Logo Przewdonik Katolicki

Reagujemy!

Monika Białkowska
FOT. ROBERT WOŹNIAK. Ks. doktor Wojciech Rzeszowski delegat arcybiskupa gnieźnieńskiego ds. ochrony dzieci i młodzieży.

O działaniach Kościoła wobec pedofilii z ks. Wojciechem Rzeszowskim rozmawia Monika Białkowska

Co Kościół w Polsce zrobił, żeby poradzić sobie z problemem pedofilii we własnych szeregach?
Pedofilia to nie problem wyłącznie Kościoła katolickiego, ale problem społeczny. Najwięcej zgłaszanych przypadków dotyczy osób z najbliższego kręgu dziecka – brata, wujka, czasem ojca albo przyjaciela rodziny. W Kościele w Polsce jest ich mało i ufam, że nie będzie więcej.
W ostatnich latach wypracowaliśmy odpowiednie procedury i wydaliśmy dokumenty, które są systematycznie wdrażane: możemy powiedzieć, że w porównaniu z innymi grupami zawodowymi wypadamy tu całkiem nieźle. W krótkim czasie udało się powołać delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży, delegatów i duszpasterzy diecezjalnych, opracować odpowiednie procedury działania, stworzyć Centrum Ochrony Dziecka, a w nim studia podyplomowe dotyczące prewencji ochrony nieletnich. Wszyscy zajmujący się tym ludzie przeszli odpowiednie szkolenia, powstała sieć specjalistów. W każdej diecezji zgłosić można przypadki wykorzystania seksualnego nieletnich. Obok systemu prawa świeckiego powstał jednolity tryb postępowania kanonicznego, w którym nie ma możliwości ukrycia przestępstwa i gdzie kładzie się nacisk na współpracę z państwowymi organami ścigania. W Kościele obowiązuje dodatkowo zaostrzona norma, dotycząca wieku nieletnich: według prawa świeckiego pedofilia dotyczy dzieci poniżej 15. roku życia, postępowanie kościelne toczy się zawsze, gdy sprawa dotyczy osób poniżej 18. roku życia. Organizuje się również wiele szkoleń dla pracowników instytucji kościelnych i placówek wychowawczych, dla katechetów czy wychowawców seminaryjnych.
 
Prymas Wojciech Polak w homilii do rektorów i wychowawców seminaryjnych, biorących udział w takim szkoleniu przypominał, że dramatom pedofilii sprzyja kultura klerykalna.
Jednym z przejawów takiej kultury jest poczucie wyższości i dominacji. To nie prowadzi wprost do pedofilii, ale trzeba pamiętać, że akt pedofilii często związany jest z poczuciem wyższości sprawcy, dominacją i nadużyciem władzy. Ksiądz, zwłaszcza w małych środowiskach, ma wyjątkową pozycję i autorytet. Może się nim posługiwać, żeby głosić Ewangelię, ale może też poczuć się kimś uprzywilejowanym i przekraczać granice prawa. Na szczęście dziś coraz bardziej traci znaczenie autorytet urzędu na rzecz autorytetu osoby: szanujemy tych, którzy na ów szacunek sobie zapracowali. W wypadku zgłaszania przypadku pedofilii, problem autorytetu jest trudny i rodzi konflikty, jeśli osoba oskarżona jest kimś znaczącym. Wówczas najczęściej rodzą się antagonizmy społeczne: jeśli są osoby oskarżające, to znajdą się też broniące. Dotyczy to często księży lub osób znaczących społecznie. Mamy wówczas słowo przeciw słowu i grupę przeciw grupie.
 
Ale to też broń obosieczna – to na tle seksualnym najprościej też zniszczyć księdza, rzucając fałszywe oskarżenie. Tu też mamy słowo przeciwko słowu.
I takie fałszywe oskarżenia niestety też się zdarzają. Jednak na każde zgłoszenie trzeba reagować jednakowo, winno być ono potraktowane poważnie. Zarówno od strony kościelnej, jak i państwowej uruchamiane są odpowiednie procedury wyjaśniające. Fałszywych oskarżeń nie unikniemy, ale dla dobra dziecka nie można zlekceważyć żadnego wiarygodnego zgłoszenia.
 
Jedenastolatka wraca z wizyty u koleżanki i mówi, że tata owej koleżanki ściągnął jej majtki, kazał im robić zdjęcia i pokazać w klasie. Dziewczynki zdjęć nie zrobiły, nie ma więc dowodu. Fizyczna przemoc się nie stała, nie ma dowodu medycznego. Na dodatek rodzice boją się, że ich córka wyjdzie na „kabla”, więc wolą milczeć, niż narazić się na potępienie środowiska. Nikt nie reaguje.
Sytuacja, o której pani mówi, jest bez wątpienia przemocą seksualną i może wskazywać na ukryty głębszy problem sprawcy, choć bez bezpośredniego, fizycznego wykorzystania dziecka. Nie da się powiedzieć, że zachowanie wspomnianego ojca mieści się w normie i jest dopuszczalne. To oznacza, że powinno być wyjaśnione i bezwzględnie zgłoszone. Zgłoszenie to może przybrać różne formy: jeśli nie bezpośrednio na policję czy do prokuratury, to choćby do szkolnego pedagoga czy psychologa, który będzie potrafił odpowiednio zaopiekować się dzieckiem, zdiagnozować problem, a następnie podjąć adekwatne działania. Dobro dziecka zawsze powinno być ważniejsze niż to, co powiedzą o nas inni.
 
Czy każdą taką informację o wykorzystywaniu dziecka mamy obowiązek zgłaszać?
Kodeks karny mówi, że każdy, kto powziął „wiarygodną wiadomość” na temat popełnionego, próbowanego czy planowanego czynu, ma obowiązek jego zgłoszenia pod sankcją karną do trzech lat więzienia. Za wiarygodną uznaje się taką informację, która u „osoby rozsądnie oceniającej fakty powinna wywołać podejrzenie, co do zaistnienia przestępstwa”. Wiarygodność oznacza tu pewien konkret, a nie informację przekazywaną na zasadzie „jedna pani drugiej pani powiedziała, że podobno…”. Z takiego obowiązku zwolniona jest tylko sama ofiara przestępstwa oraz kapłan, który uzyskał wiadomość w sakramencie pokuty. Pojawia się jednak pewien kłopot w przypadku wiedzy, którą uzyskujemy poza spowiedzią. Ksiądz jest osobą zaufania publicznego. Jeśli ktoś prosi go, by czegoś nie ujawniał, to ufa, że tak rzeczywiście się stanie. Nazywamy to tajemnicą duszpasterską. Gdyby jednak w czasie rozmowy ksiądz dowiedział się o przypadku wykorzystywania seksualnego nieletnich, ma prawny obowiązek jego zgłoszenia. Nawet wówczas, jeśli sama ofiara woli zachować tajemnicę. Jest to trudne dla księży, bo prawo zmusza ich, by przekroczyli próg zaufania tych, którzy do nich przyszli. Prawodawca bardziej jednak ceni tu dobro dziecka. Woli złamać wolę ofiary czy wspomniany kredyt zaufania, niż pozwalać na bezkarność sprawcy i ewentualną krzywdę kolejnych ofiar.
 
Zawsze mamy pewność, że będą kolejne ofiary?
Pedofila jest to problem bardzo złożony. Upraszczając, można powiedzieć, że istnieją dwie podstawowe kategorie: pedofilów sytuacyjnych i preferencyjnych. U pedofila sytuacyjnego preferencja seksualna pojawia się jako skutek nałożenia się różnych czynników i ma charakter działania kompensacyjnego. Potrzeba odreagowania na dziecku jest związana z jego aktualną sytuacją, zmienia się i może zanikać. Wśród pedofilów preferencyjnych tendencja ukierunkowania na dziecko jest stała. Statystyki badanych przypadków pokazują, że tylko około 15 proc. z nich miało jedną ofiarę – u przeważającej większości jest ich więcej. Powtarzalność czynów jest ogromnym dramatem. Kiedy słyszymy, że ktoś miał jedną ofiarę, to z zasady musimy zakładać, że może być ich znacznie więcej.
 
Katecheci i księża uczeni są na szkoleniach, na co zwracać uwagę, żeby wyłapać u dziecka sygnały, wskazujące na możliwość bycia skrzywdzonym. Jakie są te sygnały?
Każde dziecko jest nieco inne i objawy też mogą być różne, ale katecheta czy wychowawca potrafi określić, które zachowania mieszczą się w normie. Powinien też zauważyć zmianę w zachowaniu dziecka. Wśród typowych objawów jest zamknięcie się w sobie, smutek, izolacja od grupy, nieuzasadniony płacz bez powodu, czasem „zawieszanie się” i brak kontaktu ze światem. Mogą tu dochodzić również kłopoty ze snem, lęki, moczenie się, problemy z koncentracją. Niepokojące jest, gdy w zabawach czy rysunkach dziecka pojawiają się elementy seksualne, związane z intymnymi częściami ciała czy z przemocą. Objawem jest również głębokie poczucie winy, bycia złym i brudnym, przewrażliwienie na intymnych częściach ciała lub traktowanie go jak przedmiotu, zachowania autoagresywne czy próby samobójcze. Oczywiście potrzeba tu dużej ostrożności: nie wystarczy pojawienie się jednego objawu, żebyśmy mogli z pewnością mówić, że stało się coś złego. Znak wymaga zauważenia, ale i właściwej interpretacji. Potrzeba wiedzy i ostrożności, by widzieć zagrożenia, ale i nie dostrzegać ich tam, gdzie ich nie ma. Podczas szkoleń uwrażliwiamy katechetów na to, by potrafili czytać te sygnały – nawet jeśli komunikat ze strony dziecka nie jest jednoznaczny.
 
Nie jest jednoznaczny, czy my nie potrafimy jednoznacznie go czytać?
Jest złożony i wielowarstwowy. Dzieci rzadko komunikują wprost swoją traumę. Czasem coś mówią, potem zaprzeczają, bo boją się tego, co przeżyły i powiedziały. Często są emocjonalnie powiązane ze sprawcą: pedofile preferencyjni potrafią uwodzić dziecko przez długi czas, przywiązać je do siebie. Dziecko znajduje się w emocjonalnym klinczu, z którego nie umie wyjść. Dla katechety czy nauczyciela ważne jest już to, by dopuścić do siebie świadomość, że takie problemy bywają i nauczyć się reagować, żeby stali się pierwszym i skutecznym ogniwem łańcucha pomocy.
 
Katecheci i księża uczeni są, jak reagować na dramat dziecka. Są uczeni również tego, co zrobić, by dziecko nie stało się ofiarą dramatu?
Mówimy o tym, choć najważniejszą pracę w kwestii profilaktyki powinna zrobić rodzina. Nie jest przypadkiem, że ofiary wykorzystania seksualnego to często dzieci zaniedbane, pochodzące z rodzin dysfunkcyjnych. Są łatwym celem dla przestępców, bo można je „kupić”, dając odrobinę ciepła czy zrozumienia. Dlatego właściwą profilaktyką jest dobra rodzina, w której dziecko czuje się zaopiekowane, bezpieczne i ma bliskie relacje z rodzicami. Dzieci trzeba też uczyć relacji z innymi, stawiania granic. Trzeba je uczyć, że powinny mówić najbliższym o wszystkim, co sprawia im cierpienie czy trudność, że nie wolno trzymać tajemnicy. Nie da się tu zrobić wszystkiego i przygotować dziecka na każdą sytuację, zwłaszcza że pedofile potrafią działać w bardzo przebiegły sposób. Pewne minimum bezpieczeństwa możemy jednak i powinniśmy naszym dzieciom zapewnić.
 
Katecheci uczą się, jak postępować z dziećmi – ale szkolenia organizowane są również dla wychowawców seminaryjnych. To oni będą musieli tak pracować z klerykami, żeby nie powtarzały się więcej dramaty dzieci wykorzystywanych przez księży.
Tak, prowadzimy też szkolenia dla formatorów seminaryjnych, było już ich kilka. Są dłuższe i bardziej pogłębione. Oprócz tego wszystkiego, o czym mówiliśmy wcześniej, muszą one pokazać, na czym polega dojrzałość psychoseksualna człowieka oraz jaka jest geneza i przebieg zaburzeń preferencji seksualnych. Wytyczne mówią wyraźnie, że kandydat do kapłaństwa musi być człowiekiem dojrzałym i zrównoważonym pod względem emocjonalnym i psychoseksualnym. Formacja musi najpierw pomóc młodemu człowiekowi tę dojrzałość kształtować, ale też musi ją weryfikować. Jeśli u kandydata do święceń rozpoznane zostaną poważniejsze problemy w tej materii, trzeba go z seminarium odesłać. Kiedyś o problemie pedofilii nie mówiło się w ogóle. Dziś mówimy otwarcie i dużo bardziej kompetentnie, a takie szkolenia, prowadzone przez specjalistów psychologów i seksuologów tylko owej otwartości i kompetencji służą. Ufam, że owocem tej pracy będzie nowe pokolenie kapłanów, którzy nie tylko będą gorliwie pracować w duszpasterstwie, ale też tworzyć będą w Kościele bezpieczną dla dzieci przestrzeń wzrastania w wierze.
 



Ks. dr Wojciech Rzeszowski
Delegat arcybiskupa gnieźnieńskiego ds. ochrony dzieci i młodzieży, pomysłodawca i koordynator szkoleń dla wychowawców seminariów duchownych oraz szkoleń dla kapłanów, katechetów i pracowników kościelnych poświęconych ochronie nieletnich przed wykorzystaniem seksualnym

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki