Tych słów użył ks. prof. Edward Staniek podczas homilii w kościele sióstr felicjanek w Krakowie. A dodam, że jest to ksiądz, którego ogromnie cenię. Niestety, nie miałem nigdy okazji słuchać jego wykładów, a nawet kazań. Czytam jednak jego teksty, doceniam jego umiejętność łączenia Ewangelii z życiem i naukową solidność. Z opowiadań krakowskich księży wiem o jego duchowym wśród nich autorytecie. Ale właśnie dlatego, że tak bardzo podziwiam ks. prof. Stańka, ubolewam, że muszę użyć tak kategorycznej oceny tego, co powiedział na temat papieża. Przecież to było de facto życzenie papieżowi rychłej śmierci. Rozumiem, że nie w znaczeniu życzenia mu choroby, ale i tak chodziło o odejście Ojca Świętego z tego świata. Ksiądz profesor może krytycznie oceniać papieża, ale nie powinien wypowiadać się w ten właśnie sposób. Żaden ksiądz nie ma prawa na ambonie tak mówić o kimkolwiek. Nie tylko o papieżu.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego piszę tak mocno. Przy okazji tego kazania rozwinęła się dyskusja w internecie. Czytając niektóre wypowiedzi, byłem przerażony, a chwilami po prostu głęboko smutny. Nie potrafię powstrzymać rozżalenia, bo to wszystko przypomina mi raczej okazję do bicia, i to głowy Kościoła, niż szczere poszukiwanie prawdy. A wspomnę, że można inaczej, nawet jeśli ktoś się z papieżem nie zgadza. Przykładem jest Paweł Milcarek, redaktor naczelny „Christianitas”, który mimo swoich wyraźnych wątpliwości wobec jakości tego pontyfikatu zachował umiar. Zachęcił do modlitwy za papieża i użył formuły pochodzącej z tradycji
Kościoła, aby nie sugerować, że papież potrzebuje modlitwy specjalnej, czyli takiej, która miałaby go nawrócić.
Abp Marek Jędraszewski wydał w tej sprawie oświadczenie. Zgadzam się jednak z Piotrem Zarembą, że jest ono zbyt łagodne i nie wyraża dramatu wypowiedzi księdza profesora (s. 27). Moim zdaniem krakowski biskup powinien był stanąć odważniej w obronie Ojca Świętego.