Na świecie pracuje obecnie 2048 polskich misjonarzy, w tym aż 12 proc. w jednym kraju...
– W Brazylii? Nie wiedziałem!
Czyli nie przyjechał Ksiądz do Polski w ramach rewanżu?
– Na pewno coś w tym jest (śmiech). Jest to jakaś forma wdzięczności, ale ja widzę w tym pragnienie Boga, aby nasza obecność w Waszym kraju przynosiła konkretne owoce. Często jesteśmy zaskakiwani tym, co Bóg czyni przez naszą wspólnotę w Polsce. Docierają do nas świadectwa wielu nawróceń, pojednanych rodzin, odbudowanych małżeństw, które były na skraju rozwodu. To potwierdza, że jesteśmy we właściwym miejscu.
Misjonarz kojarzy się z kimś, kto mówi do ludzi, którzy jeszcze o Bogu nie słyszeli. W Polsce prawie wszyscy są ochrzczeni i nie ma nikogo, kto by nie słyszał o Jezusie.
– Słyszeć o Jezusie nie znaczy Go spotkać. Mam takie poczucie, że w Polsce jest wiele osób, które chcą na nowo doświadczyć tego, co już wiedzą. Wiedzą, że jest Bóg, wierzą w to, że istnieje. Mniej już wierzą w to, że On jest im bliski. Potrzebują doświadczyć Boga, który jest żywy i który działa. Chcą wiedzieć, że Bóg ich naprawdę kocha, że naprawdę jest blisko ich zmagań. Widzę w Polakach niesamowity głód Boga.
Statystycznie patrząc, to w Brazylii, a nie w Polsce brakuje kapłanów i misjonarzy…
– Zdarza się, że ludzie zadają nam pytanie, dlaczego nie zostaliśmy w naszym kraju, który tak bardzo nas potrzebuje. Odpowiadamy, że to nie był nasz pomysł, ale Boga. I widzimy, że wielu młodych Polaków ma w sobie pragnienie wyjazdu na wolontariat misyjny, a potem na misję, aby głosić Ewangelię w innych krajach. Co roku z trzynastu wspólnot Przymierza Miłosierdzia w Polsce kilkadziesiąt osób wyjeżdża do Brazylii, Włoch, Portugalii, a w tym roku też do Mozambiku. To jest taka Boża wymiana. Te wyjazdy, zwłaszcza do Brazylii, to nie był nasz cel – to swego rodzaju efekt uboczny. Świadectwo życia świeckich misjonarzy porusza serca młodych ludzi. Myślę, że Bóg w jakimś sensie połączył nasze narody i jesteśmy sobie nawzajem bardzo potrzebni. My uczymy się waszej wrażliwości i miłości do tradycji. To nas kształtuje i wzbogaca. A wy czerpiecie od nas. To, co nas łączy, to fascynacja Bożym miłosierdziem.
Aż tak bardzo się różnimy?
– Cóż, jesteśmy zdecydowanie bardziej ekspresyjni i uczuciowi. Nasz sposób uwielbienia Boga jest dość żywiołowy i spontaniczny. Gdy zaczynamy gdzieś rekolekcje, to widzimy, że na początku Polacy są bardzo nieśmiali w modlitwie. Potem z godziny na godzinę to się zmienia i różnice między nami przestają być tak widoczne. Dla mnie misja tutaj jest wielką nauką.
Wielu Polaków ma sielankowy obraz Brazylii, który mogliśmy oglądać chociażby podczas relacji ze Światowych Dni Młodzieży w Rio de Janeiro. Jak jest naprawdę?
– Brazylia jest państwem bardzo bogatym, ale to bogactwo jest w rękach niewielkiej liczby ludzi. Rzeczywistość większości to rzeczywistość ubóstwa. Dziś nasz kraj bardzo cierpi z powodu korupcji. Wiele osób doświadcza przemocy, wzrasta liczba napadów i morderstw, szczególnie w fawelach, ubogich dzielnicach, gdzie posługuje nasza wspólnota. Odgłosy strzałów to w tych miejscach coś zupełnie normalnego. Z drugiej strony ewangelizacja jest tutaj bardzo dynamiczna. W ciągu kilku lat powstało ponad trzysta nowych wspólnot ewangelizacyjnych, tylko w samym Kościele katolickim. Kościół w Brazylii jest wezwany do tego, aby wyjść na ulicę. Myślę, że Kościół w Polsce także.
W jakim sensie?
– Nasza misja w Polsce opiera się głównie na idei nowej ewangelizacji, która ma wyzwalać pełnię kreatywności w głoszeniu Jezusa. Wierzymy, że Bóg chce na nowo rozpalić serca Polaków i że każda minuta jest dobra do tego, aby głosić Ewangelię. W wielu miastach organizujemy ewangelizacje uliczne, które nazywamy „Misją Talitha kum”. W ten sposób poprzez indywidualną rozmowę, modlitwą, muzykę, śpiew i teatr chcemy dotrzeć do ludzi, których wiara wygasła i do tych, którzy nigdy nie doświadczyli obecności Boga. To bardzo skuteczny sposób, by spotkać ludzi, którzy już nie pojawiają się w kościołach. Wielu z nich potrzebuje odnowienia relacji z Bogiem.
Jak bardzo różni się praca misjonarza w Polsce i Brazylii?
– Dla mnie osobiście to przede wszystkim ogromna nauka i lekcja pokory (śmiech).
Pewnie ze względu na naukę języka polskiego?
– To prawda! Wasz język jest bardzo trudny. Uczę się go kilka razy w tygodniu i znam kilka zdań, ale nie ruszam się nigdzie bez tłumacza! W Brazylii działałem bardzo aktywnie, szczególnie poprzez środki masowego przekazu, prowadziłem dwa programy telewizyjne, głosiłem wiele konferencji, uczyłem muzyki, ewangelizowałem. Tutaj ogranicza mnie język, ale pomimo tego doznaję ogromnej życzliwości ze strony Polaków. Czuję się prawdopodobnie jak każdy misjonarz na początku, zaczynam wszystko od nowa.
Ks. Pedro Mariano – brazylijski kapłan odpowiedzialny za wspólnotę Przymierze Miłosierdzia w Polsce i w Europie. Były rektor seminarium duchownego, rekolekcjonista, biblista, muzyk, autor programów telewizyjnych. Od zeszłego roku mieszka w Poznaniu. Ma 36 lat.