Logo Przewdonik Katolicki

Szkoła życia ma sens

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Książek

Początek kolejnego roku szkolnego. Rozważany głównie pod kątem ewentualnego strajku nauczycielskiego na jesieni. Strajku, który wiosną przegrał z sondażami partii rządzącej. Ja mimo wszystko uważam, że podeptanie nauczycielskich aspiracji to jeden z największych błędów ekipy premiera Mateusza Morawieckiego. Ale mój głos jest głosem wołającego na puszczy.

Czasem debata o edukacji wykracza poza rozmowę o pieniądzach, co nie musi być dla mnie sygnałem uspokajającym. Oto w „Gazecie Wyborczej” czytam już na pierwszej stronie tytuł-slogan: „Czy nasz system edukacji zabija w młodych bunt?”. To zapowiedź wywiadu z Łukaszem Ługowskim. Jest on w Warszawie wiecznym dyrektorem Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii „Kąt”, czyli przekładając na prostszy język: liceum dla młodzieży z problemami. W 1992 r., szmat czasu temu, robiłem z nim wywiad dla nieistniejącego już „Życia Warszawy”. Nadal pozostał panem z kucykiem, zwolennikiem niekonwencjonalnych metod pracy z niekonwencjonalnymi jednostkami. Nie mam nic przeciw takiemu nurtowi edukacji – trzeba szukać różnych metod, w zależności od tego, kogo próbuje się uczyć i wychowywać. Tu jednak Ługowski występuje jako potencjalny reformator całej oświaty. Próbujący zmienić w taki „Kąt” wszystkie szkoły w Polsce. Ba, kreślący wizje edukacji alternatywnej, na przykład bez matury i jakichkolwiek egzaminów.
Taka edukacja w teorii jest możliwa, ale tylko jako przedsionek do całkiem innego społeczeństwa, pozbawionego elementu rywalizacji, dyscypliny społecznej i zysku. Czy to dziś możliwe? Wątpię, chyba że za cenę rozwalającej wszystko utopii.

Wiele nowinek wymaga odrębnego omówienia. Ługowski zachwyca się Finlandią, modną w wielu kręgach. Jeśli twierdzi, że w kraju tym zamierza się odstąpić od podziału na przedmioty na rzecz jakichś interdyscyplinarnych dyskusji nauczycieli z uczniami, odczuwam dysonans poznawczy. Finlandia bywała chwalona z powodu swoich dobrych wyników na tle innych krajów. Jak jednak ustalać te wyniki, jeśli odrzucimy konkretną wiedzę? Porównuje się przecież testy. Także kolejny fiński pomysł, aby zrezygnować z nauki ręcznego pisania, bo dziś wszyscy robią to na komputerach, wydaje mi się progresywnym szaleństwem. Dziś tak jest, ale czy umiemy przewidzieć przyszłość? I czy nie znamy nawet teraz sytuacji, gdy umiejętność skreślenia czegoś naprędce nam się przydaje? A co z pismem jako środkiem komunikacji najbardziej intymnej? W tym pobrzmiewa pewność siebie mędrka przekonanego, że jest tylko jedna droga, a innych trzeba się pozbyć.
Ale najistotniejszy fałsz tej rozmowy – z nauczycielem, który sam nazywa siebie żartobliwie lewakiem – kryje się w przywołanym na początku cytacie. Szkoła nie powinna za próbę buntu młodego człowieka niszczyć. Takie pokusy pojawiały się nie tylko w systemach niedemokratycznych. Przypomnijmy sobie film Stowarzyszenie umarłych poetów. Ale wizja instytucjonalizacji tego buntu w szkole pobrzmiewa absurdem rodem z Tanga Mrożka. Gdy wszystko będzie wolno, samo pojęcie buntu straci sens.

Odzywa się tu głęboka aksjologiczna różnica między nami. Ja uważam, że wartością jest nawyk pracy czasem dającej satysfakcję nie od razu, ba – dyscyplina społeczna. Cnotą jest także pokora. To, że niektórzy zabierają się za wyrabianie tych cnót w sposób niemądry, nie znaczy, że one nie istnieją. Przypomniałbym panu Ługowskiemu fenomen znany każdemu pokoleniu. Po latach niekoniecznie najlepiej wspominamy nauczycieli pobłażliwych. Także pewna doza „szkoły życia” ma sens. Pod warunkiem że fundują ją nam ludzie mądrzy i życzliwi.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki