rzecz ubogich, o której na zakończenie Soboru Watykańskiego II wspominał również papież Paweł VI. „Opcja preferencyjna na rzecz ubogich” nie miała realizować się za pomocą idei marksistowskich, czyli ideologii, która zakładała walkę klas, ale na za pomocą towarzyszenia ludziom ubogim w ich codziennym życiu. Dlatego przyszły papież, będąc wychowawcą w Colegio Máximo w San Miguel, zaproponował klerykom odwiedzanie ubogich dzielnic. Chciał nauczyć ich konkretnego pomagania innym, aby zmieniać także ich rzeczywistość przez zmianę ich postaw, a nie tylko za pomocą zmiany systemu politycznego. Ojciec Bergoglio chciał powrotu do Ewangelii, która byłaby towarzyszeniem ubogim. Odrzucał tendencje do spirytualizowania, która mogła być ucieczką od świata i jego problemów w indywidualną duchowość. Wiedział, że z takiego podejścia cieszyłaby się władza polityczna, która chce zamknąć religię w sferze prywatnej. Z drugiej strony nie chciał, żeby religia stawała się czystą praktyką społeczną, czyli narzędziem do realizacji celów politycznych. Stąd teologia ludu to sposób myślenia, w którym ważni są ludzie, którzy nie są jednak traktowani jak grupa uprzywilejowana wobec innych grup społecznych w tym sensie, że kto do niej przynależy, nie musi się starać o zmianę swojego życia. Bergoglio, podobnie jak inni przedstawiciele tego nurtu, był zdania, że także ubodzy mają życie w swoich rękach. I że nawet jeśli otrzymują pomoc, muszą też zadbać o zmianę swojej sytuacji, również duchowej.
Korzystałem m.in. z książki Massimo Borghesi Jorge Mario Bergoglio. Biografia intelektualna.