Zacznę od przytoczenia sytuacji, która w praktyce zobrazowała zagadnienie, o którym piszę, obrazuje swoistą ironię losu. W momencie kończenia tego tekstu… wykasowałam go w całości. Wiele godzin pracy poszło na marne. Oczywiście czuję się fatalnie, bo jutro mija termin oddania artykułu. Siedzę więc i piszę go od nowa. Pewnie będzie nieco inny – bo pisany z perspektywy świeżej porażki.
Dwie reakcje
Jak ludzie reagują na niepowodzenia? Oto dwa przykłady odmiennego podejścia do trudnych sytuacji.
Adam urodził się na wsi i od dziecka pomagał rodzicom w gospodarstwie. Gdy rozpoczął naukę w liceum, w domu wybuchł pożar. Cały dorobek życia poszedł z dymem. W rodzinie Adama wszyscy zakasali rękawy i zaczęli mozolną odbudowę. Chłopiec wstawał codziennie o czwartej rano, pracował, szedł do szkoły, a po powrocie dalej pomagał rodzicom. Nie tylko ukończył liceum z dobrymi ocenami, lecz i rodzinne gospodarstwo zaczęło na nowo prosperować. W momencie gdy go poznałam, był kierownikiem w dużej firmie. Pewnego dnia zastał spakowany karton ze swoimi rzeczami w budce, w której pracowali ochroniarze. Zwolniono go z dnia na dzień, bez ostrzeżenia, nawet nie zdołał pożegnać się ze współpracownikami i podwładnymi. Westchnął ciężko, zakasał rękawy i dziś ma pracę o równie dobrym wynagrodzeniu, w dodatku w bardziej interesującej branży.
Tomasz wylatuje regularnie z każdej pracy po kilku miesiącach. Jest fachowcem z ogromnym doświadczeniem w swojej dziedzinie, jednak nigdzie nie może zagrzać miejsca, a na jego stanowisko zatrudniają osoby z mniejszym doświadczeniem. Tomasz uważa, że ma zwyczajnie pecha, jest niedoceniany, zawsze trafia na kiepskich przełożonych itp.
To oni są winni albo: jestem porażką
Dwa podstawowe błędy, które można popełnić w sposobie postrzegania niepowodzeń to zrzucanie odpowiedzialności całkowicie na czynniki zewnętrzne albo utożsamianie się z porażką.
Według definicji Słownika języka polskiego porażka to przegrana walka lub rywalizacja albo poważne niepowodzenie. Innymi słowy – porażka jest naszym dziełem. Oczywiście zdarzają się sytuacje losowe, na które nie mamy wpływu – gdy spotyka nas nieszczęście, do którego się w żaden sposób nie przyczyniliśmy. Mimo to w obliczu niepowodzenia korci nas, by zatuszować w nim swój udział: „To pech, inni ludzie, którzy się uwzięli, okoliczności. Na pewno nie moja wina”. To podejście daje konkretną, tymczasową korzyść. Pozwala zachować pozytywne wyobrażenie na własny temat. Jednak wskutek tego człowiek pozostaje bezradny. Nie wyciąga wniosków, rezygnuje z lekcji, którą daje mu życie i oczywiście już wkrótce popełnia te same błędy.
Drugą skrajnością jest utożsamianie się z porażką, w myśl zasady: to nie ja coś źle zrobiłem, ale sam jestem beznadziejny, jestem chodzącym pechem, nic mi się nie udaje i nigdy nie uda. Ta postawa paraliżuje jeszcze bardziej i wprowadza w rozpacz.
Dlatego najlepszą postawą jest ta, którą przyjął Adam. Jego życiowe motto to: zawsze zastanawiaj się, czego cię to nauczyło. Wtedy każde doświadczenie – również niepowodzenia – wykorzystuje się jako okazję do nauki, doskonalenia się. Rachunek sumienia, odżałowanie straty i praca. Takie podejście wymaga kilku poważnych zmian w sposobie myślenia.
Odpowiedzialność i krok w przód
Aby niepowodzenie stało się okazją do nauczenia się czegoś na przyszłość, trzeba wziąć odpowiedzialność za swój udział w jego powstaniu. Dlatego należy sobie zadać pytanie: jakie czynniki wpłynęły na powstanie porażki i jaki był w tym mój udział?
Dla Tomasza to było trudne pytanie, bo musiał przyznać się sam przed sobą, że to niemożliwe, by w każdej pracy trafiał na całkiem niekompetentnych przełożonych, którzy woleli niedługo po zatrudnieniu go szukać kogoś na zastępstwo. Dla firmy lepiej jest mieć pracownika zatrudnionego na dłużej, wdrożonego w jej specyfikę, niż ciągle wymieniać fachowca na specjalistycznym stanowisku. Tomasz przyznał sam przed sobą, że być może sam pewne działania prowokował, odpowiadając na niestandardowe prośby przełożonego stwierdzeniami: „Tego się nie da zrobić” albo „To nie leży w zakresie moich obowiązków”.
Pokusa, by tuszować swoje niepowodzenia, udawać, że ich nie ma, jest duża, jednak do niczego dobrego nie prowadzi. Jednak aby nie popaść w drugą skrajność – obwinienia się w stu procentach o negatywny wynik – warto zrobić jeszcze dwie rzeczy. Wyobraź sobie najgorszy możliwy wariant porażki, której właśnie doświadczyłeś i zastanów się, jakim swoim mocnym stronom zawdzięczasz, że nie skończyło się to aż tak tragicznie. Dla Tomasza najgorszym możliwym wariantem byłoby zwolnienie dyscyplinarne. Zalety, które go przed tym uratowały to punktualność, uczciwość, staranne wykonywanie zadań. To kapitał, na którym budujemy przyszłość i sposób zachowania pozytywnej samooceny mimo przyznania się do błędu.
Drugie zadanie: po zidentyfikowaniu swoich słabych punktów warto zastanowić się, jak z nimi walczyć. Jak przygotować się do kolejnej próby. I od razu wykonać pierwszy krok, zanim sparaliżuje nas lęk czy zniechęcenie. Przykład banalny: jak napisałam ten artykuł? Zaczęłam od razu po jego wykasowaniu.
Bądź przygotowany
Pamiętaj, że niepowodzenie jest tymczasowe. Nawet jeśli spotyka cię cała fala przykrych zdarzeń, kiedyś się skończy. Prawdopodobnie wtedy, gdy odrobisz lekcję i przeanalizujesz dotychczasowe porażki, wyciągając odpowiednie wnioski. Tomasz stwierdził, że wszystko jest beznadziejne, bo wysłał już CV do każdej możliwej firmy i nie ma żadnej odpowiedzi. Jednak skoro to, co robiliśmy do tej pory, nie działa, czas spróbować czegoś innego. Może CV lub list motywacyjny są źle napisane? Może trzeba szukać innymi sposobami niż przez rozsyłanie CV gdzie się da? A może rzeczywiście nie ma popytu na tę specjalizację i czas się przebranżowić?
Gotowość do zmiany sposobu działania oznacza też, że biorę się za to na poważnie. Być może potrzebne są warsztaty umiejętności społecznych (badania pokazują, że częstą przyczyną porażek jest negatywna postawa i kiepskie umiejętności komunikacji)? A może z organizacji pracy, unikania prokrastynacji, rozproszeń? Może potrzebne jest skorzystanie z doradcy zawodowego?
Warto też być przygotowanym na porażkę. Bo nawet najlepsze plany nie osłonią nas tak, byśmy nigdy nie zaznali niepowodzenia. Jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy. A życiowe lekcje mogą być trudne. Dlatego warto dopuścić myśl, że mimo wszystkich przygotowań spotka nas niepowodzenie. Jednak nie jest to dowód na to, że trzeba poddać się rozpaczy, tylko wyciągnąć kolejne wnioski i wypróbować coś jeszcze innego.
Wyciągnij wnioski z porażki
Oto zestaw pytań, które według Johna C. Maxwella, autora poradnika Nie oglądaj się na porażkę mogą pomóc w wyciągnięciu z niepowodzenia maksimum dobra
Co spowodowało porażkę? Jeżeli zrozumiesz, co poszło źle, będziesz mógł to uporządkować. To dobry punkt wyjścia do nauki.
Czy to była porażka? Musisz być pewien, że twoje oczekiwania były realistyczne. Ktoś
nieumiejący śpiewać, kogo nie zatrudniono w operze nie tyle odniósł porażkę, co wyznaczył sobie nierealny cel.
Co jest sukcesem w tej sytuacji? Bądź gotów popatrzeć na pozytywne strony niepowodzenia. Czasem trudno je znaleźć, jednak zawsze są.
Czego mogę nauczyć się z tego doświadczenia? Zaakceptuj i wykorzystaj szansę nauki.
Jak mogę to doświadczenie przekształcić w sukces? Jeśli tylko spróbujesz, wyciągniesz z tego doświadczenia pouczające wnioski, przygotowujące do kolejnych wyzwań.
Kto może mi pomóc? Poszukaj porady fachowców w zidentyfikowanym obszarze problemów lub osób, które odniosły podobne niepowodzenie i wyszły z niego zwycięsko. Warto też mieć przyjaciela, który będzie okazywał wsparcie w trudnych momentach.