Logo Przewdonik Katolicki

Laicyzacja przyśpiesza

ks. Mirosław Tykfer

Z dyrektorem Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego ks. Wojciechem Sadłoniem o religijności młodych ludzi w Polsce i o tym, czy interesują się Kościołem rozmawia ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny

Jeszcze nie tak dawno dotarły do nas z Paryża i Londynu bardzo dobre informacje na temat stanu religijności polskiej młodzieży. Najnowsze badania Amerykanów pokazują natomiast, że sytuacja jest trochę inna, bardzo niepokojąca. Jak pogodzić te dwie opinie?
– Przed tegorocznym Synodem Biskupów brytyjski St Mary’s University w Twickenham wraz z Instytutem Katolickim w Paryżu wydały raport o stanie religijności młodzieży w Europie. Wynika z niego, że aż 82 proc. Polaków w wieku 16–29 lat deklaruje się jako katolicy. To jest najlepszy wynik w Europie. Jednocześnie z najnowszych wyników badań amerykańskiego Pew Research Center dowiadujemy się, że zaledwie 16 proc. Polaków w wieku od 18–39 lat deklaruje, że „religia jest bardzo ważna w ich życiu”. Stąd podejrzenie, że między wynikami tych badań jest jakaś sprzeczność. Ale to nieprawda. One są po prostu komplementarne. Z jednej bowiem strony nadal polska młodzież jest liczebnie najbardziej religijną grupą w Europie i to potwierdzają statystyki francusko-angielskie. Z drugiej jednak, młodzi Polacy najbardziej odstają religijnie od swoich rodziców. Bo badania amerykańskie pokazują głównie tę różnicę, tzn. kontrast między religijnością młodych do 39. roku życia a starszymi po czterdziestce. I ten kontrast w Polsce jest dzisiaj największy w Europie. Starsi nadal praktykują, a młodsi coraz częściej przestają to robić. Na przykład młodzi Francuzi są znacznie mniej religijni niż Polacy. Wydawałoby się więc, że sytuacja w Polsce jest dobra. Tylko że polska młodzież na tle starszych Polaków wypada dużo gorzej niż młodzież francuska na tle swoich rodziców. Głównie dlatego, że starsi Francuzi w większości już nie praktykują.
 
Można więc powiedzieć, że sekularyzacja młodzieży przyśpiesza?
– Tak. I to jest bardzo niepokojące. Oczywiście wciąż jest naprawdę wiele osób młodych, które nie tylko chodzą do kościoła w niedziele i modlą się codziennie, ale także angażują się w ruchach i stowarzyszeniach katolickich. Pod tym względem wyprzedzamy Europę. Coraz więcej młodych ludzi przestaje się jednak modlić i chodzić do kościoła czy na lekcje religii. I jest to proces, który zauważalnie przyśpiesza.
 
A kiedy się zaczął?
– Myślę, że około 2005 r. Tak pokazują dane statystyczne. Między innymi rozpoczął się wtedy stopniowy spadek powołań kapłańskich i zakonnych.
 
Widzi Ksiądz wyraźną przyczynę tej zmiany?
– Powodów jest wiele. Jednym z nich jest śmierć Jana Pawła II. Przede wszystkim jednak zmieniła się cała sytuacja społeczna. Polacy żyją coraz bardziej zasobnie. Powoli przestają chodzić do kościoła. To jest zresztą proces analogiczny do tych, jakie miały miejsce w ostatnich dziesięcioleciach na Zachodzie. Postępująca sekularyzacja to też efekt zmiany pokoleniowej. Mówimy przecież o urodzonych w latach 90. i na początku nowego wieku. Oni nie znają już tego Kościoła, który był silny, stawiając opór wobec komunizmu. Ten Kościół, który zna dzisiejsza młodzież, nie ma już takiego znaczenia społecznego, jakie miał on kiedyś.
 
Dziennikarze „Gazety Wyborczej” bardzo podkreślają, że z religijnością Polaków dzieje się źle. Czy rzeczywiście można przyznać im rację?
– Tylko częściowo. Nie można przecież tak szybko zapominać o wynikach badań z Paryża i Londynu, koncentrując uwagę tylko na badaniach amerykańskich. Takie jednostronne spojrzenie tworzy zniekształcony obraz rzeczywistości. Polska nadal ma bowiem najbardziej religijną młodzież w Europie i nie można tego faktu pomijać, pokazując tylko negatywny obraz dokonujących się zmian.
 
A Wy nie zauważyliście, że coś jest nie tak?
– Oczywiście, że to zauważyliśmy. Przeprowadziliśmy własne badania, które bardzo jasno pokazują, że coś złego faktycznie zaczyna się dziać. Badania nasze i amerykańskie wzajemnie się potwierdzają.
 
Pamiętam, że jeszcze w czasie studiów teologicznych nasi wykładowcy przekonywali nas, że do prognoz socjologicznych z KUL-u trzeba podchodzić z dystansem. Że w Polsce sekularyzacja nie będzie postępować tak szybko, jak o tym pisali KUL-owscy profesorowie. No i okazało się, że ten nasz dystans był słuszny.
– Niektóre prognozy KUL-owskich profesorów faktycznie się nie sprawdziły. Zresztą oni sami tego nie ukrywają. Ale musimy też przyznać, że podobnie pesymistyczne przewidywania miało wielu z nas. Kiedy jakieś wyniki statystyk kościelnych się pogarszały, zaraz były nagłaśniane. Innym razem, gdy się poprawiały, bywały medialnie przemilczane. Przeciętny odbiorca tych informacji mógł wyrobić sobie zdanie, że sytuacja może być tylko gorsza. Fakty są jednak takie, że przez ostatnie trzydzieści lat od czasu transformacji ustrojowej nie zauważyliśmy gwałtownych zmian w religijności Polaków. To nie oznacza jednak, że ta sytuacja nie ulega aktualnie zmianie. Wydaje się, że pewne procesy sekularyzacji, które miały w prognozach KUL-owskich profesorów wystąpić wcześniej, tylko przesunęły się w czasie. Najnowsze badania potwierdzają tę negatywną tendencję przynajmniej wśród młodych.
 
Sam jestem dzieckiem przełomu. Widziałem Kościół z czasów PRL-u. To był okres religijnego entuzjazmu. Następnie, będąc uczniem szkoły średniej, a potem klerykiem, poznawałem Kościół lat 90. To był okres rodzącego się antyklerykalizmu. Odczułem to wyraźnie na katechezie. Ministrantów wciąż jednak nie brakowało. Nadal dużą popularnością cieszyły się Msze z udziałem młodzieży. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Z tą różnicą, że nie widzę narastającego antyklerykalizmu. Młodzi już nie buntują się przeciwko Kościołowi. Nie tak bardzo, jak w latach 90. Oni po prostu przestają się nim w ogóle interesować.
– Od lat 80. można było zauważyć wyraźny rozwój Kościoła w Polsce. Umacniały się instytucje kościelne. Powstawało wiele nowych parafii i organizacji katolickich. W siłę rosła Caritas. Ten spektakularny rozwój instytucji kościelnych mamy już jednak za sobą. I musimy się z tym faktem zmierzyć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Hotelarz
    03.01.2019 r., godz. 13:54

    W procesie laicyzacji Kościoła, czy Kościołów chrześcijańskich w szerszym zakresie chronologicznym, istnieje zupełnie inny problem niż to wynika ze zwykłych statystyk urzędowych. Po pierwsze: Kościół jest kompletnie niezorganizowany społecznie. Zobaczyć to można było chociażby w Sylwestra 2018 w Zakopanem. Dobra świecka organizacja jakiejkolwiek imprezy: muzycznej, czy sportowej przyciągnęła tłumy i to jak wiele młodych! To nie śmierć papieża Jana Pawła II jest w tym przypadku winna, tylko nudne kazania w Kościołach, brak zainteresowania księży życiem ich parafian itd. Niektórzy dodadzą słowo pedofilia. Ten akurat problem jest niewypałem, gdyż sprawa w Kościele istniała od zawsze i zapewne będzie istnieć aż do końca świata, tak jak prostytutka stojąca pod latarnią, szukająca ojca dla swojego bękarta. To jest tak, jakby w wojsku był oddział kompletnych pataraków i do tego biedaków, albo beznadziejnych eunuchów mających tę jedyną nadzieję, że poderwą przepiękną cnotliwą dziewczynę-laskę i to bardzo bogatą. Dodasz: co za wymagania z życia wzięte!... Także w Kościele potrzeba tych właściwych facetów, którzy będą od tańca do różańca, by każda kobieta mogła powiedzieć: "wreszcie ten ksiądz, to nie tam zwykły klecha", tylko ten "ktoś" przed którym panowie z szacunku czapki zdejmijcie z głów. Drugim problemem jest laicyzacja uniwersytecka, kiedy to wiele kobiet zajmuje się na przykład naukowo feminizmem, a całą teologię widzą przez pryzmat zwykłej świeckiej nauki. A przecież nasi ojcowie uczyli nas, że Najświętsza Hostia to jest Ciało Chrystusa przed którym należy przyklęknąć nawet na ulicy, a ja zauważam, że wielu rzekomych katolików tego nie robi, przyjmując Ciało Chrystusa jedynie na stojąco, jakby wszyscy mieli nagle chore nogi. Trzecim problemem są media społecznościowe, które krytykują Kościół, w tym i papieża w sposób niemiłosierny, jakby ci krytykanci byli mądrzejsi od Pana Boga i Jezusa, który ten Kościół stworzył. Gdyby chrześcijanie przypomnieli sobie, że na lekcjach religii uczono nas zawsze i to z całą surowością, że Kościół jest naszą Świętą Matką, że w Składzie Apostolskim wyznaję uroczyście, że wierzę w ten Święty Kościół Powszechny, to w takiej sytuacji żaden normalny człowiek nie odważyłby się pluć we własne gniazdo i na własną świętą matkę, gdyż wtedy można by tylko powiedzieć, że ci którzy tak niegodnie postępują są jak te świnie, które zawsze pozostaną świniami, choć byśmy chcieli je umyć. Tak więc w tym złożonym problemie wyłania się jeden wniosek: radykalnie inne podejście zwykłego księdza do swoich owieczek powinno nastąpić natychmiast. Wiem, że to jest nierealne, gdy ksiądz uzależniony jest od kościelnej hierarchii, a tej hierarchii jest po prostu wygodnie żyć taką doczesnością w jakiej żyje. Tyle, że ta hierarchia obudzi się kiedyś na zielonej trawce i zobaczy społeczność chrześcijańską, czy katolicką zupełnie gdzie indziej poza Kościołem, a tej hierarchii pozostanie tylko zaśpiewać tę starą pieśń cmentarną: "niedługo wszyscy znowu się ujrzymy, jużeś tam doszedł, my jeszcze idziemy, trzeba ci spocząć po skończonym biegu, lecz znowu wstaniesz, boś tu na noclegu" [Modlitewnik z lat 1959-1961 ks. Cz. Piotrowskiego, wyd. XIV, s. 392].

  • awatar
    Św. Anonim
    26.10.2018 r., godz. 21:14

    Niech kler zaacznie bić się w pierś i zacznie przepraszać ludzi za sianie zgorszenia.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki