Hotelarz
03.01.2019 r., godz. 13:54
W procesie laicyzacji Kościoła, czy Kościołów chrześcijańskich w szerszym zakresie chronologicznym, istnieje zupełnie inny problem niż to wynika ze zwykłych statystyk urzędowych. Po pierwsze: Kościół jest kompletnie niezorganizowany społecznie. Zobaczyć to można było chociażby w Sylwestra 2018 w Zakopanem. Dobra świecka organizacja jakiejkolwiek imprezy: muzycznej, czy sportowej przyciągnęła tłumy i to jak wiele młodych! To nie śmierć papieża Jana Pawła II jest w tym przypadku winna, tylko nudne kazania w Kościołach, brak zainteresowania księży życiem ich parafian itd. Niektórzy dodadzą słowo pedofilia. Ten akurat problem jest niewypałem, gdyż sprawa w Kościele istniała od zawsze i zapewne będzie istnieć aż do końca świata, tak jak prostytutka stojąca pod latarnią, szukająca ojca dla swojego bękarta. To jest tak, jakby w wojsku był oddział kompletnych pataraków i do tego biedaków, albo beznadziejnych eunuchów mających tę jedyną nadzieję, że poderwą przepiękną cnotliwą dziewczynę-laskę i to bardzo bogatą. Dodasz: co za wymagania z życia wzięte!... Także w Kościele potrzeba tych właściwych facetów, którzy będą od tańca do różańca, by każda kobieta mogła powiedzieć: "wreszcie ten ksiądz, to nie tam zwykły klecha", tylko ten "ktoś" przed którym panowie z szacunku czapki zdejmijcie z głów. Drugim problemem jest laicyzacja uniwersytecka, kiedy to wiele kobiet zajmuje się na przykład naukowo feminizmem, a całą teologię widzą przez pryzmat zwykłej świeckiej nauki. A przecież nasi ojcowie uczyli nas, że Najświętsza Hostia to jest Ciało Chrystusa przed którym należy przyklęknąć nawet na ulicy, a ja zauważam, że wielu rzekomych katolików tego nie robi, przyjmując Ciało Chrystusa jedynie na stojąco, jakby wszyscy mieli nagle chore nogi. Trzecim problemem są media społecznościowe, które krytykują Kościół, w tym i papieża w sposób niemiłosierny, jakby ci krytykanci byli mądrzejsi od Pana Boga i Jezusa, który ten Kościół stworzył. Gdyby chrześcijanie przypomnieli sobie, że na lekcjach religii uczono nas zawsze i to z całą surowością, że Kościół jest naszą Świętą Matką, że w Składzie Apostolskim wyznaję uroczyście, że wierzę w ten Święty Kościół Powszechny, to w takiej sytuacji żaden normalny człowiek nie odważyłby się pluć we własne gniazdo i na własną świętą matkę, gdyż wtedy można by tylko powiedzieć, że ci którzy tak niegodnie postępują są jak te świnie, które zawsze pozostaną świniami, choć byśmy chcieli je umyć. Tak więc w tym złożonym problemie wyłania się jeden wniosek: radykalnie inne podejście zwykłego księdza do swoich owieczek powinno nastąpić natychmiast. Wiem, że to jest nierealne, gdy ksiądz uzależniony jest od kościelnej hierarchii, a tej hierarchii jest po prostu wygodnie żyć taką doczesnością w jakiej żyje. Tyle, że ta hierarchia obudzi się kiedyś na zielonej trawce i zobaczy społeczność chrześcijańską, czy katolicką zupełnie gdzie indziej poza Kościołem, a tej hierarchii pozostanie tylko zaśpiewać tę starą pieśń cmentarną: "niedługo wszyscy znowu się ujrzymy, jużeś tam doszedł, my jeszcze idziemy, trzeba ci spocząć po skończonym biegu, lecz znowu wstaniesz, boś tu na noclegu" [Modlitewnik z lat 1959-1961 ks. Cz. Piotrowskiego, wyd. XIV, s. 392].