„Nowa ewangelizacja” to sformułowanie, które słyszymy od lat i które wydaje się takim słowem wytrychem na określenie wszystkich możliwych inicjatyw. Jaka jest istota nowej ewangelizacji? O co w tym chodzi?
– Nowa ewangelizacja nie jest jakąś nową przestrzenią, wymyśloną nagle po dwóch tysiącach lat trwania Kościoła. Jest to ta przestrzeń, którą świetnie opisał papież Franciszek podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, kiedy mówił nam, żebyśmy zeszli z kanapy i się ruszyli czy wtedy, kiedy mówił o Kościele, który ma być jak szpital polowy – wychodzić do ludzi nawet za cenę tego, że sam czasami się porani. Papież jest dla nas ogromną inspiracją, bo wyraźnie patrzy na Kościół przez pryzmat drugiego i jedenastego rozdziału Dziejów Apostolskich, czyli przez wydarzenia Pięćdziesiątnicy i wejścia Piotra do domu Korneliusza, czyli otwarcia się Kościoła na pogan. Papież mówi nam: dzisiaj Kościół musi żyć tymi właśnie treściami. I to właśnie jest genialne streszczenie tego, czym jest nowa ewangelizacja. To osobiste doświadczenie Boga w Duchu Świętym i wyjście z tym doświadczeniem do ludzi współczesnych. To się oczywiście wiąże z szukaniem wciąż nowych dróg dotarcia, ale z tą samą Ewangelią, którą niezmiennie głosimy od dwóch tysięcy lat.
Nowa ewangelizacja kierowana jest do tych, którzy są poza Kościołem? Do tych, którzy są w Kościele raczej rytualnie? Czy w ogóle tylko do tych najbardziej gorliwych? Kto jest jej adresatem?
– Kardynał Dolan z USA powiedział kiedyś, że musimy zrobić wszystko, aby dotrzeć z Dobrą Nowiną do tych ludzi, których mamy jeszcze w ławkach – a ci na nowo zewangelizowani w tych ławkach, przeżywając na nowo doświadczenie wiary, sami wyjdą na ulice, by głosić ją tym, których w kościele już nie ma. Myślę, że do tego wyjścia na ulicę i głoszenia zaproszony jest każdy z nas. Chrześcijanin nie może nie czuć niepokoju, jeśli jest w kościele na Eucharystii, a wokół niego nie ma tych, których kocha – jego przyjaciół, jego znajomych. Jego serce musi być wtedy niespokojne. To serce musi zatem odpowiedzieć na zaproszenie Jezusa: idźcie i ze wszystkich narodów pod słońcem czyńcie uczniów. W apostołach nie od początku była ta gotowość do pójścia: poszli w świat dopiero po Zesłaniu Ducha Świętego. Każdy, kto czuje się odpowiedzialny za Kościół i kto czuje się członkiem wspólnoty, jest adresatem tego wezwania. Jeśli doświadczam wiary, jeśli w sposób osobisty spotykam Jezusa Chrystusa, to przekażę Go drugiemu człowiekowi. Dlatego nie ma tu żadnych ram i granic: nowa ewangelizacja dotyczy każdego.
O nowej ewangelizacji słyszymy od lat. Możemy mówić o jakichś efektach? Nie pytam oczywiście o liczbę tych, którzy do Kościoła wrócili albo zaczęli wierzyć głębiej, bo tego policzyć się nie da – ale o to, czy zmienia się nasz Kościół?
– Zdecydowanie się zmienia, i to mocno. Patrzę na ostatnie dwadzieścia lat, widzę mnóstwo różnych parafii, jeżdżąc w ciągu roku na wiele rekolekcji. Doświadczenie pokazuje mi, że mocno się polaryzujemy. Ci niezdecydowani albo usłyszą Dobrą Nowinę w taki sposób, który pozwoli im odkryć swoje miejsce w Kościele i wtedy stają gorliwie zaangażowani – albo odchodzą. Ci, którzy trwali wiernie od zawsze, pozostają dalej ostoją i fundamentem dla wspólnoty, na którym to fundamencie ci słabsi albo wracający mogą się oprzeć. Trudno byłoby mi powiedzieć, że Kościół się w ten sposób oczyszcza, raczej właśnie się polaryzuje. Ci, którzy dziś przychodzą do wspólnoty, choćby na niedzielną Eucharystię, są bardziej świadomi tego wyboru.
Ogromnym owocem nowej ewangelizacji w Polsce, którego często jesteśmy nieświadomi, jest niesłychanie wręcz rozwinięta przestrzeń internetu. Mamy mnóstwo katolickich portali, vlogów, blogów, komentarzy do codziennej Ewangelii, tego są naprawdę tysiące. Mamy coś, co nie istnieje nigdzie w świecie na taką skalę, czyli rekolekcje on-line, czy to adwentowe, czy wielkopostne. Mamy fora charyzmatyczne, gdzie rozmawiają ze sobą tysiące osób. Mamy mnóstwo rekolekcji i kursów ewangelizacyjnych. Niektórzy identyfikują się z jedną inicjatywą, inni z drugą, ale jeśli zbierzemy wszystko, co dzieje się w Polsce, naprawdę nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów. Wręcz przeciwnie: powinniśmy za to Panu Bogu dziękować. Oczywiście są i trudności. Kiedy jeżdżę z rekolekcjami po kraju, widzę choćby to, że naprawdę coraz mniej jest w kościele młodych ludzi. Ale niech to się stanie dla nas wyzwaniem! Mamy wielki potencjał i jeśli go właściwie wykorzystamy, będziemy zbierać owoce. Już je zresztą zbieramy: każe świadectwo człowieka o jego świadomym powrocie do wspólnoty Kościoła niesamowicie cieszy serce.
Wspomniał ksiądz o polaryzacji: dla wielu to właśnie jest źródło niepokoju. Nie przekonuje ich sama jakość, martwi ich to, że kościoły pustoszeją… Mamy kryzys w Kościele?
– Nie patrzę na to w kontekście kryzysu – widzę raczej ogrom szans do głoszenia Ewangelii.
Mamy dziś w Kościele dwa wyjścia. Albo zrobimy sobie karykaturę wspólnoty, której jakość mierzyć będziemy liczbą osób praktykujących i zadowoleni będziemy z wysokich procentów, nie zważając na to, jakie jest doświadczenie wiary tych ludzi i jaka ich relacja z Panem Bogiem, albo ucieszymy się wspólnotą, której członkowie przeżywają osobiste spotkanie z Jezusem i wybierają go jako jedynego Pana i Zbawiciela, i którzy tworzą wspólnotę świadomie stającą wokół stołu Jezusa Chrystusa, a nie tylko zaliczają jakieś praktyki. Wiara nie jest praktyką religijną. Praktyka religijna ma być owocem doświadczenia wiary, a nie zaliczaniem kolejnych zwyczajów czy tradycji.
Wiara ma sens, jeśli jest wyborem. Ktoś zmuszony do przestrzegania przykazań siłą albo prawem nie ma przed Bogiem żadnej zasługi miłości ani posłuszeństwa.
– Dlatego nowa ewangelizacja wychodzi od głoszenia kerygmatu. Mamy przed sobą ludzi ochrzczonych, ale cofamy się o krok, jeszcze przed katechezę – bo widzimy, że często katechizujemy ludzi, którzy są pozbawieni doświadczenia wiary. A bez sensu jest mówić człowiekowi, który nie doświadczył osobistego spotkania z Jezusem, o wymogach czy przykazaniach. Musi spotkać Jezusa, żeby zrozumiał resztę, żeby nie był niewolnikiem, ale odkrył w praktykach wolność i miłość.
Przekazywanie dalej doświadczenia wiary wymaga jednak konkretnych narzędzi. To nie jest przecież łatwe mówić tak, żeby być w dzisiejszym świecie zrozumianym, żeby w ogóle ktoś chciał zacząć nas słuchać.
– Owszem, dlatego właśnie celem działalności Zespołu do spraw Nowej Ewangelizacji przy KEP jest dawanie takich narzędzi, kształtowanie i formowanie współczesnych ewangelizatorów. Temu służą między innymi kongresy, jak ten zbliżający się Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji, organizowany w Gnieźnie i poświęcony rodzinie. Służą temu też dwuletnie szkoły ewangelizatorów (OSE), kolejna jej edycja rusza jesienią w Porszewicach pod Łodzią. Służą temu doroczne rekolekcje dla kapłanów i rekolekcje dla sióstr zakonnych. Wszystko po to, żeby dawać nowe narzędzia i wspólnie szukać takich metod przepowiadania, które docierać będą do współczesnego człowieka.
Można mówić o tym, które przestrzenie dla nowej ewangelizacji są dziś najważniejsze?
– Zajmujemy się różnymi przestrzeniami. W tym roku na Kongresie Nowej Ewangelizacji szczególnie chcemy zwrócić uwagę na rodzinę. Dlaczego właśnie rodzina? Abp Ryś mówił, że zainspirowała go ankieta, przeprowadzona wśród młodzieży. Młodzi ludzie pytani o najważniejsze rzeczy w ich życiu zgodnie odpowiadali, że jest to właśnie rodzina. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest wierzący, niewierzący, z jakiego środowiska kulturowego pochodzi, każdy chce mieć to swoje miejsce, domowe ognisko, dach nad głową i ludzi, którzy go kochają. To jest właśnie rodzina. Uznaliśmy, że to dobry czas, żeby właśnie rodziną się zająć, również z perspektywy nowej ewangelizacji, czyli poszukiwania nowych metod i nowych sposobów docierania z tą samą Ewangelią do rodzin. Chodzi nam o spotkanie tych, którzy z rodzinami pracują, którzy są zaangażowani w duszpasterstwo albo szeroko pojętą pracę z rodzinami. Chcemy im dać narzędzia, szczególnie w tych miejscach, gdzie kogoś dosięga kryzys.
Spodziewacie się na kongresie jakiegoś mocnego elementu? Podczas panelu dla księży, poświęconego Amoris laetitia może być gorąco…
– Świadomie zaczynamy kongres właśnie od tego. Chcemy zachwycić księży choćby rozważaniem papieża Franciszka nad Hymnem o miłości św. Pawła, umieszczonym w tej adhortacji. Chcemy też oczywiście porozmawiać o wątpliwościach dotyczących Amoris laetitia i o tych kwestiach, które stały się przedmiotem gorącej dyskusji czy wręcz sporu.
Amoris laetitia zostało w Polsce w niektórych miejscach wręcz „zdemonizowane”, a papieżowi Franciszkowi oberwało się mocno z powodu tej adhortacji. Tymczasem to jest cudowny dokument, który w żaden sposób nie odbiega od tego, czym Kościół żyje w kontekście małżeństwa i rodziny od lat, nie odbiega od nauczania Jana Pawła II i Benedykta XVI.