Wyjątkowo dobitnie pokazał to abp Grzegorz Ryś, ujawniając wyniki badań przeprowadzonych wśród łódzkich maturzystów. Okazało się, że 78 proc. młodych nie szuka ważnych wartości życiowych w religii.
Abp Ryś pyta: „Co zrobiliśmy z tymi młodymi, mając ich w dużym procencie na katechezie, w Kościele, na spowiedzi?”. I przyznaje samokrytycznie: „Zrobiliśmy z Pana Boga pojęcie, abstrakcję, definicję. Z wiary zrobiliśmy kawałek pobożności, praktyk, kilku zasad, z którymi się zgadzam lub nie”.
Jakkolwiek trudno stawiać znak równości pomiędzy religijnością a moralnością, także etyką seksualną, to warto zaznaczyć, że seks przed ślubem za niedopuszczalny uważa 6,7 proc. młodych łodzian, antykoncepcję – 6 proc., a kohabitację przedmałżeńską – jedynie 3,7 proc. Takie wyniki, zaznaczmy, przyniosła ankieta przeprowadzona po całorocznej katechezie na temat narzeczeństwa, rodziny i życia seksualnego.
Nie sądzę, by te dość zatrważające wyniki badań przeprowadzonych w Łodzi znacząco odbiegały od duchowego profilu polskiego maturzysty. Ale myślę też, że jeszcze głośniej niż Kościołowi instytucjonalnemu pytanie o stan świadomości religijnej młodych należy postawić rodzicom. Najwyższy czas, bowiem w polskich rodzinach ginie właśnie przekaz wiary. Nie chodzi o wtłaczanie sztywnych formuł z katechizmu ani też gotowych stylów zachowania. Chodzi o żywe świadectwo – o rozmowy na temat religii, wiary, moralności. O praktyki religijne wypełniane, o ile to możliwe, wspólnie z dziećmi. Krótko mówiąc: o odpowiedzialność rodziców za religijne wychowanie dziecka po to, by wzrastając na takim gruncie, mogło dojrzewać w wierze przeżywanej świadomie i przyjętej dobrowolnie.
Rodzice wolą jednak uważać, że przygotowanie do Pierwszej Komunii „załatwi” za nich szkolny katecheta, a do bierzmowania ich syna czy córki wystarczy ileś tam spotkań z „księdzem od młodzieży”. Okazuje się, że ci, którzy mają przekazywać wiarę, sami mają z nią kłopot. Rodzice dzisiejszych dzieci pierwszokomunijnych to przecież ci, którzy przeszli przez wszystkie fazy religii w szkole. I co? Coś tu nie zagrało. Podobnie jak w przypadku dzisiejszych maturzystów, którzy po całorocznym kursie o rodzinie i seksualności powiedzieli, co wiedzieli. Można pójść dalej i stwierdzić, że to właśnie rodzicielska dezercja wychowawcza w znaczącym stopniu odpowiada zarówno za dramatyczny kryzys powołań, jak i zatrważającą skalę rozpadających się małżeństw.
Abp Ryś wskazuje, że trzy kluczowe obszary wymagające intensywniejszej pracy Kościoła to rodzice dzieci pierwszokomunijnych, młodzież po bierzmowaniu i powołania. A kluczem do bardziej owocnego duszpasterstwa według niego jest przestawienie się Kościoła w Polsce z trybu „masa” na program „jednostka”, to znaczy na indywidualne towarzyszenie duchowe. Oby to zadanie udało się zrealizować.