Jeden praktycznie woził ze sobą niemal całe gospodarstwo, wszystko, co potrzebne mu było do wygodnego życia poza domem. Nawet ekspres do kawy. Drugi nie brał ze sobą w drogę niemal niczego. Dbał tylko o to, aby nie zapomnieć karty kredytowej. Na miejscu kupował lub wynajmował wszystko, co uznał za potrzebne. Jednak z takim podejściem ani jeden ani drugi nie mógłby być apostołem wysłanym przez Jezusa.
Wskazówki, których Chrystus udzielił Dwunastu, rozsyłając ich do miejsc, których sam jeszcze nie odwiedził, nie tylko minimalizowały niemal do zera bagaż, który powinni ze sobą zabrać. One ich w pewnym sensie uzależniały od tych, do których zostali posłani. Od ich możliwości, a przede wszystkim, od ich gościnności. Od ich gotowości przyjmowania. Podczas wypełniania misji ewangelizacyjnej nie ma miejsca ani czasu na troskę o swoją wygodę. Trzeba głosić Dobra Nowinę w takich warunkach, jakie są, bez grymaszenia, bez wybierania lepszych miejsc i okoliczności. Apostołowie nie rezerwowali sobie noclegów i posiłków z wyprzedzeniem.
Wskazania Jezusa wykluczyły również możliwość narzucania Ewangelii tym, którzy nie chcą jej ani jej głosiciel przyjąć. Celem apostolskiej misji nie jest podnoszenie statystyk, ściganie się kto więcej i skuteczniej. W relacji św. Marka Chrystus rozesłał Dwunastu zaraz po tym, jak sam został zlekceważony w swoim rodzinnym Nazarecie. To nie przypadek. To także wskazówka dla posłanych. Wszystkich.