W czasach, kiedy nie było USG i płeć potomka była tajemnicą aż do chwili narodzin, trzeba było opracować dwie wersje. Dzisiaj coraz częściej z dużym wyprzedzeniem wiadomo, czy na świat przychodzi dziewczynka, czy chłopiec. Jest więc trochę łatwiej dyskutować o imieniu dla potomka. Bo intuicyjnie czujemy, że imię jest ważne. Mówi coś o tym, kto je nosi, ale jeszcze więcej o tych, którzy mu je nadali.
Elżbieta i Zachariasz znali płeć swego dziecka, jeszcze zanim się poczęło. Znali też jego imię. „Jan” po hebrajsku oznacza „cieszący się boską łaską” lub „Bóg jest łaskawy”. Wybrał je dla ich syna sam Bóg. Dotychczas w ich rodzinie go nie nadawano. Jednak nadanie go narodzonemu dziecku było czymś znacznie więcej niż odwagą złamania rodzinnej tradycji. To było wyznanie wiary.
Zachariasz, chociaż rozmawiał w świątyni z aniołem, miał problem z uwierzeniem w Bożą obietnicę. Ten brak wiary spowodował jego zamknięcie. Zaniemówił. Nie mógł się z innymi porozumiewać tak, jak to robił dotychczas.
Nadając swemu synowi, urodzonemu mimo podeszłego wieku rodziców, imię wypowiedziane przez archanioła Gabriela, Elżbieta i Zachariasz dali jasno do zrozumienia, że wierzą Bogu. Gdy to zrobili, Zachariasz natychmiast odzyskał mowę. Wiara i wypełnianie woli Boga otwiera człowieka, rozwiązuje ograniczenia, które sam na siebie ściąga, gdy brakuje mu ufności w Boże Miłosierdzie. Nie bez powodu pierwsze słowa, wypowiedziane przez ojca Jana Chrzciciela po jego narodzeniu, wielbiły Boga.