Ta rozmowa oczywiście wszystkiego nie wyjaśnia. Zresztą na tym właśnie polega problem w publicznej debacie, że do głosu dochodzą często ci, którzy twierdzą, że w tym temacie wiedzą już wszystko. Wypowiedzi Janiny Ochojskiej mają inny ton. Moja rozmówczyni zaczyna od zaproszenia do modlitwy. Wierzy, że dzięki niej Bóg pomoże nam we właściwy sposób podejść do uchodźców. Największą wartością naszej rozmowy jest jednak ogromna szczerość, z jaką pani Janina dzieli się tym, co sama przeżyła i czego przez wiele lat nauczyła się w kontaktach z ludźmi innych kultur i religii. Jednocześnie mówi, że rozumie aktualny lęk. Przyznaje, że też kiedyś się bała. Wszystko się zmieniło przez lata zaangażowania w Polską Akcję Humanitarną. Osobiste spotkania z tymi ludźmi, poznanie ich historii życia i okoliczności, w jakich podejmują decyzję o uchodźctwie, zmieniło ją. W miejsce obaw zrodziło się poczucie solidarności. I nie dlatego, że nie widzi już żadnego zagrożenia, ale że jest ono zdaniem Ochojskiej wyolbrzymione. Bo można pokazywać to jedno zagrożenie jako największe, a pomniejszać inne, które zdarzają się na co dzień, także w Polsce. Nie chodzi więc o przymykanie oczu na prawdę, ale właśnie o ich otwieranie.
Spodziewam się zróżnicowanych emocjonalnie reakcji na ten materiał w „Przewodniku”. Za wszystkie listy bardzo dziękuję. One zawsze dają jakoś do myślenia. Wraz z redakcją zdecydowałem jednak o dołączeniu się do apelu Janiny Ochojskiej. Szczególnie że w tę niedzielę przypada Dzień Modlitwy za Migrantów i Uchodźców. Jestem bowiem głęboko przekonany (odcinając się zdecydowanie od wszelkich skrajnie lewicowych ideologii), że decyzja o przyjęciu w rozsądny sposób pewnej grupy uchodźców w Polsce to egzamin naszego chrześcijańskiego sumienia. Tego nas uczy papież Franciszek. Do takiej postawy wzywa też Episkopat Polski z abp. Stanisławem Gądeckim na czele. Tak podpowiada mi moje własne sumienie.
Ks. Mirosław Tykfer
Redaktor naczelny