Logo Przewdonik Katolicki

Święta z żydowskim rodowodem

Marta Titaniec
fot. EAST NEWS ALBUM

Z ks. Manfredem Deselaersem z Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, o św. Edycie Stein, jej bezkompromisowym życiu, radykalnym posłuszeństwie wobec krzyża i próbach jednania w sobie dwóch religijnych tradycji, rozmawia Marta Titaniec.

Edyta Stein jest trudną świętą
Nie jest teolożką, jest filozofką, ale dla filozofów jest za pobożna. Zginęła w Auschwitz ponieważ była Żydówką, ale dla Żydów nie jest żydowska, bo przeszła na chrześcijaństwo. W opinii Kościoła, zginęła jako chrześcijańska męczennica, ale nie wprost z powodu wiary chrześcijańskiej: została zagazowana, ponieważ była pochodzenia żydowskiego. Nie pasuje więc do żadnej prostej kategorii.

A dla Księdza jest ważna, ponieważ…
W Oświęcimiu zrozumiałem, że jest ważna ze względu na konflikt chrześcijańsko-żydowski. Jest w jego środku. Świadczy o tym, co chrześcijaństwo ma nam tu do powiedzenia w solidarności z narodem żydowskim. Kard. Franciszek Macharski mówił mi, że Jan Paweł II, przed zbliżającym się wielkim jubileuszem chrześcijaństwa, zastanawiał się nad kandydatami na patronów Europy. Wśród różnych opcji, zdecydował się na Edytę Stein.

Ponieważ?
Po pierwsze, w swoim życiu znalazła się w centrum zmagań ideowych w Europie i broniła tam chrześcijańskiej wizji człowieka. Zabierała głos na temat roli kobiet w społeczeństwie i w Kościele. Była bardzo nowoczesna i otwarta jak na swój czas. Po drugie, w trakcie wyboru patrona, miał miejsce spór o Karmel i napięcie między chrześcijanami a Żydami o znaczenie pamięci o Auschwitz. W tym kontekście Edyta Stein łączyła dwa wymiary: była reprezentantem żydowskiego losu, bo zginęła w kontekście Shoah, i reprezentowała wiarę chrześcijan. Dlatego jeśli chcemy głębiej zrozumieć rolę chrześcijaństwa w Europie, to powinniśmy patrzeć na Edytę Stein. A nie da się na nią patrzeć zapominając o Auschwitz.

Zdaniem Jean-Marie Lustiger, arcybiskupa Paryża, traktowanie Edyty Stein jako pomostu pomiędzy Żydami i chrześcijanami jest niewystarczające. Uważa, że „Gdy mówimy o moście, znaczy to, że opisujemy dwa obce, znajdujące się naprzeciw siebie tereny, oddzielone przeszkodą nie do pokonania”.
Niestety, często relacje chrześcijańsko-żydowskie tak wyglądały. Mogło więc wydawać się nam, że potrzebny jest pomost. Edyta Stein jednak nie jest mostem w takim sensie, że się przechodzi z jednego miejsca, opuszczając drugie. Jest inaczej. Kościół od czasu Soboru Watykańskiego II próbuje odzyskać świadomość, że jesteśmy jedną rodziną, a nie dwoma podmiotami, nie mającymi nic ze sobą wspólnego. Jan Paweł II powiedział, że Żydzi są naszymi starszymi braćmi, Benedykt XVI, że są naszymi ojcami w wierze. Edyta Stein po przyjęciu katolicyzmu, podkreślała, że jest Żydówką. W czasach antyżydowskiej nagonki w Niemczech, pisała autobiografię żydowskiej rodziny z myślą o niemieckiej młodzieży, której chciała pokazać normalne żydowskie życie. Z punktu widzenia teologicznego, ważni byli dla niej prorocy Starego Testamentu, czyli tradycja wiary, z której wyrastała, a która była także domem duchowym jej matki. Tego wszystkiego nigdy nie odrzuciła. I kiedy pisała w obronie Żydów list do papieża zaczęła go słowami: „Jako dziecko narodu żydowskiego, które przez łaskę Boga od 11 lat jest dzieckiem Kościoła katolickiego”. Dla niej te dwie rzeczywistości były jednością.

Co jest zatem mostem między Żydami a chrześcijanami?
Dla niej mostem jest Jezus Chrystus, czyli obiecany Mesjasz, który jest też światłem dla narodu żydowskiego. W Nim spełniają się obietnice, to On prowadzi do nieba, gdzie Patriarchowie Abraham, Izaak i Jakub już są i, jak mówiła Edyta, jej umarła matka też tam jest. Ponadto Edyta była dumna z tego, że Jezus podobnie jak ona jest Żydem: „z jej krwi” - mówiła. Tą biologiczną więź potwierdzała i umacniała jej chrześcijańska wiara. Edyta pokazuje więc nam chrześcijanom, że naród żydowski należy do nas i nie jest czymś obcym.

Kiedy myślimy o Auschwitz w kontekście religijnym, mamy przed oczami św. Edytę Stein i św. Maksymiliana Kolbe. Jednak każde z nich mówi o Auschwitz co innego.
Św. Maksymilian dużo nam mówi swoim zwycięstwem miłości w świecie nienawiści, swoim czynem oświęcimskim, i to ma ogromne znaczenie dla każdego człowieka.
Kiedy Maksymilian Kolbe zginął w Auschwitz, nie było ono jeszcze miejscem zagłady Żydów. Odnośnie losu Żydów nie mówi nam nic. A znaczenie Auschwitz dzisiaj jest właśnie związane z tą zagładą. Edyta natomiast mówi nam w tym kontekście bardzo dużo. I dlatego dla mnie, tutaj w Oświęcimiu, jest ona nawet ważniejsza niż św. Maksymilian Kolbe.
Edyta Stein, św. Teresa Benedykta od Krzyża, została zamordowana w Auschwitz. To jest wszystko co wiemy; nie mamy świadectwa o jej czynie oświęcimskim. Kiedy przygotowywaliśmy w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu obchody 70-lecia śmierci Edyty Stein, zaprosiliśmy jej znawców z całej Europy. Na początku niektórzy czuli się niezręcznie, jak można tu u progu Auschwitz organizować konferencję naukową i zastanawiać się nad jej duchowym i filozoficznym dorobkiem. Czy nie lepiej tylko milczeć i modlić się. Na końcu jednak wszyscy byliśmy przekonani, że żadne wcześniejsze słowo Edyty Stein w obliczu Auschwitz nie straciło na znaczeniu. Wszystko to, co wcześniej robiła było wielkim przygotowaniem. Najpełniej wyraża to jej ostatnie dzieło „Wiedza krzyża”.
 
Czytając tę książkę miałam wrażenie, że pisała ją wiedząc, co ją czeka. Świadomie wybrała też swoje imię zakonne – Benedykta od Krzyża. Przekonuje w niej jednak, że krzyż nie jest celem sam w sobie. Zastanawiam się więc co naprawdę myślała o krzyżu.
Krzyż jest czymś złym, ponieważ jest narzędziem grzechu i kiedy mówimy, że krzyż jest włożony na nas - a ona tak mówi patrząc, co się dzieje z narodem żydowskim - to ten krzyż jest czymś strasznym, czymś, czego nie powinno być, czymś co niszczy życie. Żydzi często podkreślają, że nie wolno nadawać Auschwitz znaczenia pozytywnego. Auschwitz nie było narzędziem zbawienia narodu żydowskiego ani innych narodów. Auschwitz było po prostu czymś złym, czego miało nie być. Dlatego Żydzi wolą używać słowa Shoah niż Holocaust, gdyż to drugie słowo ma znaczenie religijne, mówi o całopalnej ofierze złożonej Bogu na przebłaganie za grzechy. Wiara chrześcijan również nie mówi, że krzyż był lub że stał się czymś dobrym, on pozostał złem.
Zbawienie, o którym mówią chrześcijanie, nie dokonało się nie przez sam krzyż, ale przez Jezusa, czyli przez osobę. Krzyż Jezusa był złem, ale to zło nie zdołało zniszczyć życia i miłości. I to jest sens zbawienia przez Jezusa Chrystusa. Bo w zmartwychwstaniu Jezusa Bóg objawił się jako wierny, jako Ten, który nigdy nie wycofuje swojej miłości, nawet wtedy, gdy z powodu grzechów innych, świat chciał Go zniszczyć. Stąd przekonanie chrześcijan, że nawet jeśli inni odbierają ludziom nadzieję, jeśli grozi śmierć, jeśli doświadczają ciemnej nocy wiary, czyli takiego stanu duszy, kiedy Bóg wydaje się nieobecny, to mogą oni ufać, że Bóg ich nie opuści. Edyta tak rozumiała błogosławieństwo Krzyża Jezusa. Był on dla niej tą miłością i tą nadzieją, których ani grzech, ani śmierć nie są w stanie zniszczyć.

Jaka jest wymowa listu Edyty do Papieża Piusa IX, szczególnie jeśli chodzi o misję i zadanie Kościoła? Jakie jest aktualne przesłanie tego listu dzisiaj dla nas?
Trzeba dodać, że Edyta nie otrzymała na swój list odpowiedzi. Napisała go zaraz po dojściu Hitlera do władzy, w kwietniu 1933 r., przy publicznym milczeniu Kościoła niemieckiego. Dwa tygodnie później dowiedziała się, że traci pracę w katolickim instytucie z powodu swojego żydowskiego pochodzenia. I wtedy, w poczuciu, że wszystko się skończyło, decyduje się wstąpić do Karmelu. I to jest jej odpowiedź. Nie ma sensu czekać, by przywódcy Kościoła coś zrobili. Chciała zrobić coś sama: prowadzić życie modlitewne, wstawiając się za swoim narodem. Prosząc o nadanie jej imienia zakonnego Teresa Benedykta od Krzyża, widziała w krzyżu los swojego narodu. Co mogła więc zrobić większego od modlitwy? Na końcu pozostała nagość wiary. Właśnie z tej perspektywy jest ona wezwaniem dla Kościoła do rachunku sumienia. I dlatego śp. kard. Joachim Meisner, arcybiskup Kolonii, podczas mszy św. w Auschwitz-Birkenau z okazji 70-lecia jej śmierci, powiedział: „Nikt z nas, chrześcijan w Niemczech nie stanął z Edytą Stein i jej narodem pod krzyżem. Zostawiliśmy ich samych. To nie może się już nigdy więcej powtórzyć”.
 
Jak Edytę Stein postrzegają Niemcy? Inaczej niż Polacy?
Oczywiście. Polakom jest bardziej obca, ponieważ nie jest Polką. Jest Niemką i Żydówką. Główne miejsce w Auschwitz zajął w polskiej świadomości św. Maksymilian Kolbe. Dlatego mówi się w kontekście Auschwitz o wiele więcej o Kolbem niż o Stein. Oczywiście są też tacy, którzy zaczynają ją lepiej odkrywać pod kątem filozofii albo duchowości, szczególnie jako karmelitanki, ale też w kontekście jej przyjaźni z Romanem Ingardenem. Dziś Edyta Stein jest też obecna w teologicznym dyskursie dotyczącym relacji chrześcijańsko-żydowskich – ale i tu kontekst historyczny daje różne rozłożenie akcentów. Polacy wolą podkreślić znaczenie Krzyża, Niemcy jej relację do narodu żydowskiego. Trudnym tematem dla Polaków jest natomiast historia jej rodziny sprzed pierwszej wojny światowej. To historia niemieckiego patriotyzmu, w czasach kiedy Polska walczyła o swoją państwowość. Edyta, będąc niemiecką patriotką, pojechała podczas wojny na front, aby służyć jako pielęgniarka. I ten etap jej życia jest dla Polaków trudny, o nim się zbyt wiele nie mówi.
W Niemczech o tym też się mało mówi. Edyta jest jednak dla Niemców ważna, ale również trudna. Przypomina bowiem o Auschwitz, o niemieckiej historii, która była strasznym błędem i pełna zbrodni. Na przykład prof. Bernhard Casper - będąc profesorem na uniwersytecie we Freiburgu, gdzie Edyta była studentką – napotkał jeszcze kilka lat temu na opór, aby w kościele akademickim umieścić jej tablicę pamiątkową. Teraz ta tablica jest. W niemieckich środowiskach filozoficznych jej postać jest obecna, ale też nie znacząco. Jest kilka duszpasterstw akademickich, które noszą imię Edyty Stein. Powstają nowe parafie, szkoły im. Edyty Stein. Ale nie zawsze to znaczy, że my Niemcy mamy głęboką świadomość kim ona rzeczywiście była.

Kiedy katolicy zastanawiają się, jaka jest ich rola w Europie, powinni inspirować się przykładami jej Patronów. Co europejskim katolikom mówi dzisiaj Edyta Stein?
Po pierwsze: nie zapomnijcie o Auschwitz. Poważnie traktujcie tragedię narodu żydowskiego. Po drugie, Kościołowi nie wolno iść drogą politycznych kompromisów. Najważniejsze jest jednak pytanie: Kim jest człowiek? Całe życiowe poszukiwanie Edyty Stein było próbą odpowiedzi na to zagadnienie. Zaczynała od studiów z psychologii, potem była fenomenologia. Prawdziwe światło znalazła jednak dopiero w Chrystusie. Dlatego pytanie jakim obrazem człowieka kierujemy się w Europie po nazizmie, komunizmie, neopogaństwie, po ideologii rasy i siły, i po materializmie dialektycznym, jest do dzisiaj kluczowym wyzwaniem dla kultury europejskiej. Wizja biblijna człowieka wpływa przecież na rozumienie roli państwa, narodu i relacji między narodami. Ma znaczenie dla rozumienia roli Kościoła w Europie, który ma być światłem dla wszystkich, nie tylko katolików. Bo Kościół powinien dawać nadzieję i światło, które - nawet w obliczu tragedii takiej jak Auschwitz - nie zniknie.  

Dlaczego to jest dzisiaj ważne?
Jej głos staje się coraz bardzo aktualny. Oczywiście wszystko ma swój czasowy kontekst, ale podstawowe treści są ponadczasowe. Sama jej postać nie mieści się jednak w tradycyjnych granicach. Ona prowokuje, wzywa do przekraczania myślowych przyzwyczajeń. Jan Paweł II uzasadniając jej wybór na patronkę Europy napisał m.in.:  „Ogłosić św. Edytę Stein Współpatronką Europy znaczy wznieść nad starym kontynentem sztandar szacunku, tolerancji i otwartości, wzywający wszystkich ludzi, aby się wzajemnie rozumieli i akceptowali, niezależnie od różnic etnicznych, kulturowych i religijnych, oraz by starali się budować społeczeństwo prawdziwie braterskie”. I to jest nadal jej przesłanie, także dla nas.
 



Św. Edyta Stein, Teresa Benedykta od Krzyża, karmelitanka żydowskiego pochodzenia, ofiara Shoah, zagazowana w Birkenau 9 sierpnia 1942 r., została przez Kościół w ciągu zaledwie 12 lat ogłoszona błogosławioną, świętą i współpatronką Europy. 9 sierpnia Kościół obchodzi wspomnienie Świętej.

Ksiądz Manfred Deselaers, duszpasterz na zagranicę Episkopatu Niemieckiego. Pracuje w Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Koncentruje się na religijnym znaczeniu pamięci o Auschwitz. Od 29 lat mieszka w Polsce.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki