Nie tyle jednak samego dialogu z Żydami ono dotyczy. Ze względu na skojarzenia z „narodem wybranym” metropolita poznański postanowił podjąć temat napięcia między nacjonalizmem a patriotyzmem. Nie wśród Żydów, ale wśród nas, Polaków. Muszę przyznać, że to autorskie skojarzenie judaizmu z naszą sprawą narodową jest rzeczywiście dalekie, to jednak sam fakt poruszenia tego tematu przez przewodniczącego Episkopatu jest wart tego wysiłku wyobraźni. Bo chociaż jest to tekst bardzo trudny, uzasadniony pojęciami, których będzie trzeba szukać w słowniku, to jednak bardzo precyzyjnie przemyślany. Cieszę się, a nawet jestem dumny, że mój arcybiskup mówi odważnie i nazywa rzeczy po imieniu. I to nie znaczy, że w ten sposób staje wyraźnie przeciwko wszystkim, którzy używają pojęcia nacjonalizmu. „(…) mamy bowiem do czynienia z ludźmi o poglądach prawdziwie nacjonalistycznych, którzy hołdują hasłu „Polska [wyłącznie] dla Polaków”, z drugiej zaś strony – z ludźmi o zwyczajnych poglądach patriotycznych” – twierdzi arcybiskup. Jednocześnie podkreśla on dwa skrajne poglądy, które stanowczo należy jego zdaniem odrzucić. „Kościół katolicki krytycznie postrzega nacjonalizm, gdyż stawianie narodu na szczycie hierarchii wartości może prowadzić do swego rodzaju bałwochwalstwa” – pisze z jednej strony. A z drugiej dopowiada, że nie „można być dobrym obywatelem świata, nie będąc wpierw dobrym obywatelem własnej Ojczyzny, człowiekiem zintegrowanym w dojrzały sposób z własnym narodem”. Zachęcam do osobistej lektury. Nawet jeśli będzie trzeba trochę przy tym tekście posiedzieć. Oczywiście istnieje obawa, że to oświadczenie nie wszystkim się spodoba. Nie o sondaż popularności jednak chodzi – o czym sam arcybiskup nieraz w ostatnim czasie przypominał – ale o prawdę. Bo ona nie leży zwyczajnie pośrodku, ale tam, gdzie leżeć powinna, gdzie lekarstwem na multi-kulti nie będzie źle pojęty nacjonalizm, ale zdrowy patriotyzm.