Logo Przewdonik Katolicki

Klerykalizm niejedno ma imię

TOMASZ KRÓLAK
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Tomasz Królak wiceprezes KAI.

Sprawa działań episkopatu na rzecz ochrony dzieci i młodzieży przed wykorzystywaniem seksualnym ze strony duchownych odsunęła w cień inny, ciekawy wątek zebrania biskupów w Płocku.

Postanowiono mianowicie, że Niedziela Świętej Rodzin będzie dniem modlitw o świętość małżeństw i rodzin i okazją do odnowienia przyrzeczeń małżeńskich w każdej polskiej parafii.
Jestem pewien, że biskupom nie chodzi po prostu o wprowadzenie do kościołów jakiegoś nowego rytuału. Afirmacja sakramentalnej przysięgi i przypomnienie o pięknie małżeństwa ma być publiczną odpowiedzią daną światu, który coraz mocniej te wartości kontestuje. Trwają też prace nad nowym dyrektorium duszpasterstwa rodzin, dostosowanym do nowych czasów i niełatwych wyzwań. Jest to niezbędne m.in. wskutek drastycznego wzrostu liczby rozpadających się małżeństw.
W mojej ocenie jednym z niezbędnych kroków ratunkowych powinien być większy udział świeckich w przygotowaniach do sakramentu małżeństwa. „Teoria” wykładana przez księdza powinna spotkać się z praktyką życia świeckich. Myślę, że udział małżeństw o różnym stażu – kilku-, kilkunasto- i kilkudziesięcioletnim – oraz szczere rozmowy z narzeczonymi zarówno o pięknie, jak i trudach codziennego życia, zdecydowanie ożywiłyby nieco zrytualizowane i nudne formy kursów przedmałżeńskich. A przede wszystkim, kto wie, może pomogłyby uniknąć wielu błędów, a ostatecznie zapobiegłyby niejednemu rozstaniu?
Tak nikły udział świeckich w przygotowaniach do małżeństwa i poradniach rodzinnych to jedno z oblicz klerykalizmu, którym, jak wiadomo, dotknięci są i duchowni, i świeccy. O tym, że „kultura” klerykalizmu jest jedną z przyczyn nadużyć wobec dzieci, nikogo już chyba nie trzeba przekonywać. Ale zło klerykalizmu odbija się także w dziedzinie duszpasterstwa rodzin, jeżeli ksiądz uważa, że tylko duchowni powinni dominować w przygotowaniach narzeczonych oraz pomagać związkom w tarapatach, a świeccy łatwo zwalniają się z tego typu aktywności: albo z lenistwa, albo z fałszywego poczucia skromności albo dlatego, iż szczerze uważają, że także i na tej niwie ksiądz jest nie do zastąpienia.
Zastanawiając się nad reformą, biskupi z uznaniem mówili o działalności różnych wspólnot, w tym Spotkań Małżeńskich. Bardzo mnie to ucieszyło, bo od lat patrzę z podziwem na pracę ich założycieli, państwa Grzybowskich, na systematycznie rozwijany i udoskonalany system rekolekcji i rosnącą popularność Wieczorów dla Zakochanych. A także na stałą ekspansję terytorialną Spotkań, których animatorzy działają już w 12 krajach. Ta piękna praca, oparta na wierze w siłę dialogu, rekompensuje czy uzupełnia częsty niedowład parafialnych poradni rodzinnych oraz kursów dla narzeczonych.
Można powiedzieć, że Spotkania Małżeńskie od 40 lat pracują w duchu Franciszkowej adhortacji Amoris laetitia, starając się rozeznawać, towarzyszyć, integrować. Najważniejsze, by duch Spotkań rozprzestrzeniał się w Kościele, zapalając do tego dzieła kolejnych świeckich. Wydaje się to dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki